Od sześciu lat w bydgoskich aptekach stoją specjalne pojemniki na przeterminowane medykamenty. Czasami są wypełnione po brzegi.
<!** Image 3 align=none alt="Image 170483" sub="Panie z apteki „Polonez” przy ul. Dworcowej dbają o właściwe przechowywanie i utylizowanie przeterminowanych lekarstw Fot. Dariusz Bloch">Pani Ania z Fordonu od dawna obiecywała sobie remanent w domowej apteczce. Z leków, które traciły lub straciły ważność, uzbierała się mała reklamówka. Przy okazji zakupów chciała je wrzucić do pojemnika w przysklepowej aptece. - Nie mogłam nawet podnieść wieka, leki się przelewały. Zapytałam farmaceutki, co zrobić z pakunkiem. Po chwili wahania odebrała go ode mnie. Przyznam, że gdyby tego nie zrobiła, wyrzuciłabym wszystko do kosza - opowiada.
Zdrowotne ryzyko
Ta sytuacja zainteresowała Wojewódzki Inspektorat Farmaceutyczny w Bydgoszczy, od początku akcji selektywnej zbiórki przeterminowanych lekarstw, czyli od sześciu lat, współpracującego w tym zakresie z ratuszem. - Naszą rolą jest sprawdzenie, przy okazji nadzoru nad aptekami, czy pojemniki tam wystawione są prawidłowo eksponowane, czy otwarty dostęp do nich nie stwarza jakiegoś zagrożenia, na przykład dla dzieci - tłumaczy Stanisława Tyc, zastępczyni wojewódzkiego inspektora farmaceutycznego w Bydgoszczy.
<!** reklama>Pani inspektor jednak zwraca uwagę na potrzebę właściwego przechowywania lekarstw. - Nie tylko z zawodowego przyzwyczajenia czuwam nad tym także w domu, przy okazji porządków w domu kontroluję datę przydatności lekarstw i zwracam uwagę na warunki ich przechowywania - mówi. - Pamiętajmy, że należy się stosować do zaleceń producenta, bo w innym miejscu trzymamy tabletki, w innym krople, maści czy czopki. To nie tylko kwestia ich skuteczności terapeutycznej, ale i ryzyko zdrowotne.
Resztek nie wyrzucają
W Bydgoszczy 95 punktów aptecznych ma podpisaną umowę z gminą na udział w programie selektywnej zbiórki przeterminowantch lekarstw. Do pojemników w nich ustawionych i opróżnianych na koszt miasta stare farmaceutyki mogą wrzucać tylko mieszkańcy, właścicielom aptek nie wolno pozbywać się w ten sposób niesprzedanych nadwyżek. - Zawartość pojemników jest usuwana raz w miesiącu, w szczególnych sytuacjach można się skontaktować z zajmującą się tym miejską spółką Pro Natura - informuje Zbigniew Pałka, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. - Firma utylizuje je później w spalarni odpadów niebezpiecznych.
Gminę to proekologiczne działanie kosztuje rocznie od 14 do 16 tysięcy złotych. W 2008 roku bydgoszczanie pozbyli się 4,2 tony lekarstw, w 2009 roku - 3,7 tony, a w roku ubiegłym - 3,6 tony.
Dyrektor Pałka przypomina, że wyrzucanie lekarstw do kosza jest naruszaniem prawa. - Wydaje mi się, że pojemników jest w mieście na tyle dużo, że nie powinno być kłopotów ze znalezieniem miejsca, w którym można się legalnie pozbyć leków - mówi urzędnik.
Zagrożenie dla ludzi
- Wyrzucone z innymi odpadami lekarstwa trafią na zwykłe składowisko, gdzie w zetknięciu z pozostałymi aktywnymi chemicznie substancjami mogą wytwarzać trujące dla ludzi związki - dodaje Zbigniew Pałka.
Specjaliści oceniają, że jesteśmy nadmiernie zapobiegliwi przy zakupie medykamentów i zbyt często kupujemy je na zapas - szczególnie te bez recepty. Nie patrząc na koszty - własne i społeczne.
Do apteki opisanej na wstępie nadzór farmaceutyczny skieruje kontrolę - jej pracownicy nie powinni w ten sposób przejmować przeterminowanych lekarstw.