Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nękanie z jubilerską precyzją

Grażyna Ostropolska
- Pan M. naparł na mnie jak czołg i przydusił do ściany. Zobaczyłam świeczki w oczach, nie mogłam złapać oddechu. Mam otarcia i siniaki na przedramieniu - relacjonuje pani W.

- Pan M. naparł na mnie jak czołg i przydusił do ściany. Zobaczyłam świeczki w oczach, nie mogłam złapać oddechu. Mam otarcia i siniaki na przedramieniu - relacjonuje pani W.

- Tu widać, jak pani W., trzymając w ręku dyktafon, prowokacyjnie podnosi nogę, jakby chciała mnie kopnąć i czeka na naszą reakcję - pan M. pokazuje obrazki ze sklepowej kamery.

Niewielki sklep na Błoniu niedaleko targowiska stał się areną walk dwóch konkurujących ze sobą firm i miejscem policyjnych interwencji. Zarzewie konfliktu wydaje się oczywiste. Obaj właściciele handlują podobnymi wyrobami jubilerskimi, a ich stoiska w kilkunastometrowym lokalu oddziela jedynie wąska ścianka. Dyskretne zabiegi o uwagę odwiedzającego sklep klienta dawno się skończyły. Zaczęła się bezpardonowa walka o to, który z konkurentów „wymięknie” i opuści wspólny lokal.

„Ofiarą tej wojny stała się pani W., pracownica jednego z jubilerów. Jest poniżana, popychana i opluwana przez konkurencję” - to fragment listu naszego Czytelnika, zbulwersowanego tym, co dzieje się w jego osiedlowym sklepie.

<!** reklama>

Przyglądamy się położonej w centrum Błonia jubilerskiej placówce i przecieramy ze zdumienia oczy, gdy zwaśnione strony prezentują nam swoje nagrania ze sklepowych kamer oraz telefonów komórkowych. Wygląda na to, że nastawiły się raczej na wzajemną inwigilację, a nie monitoring złotniczej placówki.

- Pan M. zamontował aż trzy kamery, z czego dwie skierował na mnie - skarży się pani W. Czuje się nieswojo, bo... - Nie dość, że non-stop mnie filmują, to jeszcze pozwalają sobie na obraźliwe komentarze. Wystarczy, że przesunę ręką po włosach i już słyszę: „pewnie ma świerzb” albo: „znów się suka nie umyła”.

- To proszę posłuchać, co pani W. mówi do mojej córki, stojącej za ladą: „Ty macioro jedna, dziobata krowo” - M. odtwarza nam fragment nagrania z kamery.

- To mogła być reakcja na wyzwiska, bo trudno zachować spokój, gdy córeczka M. mi mówi: „Jesteś stara d... i masz czyraki na ryju”.

Obelgi to już rytuał

w codziennych kontaktach. - Jestem szczupła, więc oni przezywają mnie „Kabanos” i wrzucają mi za ladę kawałki kiełbasy, gdy wychodzę na zaplecze. Mam to nagrane - pokazuje pani W. - A ja słyszę od niej: „staruch” i „grubas” - ripostuje pan M.

Na nagraniach pani W. widać, jak M. wchodzi do sklepu, staje przed jej ladą, bacznie się jej przygląda, odchodzi, wraca i znów wbija w nią wzrok. Na innych widać, jak M. ją przedrzeźnia. Są też nagrania ze wspólnego korytarza, wiodącego na zaplecze. - Tu jestem popychana, potrącana, kopana i opluwana - mówi pani W. - Nieprawda! - zaprzecza M.

Jej pracodawca, złotnik N., potwierdza, że pani W. jest nękana przez M. i jego zatrudnioną w sklepie rodzinę, ale nic nie robi, by temu zaradzić. - Z nimi nie da się gadać. Mam nagranie z kamery, na którym widać, jak M. kopie mnie i popycha, a potem dzwoni na policję i mówi, że to ja go napadłem. Policjanci kazali mi to nagranie zachować na dowód, że M. kłamie i...

odwraca kota ogonem

- ujawnia pan N. Przeklina dzień, w którym zdecydował się podpisać w ADM wspólną z M. umowę najmu tego lokalu. Na początku nie było scysji, bo M. oferował klientom zegarmistrzowskie usługi, a paleta z biżuterią na jego ladzie była tylko dodatkiem do zegarkowej oferty. Potem zegarmistrz zmienił te preferencje na handel wyrobami jubilerskimi i teraz sklepowe gabloty obu konkurencyjnych firm prawie się nie różnią. Klient ma prawo być zdezorientowany. - Mam ze sto nagrań, na których widać, jak klient wchodzi, a oni go ciągną do siebie i zjeżdżają z ceny tak, by u nas nie kupił - twierdzi pan N. - A ja widziałem w lustrze, jak za moimi plecami pani W. robiła do mojego klienta miny. Łapała się za głowę, gdy podawałem cenę, wznosiła oczy... - wytyka M.

N. doniósł na policję, że w ubiegłą niedzielę pan M. wyłączył w sklepie prąd, więc i kamera konkurencji nie działała. - Nagrało się tylko, jak M. wykręca korek - ujawnia dostarczony policjantom dowód. Opowiada o przecinanej i wymienianej na nową kłódce, bo jeden jubiler od drugiego nie chce przyjąć kluczy.

Pani W. nie może liczyć na pomoc pracodawcy, który winien jej zapewnić godziwe warunki pracy, więc sama broni się przed prześladowcą. - Już raz złożyłam na niego doniesienie i M. został ukarany przez sąd naganą (za złośliwe niepokojenie W.), ale teraz jego szykany wobec mnie się nasilają. Ostatnio napadł na mnie w korytarzu i wdusił ogromnym ciałem w ścianę. Miałam otarcia i siniaki. Do dziś czuję ból i chodzę na rehabilitację; mam obdukcję i przygotowuję prywatny akt oskarżenia przeciw panu M. - zapowiada pani W.

- Nawet palcem jej nie tknąłem - zapiera się M. Nie zaprzecza, że jest z panią W. w konflikcie i nie widzi możliwości jego zażegnania. Żaden ze zwaśnionych jubilerów nie zamierza zrezygnować z najmu wspólnego lokalu. Tymczasem Magda Marszałek, rzecznik ADM, ostrzega: - W tym lokalu rzeczywiście dochodzi do niemiłych incydentów. Obaj najemcy zostali już upomnieni. Jeżeli ta sytuacja się nie zmieni, będziemy zmuszeni wypowiedzieć obu jubilerom umowy najmu i wystawić lokal na przetarg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!