Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie jeździłem na wariata

Marcin Karpiński
Wczoraj zakończyliśmy przyjmowanie kuponów do naszego plebiscytu na Sportową Gwiazdę Bydgoszczy. Jedną z ostatnich osób, która je dostarczyła był znany żużlowiec, ongiś idol wielu fanów speedway’a.

Wczoraj zakończyliśmy przyjmowanie kuponów do naszego plebiscytu na Sportową Gwiazdę Bydgoszczy. Jedną z ostatnich osób, która je dostarczyła był znany żużlowiec, ongiś idol wielu fanów speedway’a.

<!** Image 2 align=right alt="Image 184768" sub="Waldemar Cieślewicz w towarzystwie swojego chrześniaka, Mikołaja Curyły
Fot.: Jarosław Pabijan">To może od razu zdradźmy na kogo oddał Pan swoje głosy?

Na Mikołaja Curyłę, który jest moim chrześniakiem i bardzo mu kibicuję oraz na trenera Janusza Kubota. Przyglądam się grze piłkarzy Zawiszy w pierwszej lidze. Chciałbym, żeby ten zespół wywalczył wymarzony awans na boiska ekstraklasy.

Był Pan kiedyś nominowany na sportowca roku lub typowany do innych plebiscytów?

Tak, było to w 1988 roku, po pierwszym sezonie spędzonym w Bydgoszczy. Oddane przez czytelników jednej z lokalnych gazet głosy pozwoliły mi zająć szóste miejsce. Zwyciężył wówczas ciężarowiec Sławomir Zawada, brązowy medalista olimpijski z Seulu.

Jeździł Pan przez czternaście sezonów. Jest co wspominać, trochę jeździliście „po bandzie”...

Żużel wyzwalał w nas zawodnikach, jak również w kibicach ogromne emocje. Stadiony były szczelnie wypełnione do ostatniego miejsca. Adrenalina rosła co tydzień. Ścigaliśmy się na maksa.

Które zawody wspomina Pan do dzisiaj?

Wszystkie pojedynki z Toruniem... Derby to było to. Tym meczom towarzyszyła wyjątkowa atmosfera. Samo wyjście na prezentację i dojazd do linii startu powodował, że na trybunach aż się gotowało.

Był Pan posądzany o kilka karamboli, niektóre zakończyły się tragicznie...

Ci, którzy chodzili na zawody nie tylko od święta, wiedzą, że było inaczej. Żaden zawodnik nie celuje specjalnie w przednie bądź tylne koło, żeby wyrządzić rywalowi krzywdę. Na pierwszym łuku zawsze jest ciasno, zawodnicy jadą łokieć w łokieć. Każdy może się przewrócić. Ale nie jeździłem na wariata.

<!** reklama>Teraz zawodnicy mogą pozwolić sobie na większe ryzyko. Bandy są dmuchane.

Gdyby tak było wcześniej, każdy z nas by wstał, szczotką wyczyścił kombinezon i nie byłoby problemu. A tak, wyszło jak wyszło. Szkoda, że kilku kolegów - Eugeniusz Błaszak, Bogusław Nowak i Dariusz Michalak - musiało zakończyć kariery. Ten ostatni uczestniczył w wypadku z moim udziałem. Obaj wylądowaliśmy za siatką. Dobrze, że nic się nie stało Krzysztofowi Kuczwalskiemu z Apatora Toruń.

A Pana omijały poważne kontuzje?

Miałem złamany obojczyk, rękę i kostkę. Raz przewróciłem się na treningu, dwa dni przed meczem i jeździłem z blokadą barku. Po każdym biegu masażysta stawał na głowie, żebym tylko wytrzymał do końca.

Z Jackiem Gomólskim stworzyliście niezapomniany duet. Zaraz po starcie on spychał przeciwnika pod bandę, Pan ścinał do krawężnika. To był wasz stały numer.

Rozumieliśmy się bez słów. Mieszkaliśmy na Polonii, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Do dziś napotkani na ulicy kibice wspominają te nasze wspólne gonitwy. To jest miłe.

Czy nie żałuję Pan, że jeździł kilkanaście lat temu, gdzie nie było tak wielkich pieniędzy?

Każdy ma swoje pięć minut. Ja walczyłem w tamtym okresie, dzisiaj ściga się kolejne pokolenie. Sport nauczył mnie pokory, punktualności oraz dbania o własną sylwetkę. Do dziś chodzę na basen, siłownię, jeżdżę w Myślęcinku na łyżworolkach. Nie ma czego żałować.

Klan Cieślewiczów liczył cztery osoby. Kto mógł jeszcze wybić się ponad przeciętność?

Spośród trzech kuzynów, którzy jeździli w Gnieźnie - Dawida, Tomasza i Marka - najwięcej mógł osiągnąć Tomek. Gdyby więcej dbał o sprzęt i o samego siebie... byłby drugim Tomkiem Gollobem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!