- Ogromny plac i samochody przywożące wielkie elementy, które za pomocą dźwigów ustawiano jak klocki - taki obraz budowy zapamiętał nastoletni wtedy pan Bogusław.
<!** Image 2 align=none alt="Image 174315" sub="Na bydgoskich Bartodziejach bloki z wielkiej płyty to blisko 70 procent wszystkich mieszkań spółdzielni Fot. Jakub Tota">- Tempo prac było piorunująco szybkie. Galeriowiec przy Skłodowskiej w Bydgoszczy, w którym jest ponad 400 mieszkań, stanął w parę miesięcy - mówi pan Bogusław z Bartodziejów. Podobne wspomnienia ma zapewne część mieszkańców osiedli Rubinkowo i Na Skarpie w Toruniu, Rządz, Strzemięcin i Lotnisko w Grudziądzu, Południa, Kazika, Zazamcza we Włocławku, Marianek w Świeciu, Glinek w Inowrocławiu.
„Styropianizm złocisty”
Większość bloków z tzw. wielkiej płyty wybudowano w latach 70. ubiegłego wieku. Według danych Urzędu Statystycznego w Bydgoszczy, tylko w tym mieście w latach 1970-1977 do użytku oddano 24760 mieszkań (dla porównania w roku 2010 - 996), natomiast w Toruniu 12793 (w roku 2010 - 748). Pośpiech jednak nie sprzyjał jakości.
- Ściany są po prostu krzywe. Na dodatek niespełna rok po remoncie mieszkania pojawiają się na nich pęknięcia - twierdzi pani Alicja z bydgoskiego Błonia. - Ten problem mają również znajomi z wieżowców na innych osiedlach.
Spółdzielnie zapewniają, że zlecają regularne przeglądy techniczne budynków wielorodzinnych i wszelkich instalacji.
<!** reklama>- Jeśli w ramach corocznego lub odbywającego się co 5 lat przeglądu inspektorzy budowlani mają jakieś uwagi, reagujemy natychmiast - mówi Jarosław Skopek, prezes SM „Zjednoczeni” w Bydgoszczy. - Natomiast pojawiające się drobne spękania często są skutkiem remontowej samowoli niektórych lokatorów. Zdarza się, że ktoś rozbierze pół ściany nie pytając o pozwolenie na przebudowę, która jest ingerencją w konstrukcję budynku. W takich przypadkach wstrzymujemy prace i staramy się je doprowadzić do końca zgodnie z obowiązującą procedurą.
Wielka płyta już od kilku lat przestaje być szara. Przy okazji remontów i docieplań bloków osiedla stają się coraz bardziej kolorowe, żeby nie powiedzieć pstrokate.
- Tych kolorów rzeczywiście jest za dużo - przyznaje Jacek Piątek, plastyk miejski Bydgoszczy, który opiniuje kolorystykę architektury w mieście. - Wspólnoty lub mieszkańcy bloku, za pieniądze których remontowany jest budynek, sami chcą decydować o jego kolorystyce. Niestety, często są to propozycje nie do przyjęcia. Próbujemy wówczas wypracować kompromis, upraszczając wzory geometryczne, zmniejszając nasycenie i liczbę kolorów. Czasem jednak, nawet jeśli ustalimy wspólnie kolorystykę, to później w rzeczywistości i tak odbiega ona od projektu.
Bardzo blisko sąsiadów
Być może mieszkańcy blokowisk bogatą kolorystyką elewacji chcą sobie zrekompensować nie zawsze łatwą codzienność?
- Dzięki cienkim ścianom wiem, jakie programy telewizyjne lubi do późna oglądać sąsiadką, która ma kłopoty ze słuchem. Problemem są też karaluchy, które przechodzą od sąsiadów, mimo że sam utrzymuję w mieszkaniu czystość. Jakby tego było mało, raz zdarzyło się, że musiałem dzwonić po straż pożarną, bo obudził mnie dym wydobywający się z mieszkania piętro niżej. Najgorzej jest jednak w lecie, gdy nie można w domu ani pracować, ani spać przy otwartym oknie, bo w dzień hałasują dzieci, a w nocy podchmielone towarzystwo - wymienia minusy życia w bloku Szymon z toruńskiego Rubinkowa.
Pięć basenów
Do tego można jeszcze dodać zbyt mało miejsc parkingowych i placów zabaw, które często są dewastowane przez wandali. Jednak mieszkańcy wielkich osiedli dostrzegają też plusy.
- Jest sporo zieleni, w pobliżu mamy las, są ścieżki rowerowe. Blisko jest fajny lumpeks i przystanek tramwajowy, wystarczy osiem minut i już jestem na starówce - wylicza Magda z Rubinkowa.
Mieszkańcy osiedla Na Skarpie też nie narzekają - mają dużo zielonej przestrzeni, sześć fontann, blisko sklepy i bazar. A gdyby ktoś chciał jechać do centrum, wsiada do tramwaju lub autobusu.
- Linię tramwajową, dzięki której mieszkańcy mają połączenie praktycznie z całym Toruniem, wybudowano na naszym osiedlu społecznie pod koniec lat 80. - wspomina wiceprezes Wojciech Piechota, który jednak najbardziej jest dumny z tego, że Na Skarpie jest pięć szkół, z których każda ma własny basen i halę sportową. - To ewenement w skali kraju, nie ma drugiego osiedla, które miałoby pięć krytych basenów.
To jednak nie liczba basenów na osiedlu, ale cena sprawia, że nie brakuje zainteresowanych kupnem mieszkania z wielkiej płyty.
- Zwłaszcza klienci, którzy kupują swoje pierwsze mieszkania i mają ograniczone możliwości finansowe, nie patrzą na to, czy jest to lokal z cegły czy z płyty. Myślą raczej o tym, żeby się zakup mieszkania opłacał bardziej niż jego wynajmowanie - mówi Kacper Klamra z bydgoskiego biura nieruchomości „Rezydent”. - Czasem jednak nową cegłę można kupić w cenie płyty, a czasem płyta jest tańsza o 2-3 tysiące na metrze kwadratowym, ponieważ zupełnie nowe mieszkania o wysokim standardzie wykończenia to 6-6,5 tysiąca za metr kwadratowy. Natomiast to o wysokim standardzie, ale z wielkiej płyty kosztuje nawet do 5 tysięcy.
