Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczyłam się odmawiać

Justyna Król
Tomek Czachorowski
Wizerunek zawodowy powinien współgrać z tym osobistym. Ktoś kiedyś powiedział mi: Aniu, PR nie musi być prawdą. Zapytałam wtedy: A może? - mówi Anna Urbańska, laureatka plebiscytu „Polska Lwica Biznesu”.

Czym jest słynny Structogram, który wykorzystuje Pani w swoich szkoleniach?
To oparta na badaniach nad mózgiem metoda naukowa. Punktem wyjścia jest odkrycie, że mózg ludzki składa się z trzech podstawowych części: pnia mózgu, śródmózgowia i kresomózgowia, a każda z nich odpowiada za coś innego - jest inną biostrukturą. Okazuje się, że proporcje tych trzech części mogą być bardzo zróżnicowane…

Nazywa je Pani kolorami.
Tak. Podział na zieloną, czerwoną i niebieską biostrukturę ułatwia zrozumienie sprawy. Wszystkie trzy ma już noworodek, jest to genetycznie uwarunkowane. I widoczne - dzieci, które są władcze, domagają się krzykiem, by było tak, jak chcą, w dorosłym życiu prawdopodobnie będą silnymi, pewnymi siebie, asertywnymi osobowościami. U nich dominantą jest czerwień, za którą odpowiada śródmózgowie. Charakterystyczne dla tej biostruktury są też: skoncentrowanie na tu i teraz, szybkie tempo życia, energiczność, emocjonalność. Starsza część mózgu, a więc jego pień, to biostruktura zielona - odpowiedzialna za przeszłość, pamięć, empatię, a osoby, u których przeważa są bardzo nastawione na relacje z ludźmi. Najmłodsza część mózgu zaś, czyli kresomózgowie - tutaj umiejscowione są lewa i prawa półkula - to część odpowiedzialna za przyszłość, a więc planowanie, logiczne myślenie, optymalizowanie i organizację. Ludzie mający taką niebieską dominantę są świetnymi taktykami.

Dominantą Anny Urbańskiej jest?
Jestem zielono-czerwona, dominuje zieleń, subdominantą jest czerwień.

Czyli deficyty w sferze niebieskiej?
Najmniej u mnie naturalnego planowania, racjonalnego podejścia do życia. Kręcą mnie ludzie, relacje z nimi, lubię wspominać, ale równocześnie kocham doświadczać, cechuje mnie duża energia i szybkie tempo życia, entuzjazm, chęć do działania. Tabelek i rozliczeń nie znoszę… Szkoła tradycyjna mówi: pracuj nad słabościami. Ja polecam: po pierwsze, wykorzystuj swoją siłę. Mam partnerkę biznesową, która jest bardziej niebieska, znakomicie się uzupełniamy.

Taki tandem wystarczy?
Najlepiej pracuje zespół, w którym są różne biostruktury, gdzie nie każdy jest od wszystkiego, a wykorzystujemy swoje najmocniejsze strony, w zgodzie z biostrukturą. Moi pracownicy powymieniali się obowiązkami i efektywność ich pracy wzrosła, odkąd każdy zajmuje się tym, co lubi.

W firmach z reguły tak to nie wygląda…
Mamy tendencję do zatrudniania ludzi podobnych do nas samych, bo z nimi łatwiej się dogadać. Tylko później często brakuje kogoś, kto dopełniłby całość.

Czyli Pani nad swoim deficytem w ogóle nie pracowała?
Prowadząc biznes, musiałam trochę podciągnąć „niebieski”. Zmuszając się do regularności, choćby w angielskim. Dzisiaj jest 176 dzień, kiedy konsekwentnie pochylam się nad tym językiem 20-30 minut dziennie. Równie systematycznie wypełniam dziennik coachingowy - stało się dla mnie odruchem, jak mycie zębów. W biznesie trzeba być też asertywnym. Choć więcej u mnie zielonego, nauczyłam się odmawiać, ale nie zawsze z tego korzystam.

Jak wygląda sprawdzanie własnej biostruktury?
Bazujemy na metodach Szwajcarów, mamy od nich profesjonalną literaturę. Każdy uczestnik warsztatu, pod okiem certyfikowanego trenera, wypełnia własną analizę biostrukturalną na bazie swych naturalnych doznań i przeżyć, a nie tego, czego się nauczył. Opowiada o tym, co by zrobił w idealnej dla siebie sytuacji, kiedy nikt by go nie oceniał, do niczego nie zmuszał…

Niestety, na co dzień jest inaczej…
Tak, ludzie zakładają maski, garniturki, nawet, gdy kiepsko się w nich czują. Często prywatnie i zawodowo są dwiema różnymi osobami, zaskakujące, prawda? Jeśli z natury jestem osobą uśmiechniętą, towarzyską, relacyjną, to dlaczego nie miałabym być taka w życiu zawodowym? Przecież może to być ogromnym atutem! Warto być autentycznym. To procentuje także w biznesie, proszę mi wierzyć.

Jednak na Facebooku ma Pani dwa profile. Jaka jest Anna, a jaka Ania Urbańska?
To ta sama osoba. W pracy może bardziej zasadnicza, częściej koncentrująca się na rezultatach, a w życiu osobistym jeszcze bardziej na ludziach, choć oni są dla mnie najważniejsi zawsze. W biznesie są pewne normy i etykieta. Jestem daleka od tego, co należy czy wypada. Jednak, choć nie znoszę kostiumów, do pracy czasem je zakładam. Tyle że aby pozostać sobą, już nie ubiorę szarego, ale kolorowy. Fatalnie,gdy ludzie biznesu są na siłę zmieniani przez agencje PR-owe, wpychani w role, w których czują się sztucznie. Przecież to się wyczuwa. Wizerunek zawodowy powinien współgrać z tym osobistym. Ktoś kiedyś powiedział mi: Aniu, PR nie musi być prawdą. Zapytałam wtedy: A może? Będę się upierać, że dobrze jest, gdy jest naturalnie, nawet ze słabościami.

Jako historyk miała Pani kontakt z dziećmi - praca nauczycielki nie była dla typu zielonego odpowiednia?
Dzieciaki uwielbiałam, ale procedury i sztuczne trzymanie się ram przeszkadzały mi w robieniu tego, co naprawdę kochałam. W Polsce wymaga się, aby dziecko było dobre ze wszystkiego. Nie rozumiem tego. Widziałam wiele talentów, które nie mogły się rozwijać przez nadrabianie braków z innych przedmiotów. Jestem zwolenniczką coachowania tego, co jest naszym naturalnym dobrem. Na Zachodzie jak odkryje się w dziecku najmocniejszą stronę, wszystko się stawia na tę kartę. Talent jest pielęgnowany.

Rzuciła Pani wszystko i zaczęła od nowa…
Jako dziecko zawsze chciałam więcej, lepiej, inaczej. Zastanawiałam się wtedy, dlaczego, nie mamy samochodu, nie możemy pojechać na zagraniczne wakacje, nie mogę mieć tego, na co wskazuję palcem. Dorastałam w bardzo szczęśliwym domu, ale często brakowało pieniędzy. Obiecywałam sobie, że ja będę żyła inaczej. Założę firmę i będę dobrze zarabiać, kupię auto, a najlepiej dwa. Rodzice całe życie ciężko pracowali. Mamusia jest emerytowaną krawcową, tato - tokarzem. Zawsze chcieli dla mnie jak najlepiej, dlatego namawiali mnie, bym została nauczycielką, bo łatwiej będzie mi się żyło. Abym skończyła studia, by moje dzieci nie były z rodziny robotniczej, a inteligenckiej. Historię wybrałam sama, teraz wiem, że zielona biostruktura tutaj zagrała i zamiłowanie do przeszłości. Rozważałam studia psychologiczne i medyczne, ale zdecydowałam się na przedmiot, po którym mogłam zostać nauczycielką. Wyszłam za mąż, urodziłam syna, zaczęłam pracę w szkole. Swoje marzenia odłożyłam na potem. Jednak 17 lat temu mój ukochany brat, kilka dni po swoim ślubie, oczekując dziecka, usłyszał diagnozę: białaczka. Tydzień później zmarł. To zmieniło w moim życiu wszystko.

Czasem dobrze dostać od życia w policzek...
W danym momencie nikt sobie z tego nie zdaje sprawy, ale często to jest bodziec do zmian… Wielu rzeczy bym nie zrobiła, gdyby nie śmierć mojego brata. Choć wiadomo, że wolałabym, by żył. Wtedy rozpadłam się na kawałki, ale zaczęłam też się zastanawiać, czego chcę od życia. Tak naprawdę. Gdzie są moje dawne plany, ambicje? Jak wygląda moje życie osobiste? Było przeciętnie. Absurdalnie to zabrzmi, ale to dzięki tej sytuacji dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Rzuciłam pracę. Rozwiodłam się, choć mój synek był wtedy malutki. Zaczęłam studia podyplomowe. Założyłam firmę. Rodzice byli przerażeni, obawiali się moich decyzji.

Dziś szkoli Pani innych. Kto się najchętniej od Pani uczy?
Osoby, które wiedzą, że chcą się rozwijać. Poza otwartymi szkoleniami, mamy też te typowo biznesowe, dopasowane do potrzeb danej firmy.

Menedżer może się dowiedzieć na takim szkoleniu, że nie nadaje się do swojej pracy?
Nie, bo akurat na tym stanowisku potrzebne są różne umiejętności - i przewodzenia ludźmi, i komunikacji z nimi, i umiejętnego planowania. Dowie się natomiast, co jest jego najmocniejszą stroną, na czym powinien bazować, a jakie braki uzupełniać. Wcale nie trzeba mieć dużo czerwonego, by być dobrym menedżerem. Menedżerka jednej z firm miała bardzo dużo biostruktury czerwonej i sporo niebieskiego, a w 36 punktach z testu zdobyła jedynie dwa odpowiadające za zieloną biostrukturę, to bardzo mało, ale może tak być. Jej zespół potwierdzał, że jest bezwzględna, pozbawiona empatii. Chore dziecko pracownika nie interesowało jej kompletnie. Po naszym badaniu zdała sobie sprawę, że może rani ludzi, a tego przecież nie chce. Stała się bardziej uważna. I o to właśnie chodzi.

Można pracować nad empatią w dorosłym życiu?
Nasza osobowość składa się z biostruktury genetycznej oraz z naszego charakteru, który jest zmienny - budowany na bazie doświadczeń. Pracować nad sobą można zawsze. Jeśli ludzie na poziomie biostruktury i charakteru są spójni, znaczy, że są sobą - zdrową osobowością. Natomiast często jest tak, że już w dzieciństwie musimy działać wbrew swojej biostrukturze, bo słyszymy: powinieneś, musisz, należy… I dopasowujemy się, kształtując tym samym nasz charakter, niekoniecznie zgodnie z tym, czego byśmy chcieli.

Czy znajomość własnej biostruktury pomaga?
Mój syn w przyszłym roku zdaje maturę i będzie się wybierał na studia, ale nie wie jeszcze jakie, za to wie już, że albo Poznań, albo Gdańsk. Już osoba w tym wieku może zbadać swoją biostrukturę, by pomóc sobie w wyborze zawodu, wyeliminować zmianę studiów za rok. Owszem, wszystkiego można się nauczyć, ale warto sobie zadać pytanie: po co? Żeby się potem codziennie męczyć? Nie każdemu można po prostu zakomunikować: będziesz sprzedawał, będziesz doradcą - by tak się stało. Zielony rzadziej domyka sprzedaż. Przed wyjściem do pracy może mieć bóle żołądka, odczuwać paraliżujący stres. Stąd depresje, wypalenie zawodowe.

Dziesięć procent populacji ma dominantę potrójną.
Tak, czyli wszystkie trzy części mózgu podobnie rozwinięte, ale też silnie ze sobą rywalizujące. Spora grupa ma dwa dominujące kolory, a jeden wygaszony, ale mnóstwo ludzi ma też tylko jedną bardzo silną dominantę, a dwa kolory poniżej. Ci ostatni mają świadomość tego, gdzie jest ich największa siła i mogą z tego czerpać.

Poza prowadzeniem firmy, piecze Pani chleby, hoduje rośliny, ma czas dla bliskich… Wygląda to niewiarygodnie idyllicznie. Dominuje lwica biznesu czy kura domowa?
Zdecydowanie nie jestem idealna. W sporcie bardzo brakuje mi konsekwencji, a gdy moje dziecko po piętnastu prośbach nie reaguje, też potrafię podnieść głos. Kiedy jestem w domu - gotuję, innym razem uśmiecham się do mojego partnera, który też świetnie sobie radzi w kuchni. Piekę chleb jak mi się przypomni, bo lubię, ale jak nie mam czasu, kupuję go w sklepie. Nie umiem piec słodkości, ale za to mięcho robię dobre (śmiech). Potrafię przez tydzień nie chodzić do pracy, sprzątać w szafkach i pielęgnować roślinki, ale potem znów wpadam w wir zawodowy i nie ma mnie. Czasem żartuję, że wrócę na etat, by pracować od - do, ale tak naprawdę nie wyobrażam sobie, abym mogła robić coś innego. Kilka lat temu przegięłam z pracą, co odbiło się na moim zdrowiu. Teraz dbam, by się wysypiać, dobrze odżywiać, jeździć na wakacje. I odpoczywać, nawet z branżową książką w ręku.

Napisała Pani własną…
„Otrzep kolana i biegnij” to taka refleksja nad tym, jak sobie radzić w trudnych życiowych sytuacjach, momentach zwrotnych. Piszę już kolejną, nawiązującą do naszej metody badań, będzie gotowa 19 września.

Nominacja do Lwicy Biznesu zdziwiła Panią?
Bardzo. Taka Ania z Grudziądza obok Anny Muchy, Elżbiety Dzikowskiej, Jolanty Kwaśniewskiej, Ewy Błaszczyk… Wow! To już było niezwykłym wyróżnieniem. Otrzymanie nagrody zaskoczyło mnie totalnie. Kiedy miałam 20 lat, wpisałam sobie w zeszycie moich celów: poznać Jolantę Kwaśniewską i podczas gali udało mi się spełnić to marzenie, uścisnąć jej dłoń, porozmawiać. Podarowałam jej moją książkę, byłam przeszczęśliwa, bo ona już ją znała.

Strasznie Pani skromna, a przecież wymyśliła Pani własny kierunek studiów!
Tak, zawsze chciałam to zrobić. Najpierw przez cztery lata wykładałam negocjacje i mediacje w Toruniu. Teraz ruszam z neuroekonomią w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy. Wszystko wiąże się oczywiście z moją fascynacją ludzkim mózgiem. To są jedyne takie studia w Polsce. Już nie mogę się doczekać.

Lwica nie pokazuje pazurów?
Mieszkam z synem i partnerem, których cechuje dość sarkastyczne poczucie humoru. Nie pozwoliliby mi na gwiazdorzenie. Od razu dostałabym snickersa (śmiech).

Stawia Pani na ciągły rozwój?
Tak, ale też wiem, że nie można być dobrym we wszystkim. Trzeba wybrać te najważniejsze dla siebie role. Moje to bycie wystarczająco dobrą mamą, szefową, partnerką i córką. Może kiedyś założę fundację, zabiorę się do realizacji jakichś nowych projektów, ale nie teraz. Priorytety w życiu są ważne.

Anna Urbańska

grudziądzanka, laureatka plebiscytu „Polska Lwica Biznesu”, Master Trener Structogramu, neurocoach, autorka książki „Otrzep kolana i biegnij”, inicjatorka nowego kierunku studiów - neuroekonomia na WSG, zawodowo szefowa, a prywatnie mama, partnerka i córka.
www.annaurabanska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!