Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz redakcyjny kolega w niespełna 60 godzin pokonał na rowerze trasę maratonu Bałtyk - Bieszczady

Małgorzata Pieczyńska
Małgorzata Pieczyńska
- Wsparciem byli znajomi, którzy w Internecie śledzili moją jazdę - mówi Jarosław Kubiak (w środku)
- Wsparciem byli znajomi, którzy w Internecie śledzili moją jazdę - mówi Jarosław Kubiak (w środku) Fot. anna zakens
- Wylałem litry potu, ale warto było. Dojechałem do mety i to się liczy - tak skomentował swój wyczyn nasz kolega redakcyjny Jarosław Kubiak, który startował w maratonie kolarskim Bałtyk - Bieszczady Tour.

Do pokonania miał nie lada dystans - 1008 kilometrów! ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych. - Na przejechanie całej trasy był limit 70 godzin. Mnie udało się to w 59,5 godziny. Licznik pokazał mi, że jechałem 48 godzin, a więc łatwo policzyć, 11,5 godziny odpoczywałem - mówi Jarek.

W maratonie wzięło udział 172 śmiałków. - Byliśmy podzieleni na dwie kategorie. Ja startowałem w kategorii solo, a to oznacza, że musiałem samodzielnie przejechać całą trasę, nie w grupie.

Jak przyznaje, miał chwilę zwątpienia. - To było gdzieś w okolicach Warszawy, czyli w połowie dystansu. Rywalizację utrudniał deszcz. W głowie przelatywały mi różne myśli: „Chłopie, po co ci to?” Ale po chwili mobilizowałem się i mówiłem do siebie „Dam radę”.

Trasa była naprawdę trudna. Na niektórych odcinkach poruszaliśmy się drogami krajowymi o dużym natężeniu ruchu. Wsparciem byli znajomi, którzy w Internecie śledzili moją jazdę. Żona przekazała mi, że wszyscy trzymają za mnie kciuki. To bardzo pomagało. Dostałem wiatr w plecy - mówi.

Ostatecznie w swoje kategorii zajął 10 miejsce. W całych zawodach był 121. - To duży sukces - podkreśla. - Pierwszy raz startowałem na tak długim dystansie i najważniejsze, że ukończyłem wyścig.

Dla mnie wszyscy, którzy dojechali do mety, są bohaterami, bo trasa była naprawdę trudna. Chwilami ekstremalna. Zrobiłem sobie tylko dwa postoje. Godzinkę w Żyrardowie, a potem na 700-kilometrze. Tam przespałem się trzy godziny, bo przede mną był do pokonania pagórkowaty teren - opowiada Jarek.

- Jestem dumny, bo ten maraton to duże wyzwanie dla kolarzy. To w mojej siedmioletniej karierze sportowej najdłuższy dystans, jaki przejechałem. Kwalifikację wywalczyłem podczas maratonu Stegna - Włocławek, gdzie trasę 480 km pokonałem w 20 godzin. Znajomi, którzy startowali w wyścigu Bałtyk - Bieszczady Tour opowiadali mi sporo o tych zawodach. Jednak doświadczyć tego na własnej skórze, to zupełnie inna bajka.

Trzeba mieć mocną psychikę. Wszystko siedzi w głowie - twierdzi Jarek. - Za dwa lata będzie kolejny maraton i zamierzam w nim wystartować. Teraz będę już wiedział, jak rozkładać siły.

Dotychczas nasz kolega przejechał aż 36 maratonów, których trasa liczyła od 150 do 400 km. W kolekcji ma mnóstwo medali. W nagrodę za ukończenie maratonu Bałtyk - Bieszczady Tour otrzyma strój kolarski ze swoim nazwiskiem. Będzie na nim znajdował się też czas, w którym pokonał trasę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!