Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz związek działa prężnie

Maria Warda
Ewa Miażdżyk związana jest z oświatą od ponad 35 lat. Przez ten czas była świadkiem niejednej przemiany w szkolnictwie. Żadna nie okazała się strzałem w dziesiątkę.

Ewa Miażdżyk związana jest z oświatą od ponad 35 lat. Przez ten czas była świadkiem niejednej przemiany w szkolnictwie. Żadna nie okazała się strzałem w dziesiątkę.<!** Image 2 align=none alt="Image 197278" sub="Fot. Maria Warda">

Czy dla Pani przesłanie „Obyś cudze dzieci uczył” jest błogosławieństwem czy przekleństwem.

Ani ze strony rodziców, ani dzieci nie doznałam przykrości, dlatego to powtarzane w naszym środowisku życzenie, nie dotykało mnie boleśnie. Być może było tak dlatego, że jestem nauczycielką nauczania początkowego, uczyłam też plastyki w starszych klasach. Małe dzieci zawsze kochają swoje panie, a ciekawie prowadzone lekcje plastyki, gdzie każde dziecko może się wykazać, nie wywołuje złych emocji.

Nauczyciele jednak na ogół lubią ponarzekać.

Nie mają łatwego życia. Media ciągle mówią o zmianie czy wręcz likwidacji Karty Nauczyciela. Wielu obawia się utraty pracy. To nie sprzyja dobrej atmosferze w szkole.

Wielu pedagogom w żnińskiej gminie udało się uniknąć bezrobocia, dzięki szkołom niepublicznym. Słyszę jednak, że w tych szkołach zatrudniania się jako nauczycieli osoby, które nie mają kwalifikacji. Kto powinien nad tym czuwać?

Karta Nauczyciela gwarantowała, że dyrektorom szkół nie wolno było zatrudniać osób nieposiadających kwalifikacji. W szkołach niepublicznych karta nie obowiązuje, nadzór nad szkołą sprawuje stowarzyszenie, które ją powołało, a nie wydział oświaty przy organie prowadzącym, jaką są gminy i powiaty, dlatego tam dyrektor może zatrudniać osoby według własnego uznania.

Karta Nauczyciela jest solą w oku organów prowadzących. Władze uważają, że jej likwidacja przyniosłaby duże oszczędności, bo nauczyciele pracowaliby dłużej niż 18 godzin. Taki krok pozwoliłby na zwolnienie części kadry...

Cóż takie zamysły są. Ja uważam, że Karta Nauczyciela powinna być zmodyfikowana, ale nie likwidowana. Nauczyciel, który wychowuje młodych Polaków, powinien czuć się bezpieczny o swą pracę. Inna sprawa, że niż demograficzny powoduje, iż pracy dla pedagogów będzie coraz mniej. Nasz związek spotykał się z absolwentami uczelni pedagogicznych. Mówiliśmy im o zagrożeniach. Sugerowaliśmy, aby zawczasu, gdy jeszcze są młodzi przekwalifikowali się. Wiele osób skorzystało z naszej rady.

Związek Nauczycielstwa Polskiego postrzegany jest jako organizacja związana z minionym ustrojem.

Niesłusznie, bowiem nawet nasz żniński związek istnieje już około 120 lat. Być może taka opinia wynika stąd, że ZNP był zawsze organizacją lewicową. Osobiście nigdy nie byłam związana z żadną partią. Musiałam natomiast posiąść sztukę negocjacji z kolejnymi władzami samorządowymi, aby bronić swych pracowników i to nie tylko nauczycieli, ale pracowników administracji także. Taka jest rola każdego związku zawodowego. Nasz działa bardzo prężnie, pomagamy ludziom, dbamy o emerytów, jeździmy razem na wycieczki, a kiedy kogoś dotknie tragedia może nawet liczyć na wsparcie z funduszy Zarządu Głównego ZNP.

Polska oświata nie jest stabilna, ciągłe zapowiedzi reform nie przynoszą dobrych rozwiązań. Jaka reforma byłaby Pani zdaniem ideałem?

Szkolnictwo powinno być tak zreformowane, aby przyniosło korzyści dziecku, a dopiero w drugiej części ułatwiło pracę nauczycielowi. Kiedy zaczynałam pracę, miały powstawać tak zwane dziesięciolatki. Przygotowywano nas do tego na studiach. Minęły lata, a my ciągle jesteśmy na etapie reform. Mało kto rozumie, że mając pod opieką 30 uczniów nauczyciel może czuć się wypalony, należy mu się solidny wypoczynek, bo inaczej nie będzie pracował efektywnie. Gdyby to ode mnie zależało, to każdego młodego nauczyciela po studiach przydzielałabym do pomocy w klasie starszemu pedagogowi. Po roku pracy mógłby decydować czy chce zostać nauczycielem czy nie. W każdym budynku szkoły utworzyłabym gabinety socjalne dla nauczycieli. Mieliby tam swoje szafki i biurka, gdzie sprawdzaliby prace, przygotowywali się do następnych lekcji. Nikt nie musiałby zabierać niczego do domu.<!** reklama>

Uczyła Pani dzieci małe, to wymagało dużo trudu.

Wszystko trzeba było robić w domu. Przygotować dla każdego wycinanki, zabawki, pomoce. Uczyłam plastyki więc była tego masa. Starałam się, aby klasy i korytarze były kolorowe, więc nie spoczywałam na laurach. Bardzo cieszyłam się, kiedy kilku moich podopiecznych wybrało architekturę i inne kierunki plastyczne. Gdzieś po cichu myślałam, że te lekcje plastyki zaowocowały.

  • Ewa Miażdżyk

    Od 35 lat związana z oświatą. Absolwentka Wyższej szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy. Nauczycielka nauczania początkowego i plastyki. Uczyła w Szkole Podstawowej w Jaroszewie i SP nr 2 w Żninie. Od 10 lat pełni funkcję prezesa żnińskiego oddziału ZNP. Z pasją zbiera porcelanowe lalki. Odznaczona Medalem Edukacji Narodowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!