Opieka społeczna w Bydgoszczy zlekceważyła Jana Faca z Fordonu i inne osoby, które wspiera. Po naszej interwencji przystąpiła do bardziej zdecydowanych działań, ale do winy się nie poczuwa.
Od 1 maja nastąpią cięcia w liczbie usług, jakie świadczą rejonowe ośrodki pomocy społecznej. Spowodowane jest to m.in. porą roku. Część pomocy, np. dostarczanie opału, nie jest teraz potrzebna. Dlatego ograniczona zostanie częstotliwość tygodniowych wizyt opiekunek pomagających w codziennej egzystencji, a także liczba godzin pobytu u danej osoby. Okazuje się jednak, że nie wszyscy zostali o tym formalnie poinformowani i część korzystających ze wsparcia nie dostała decyzji na piśmie. W tej sytuacji nie mogą się od niej odwołać. Zdarzają się przypadki ograniczenia pomocy osobom, które bez niej nie wyobrażają sobie życia.
<!** reklama>- Dla mnie to tragedia. Jak mam sobie poradzić? - mówi 6 1-letni Jan Fac z Fordonu, samotny inwalida bez nogi, chory na cukrzycę i miażdżycę.
Mieszkańca Fordonu opiekunka odwiedzała we wszystkie dni powszednie. Oprócz wykonywania prac domowych, dostarczała także obiady. Od 1 maja miała przychodzić tylko trzy razy w tygodniu. Pan Jan nie mógł się odwołać, bo nie dostał decyzji na piśmie. O tym, że wizyt będzie mniej, został powiadomiony ustnie przez pracownicę socjalną. Po naszej interwencji postanowiono utrzymać częstotliwość odwiedzin do 12 maja, gdy pan Jan znajdzie się w szpitalu. Co będzie po powrocie, na razie nie wiadomo.
W ogóle nie bardzo wiadomo, co dzieje się w fordońskim ośrodku, bo na każde pytanie o problemy z pomocą, Ewa Senakiewicz, zastępczyni kierownika placówki, odpowiada, że „zostaną załatwione”. Nie wyjaśnia jednak, jak.
- Jesteśmy w trakcie przygotowywania decyzji - mówi Małgorzata Raczyńska, kierowniczka ROPS Błonie. Podobna sytuacja jest w ROPS Szwederowo. Jednak Jolanta Runge, zastępczyni kierownika tego ośrodka, nie chciała rozmawiać o szczegółach. W ROPS Bartodzieje decyzje wysłano pocztą i nie wiadomo, czy dotarły do zainteresowanych.
- Postaramy się, by decyzje dotarły jeszcze przed 1 maja. Problemu nie ma, bo pracownicy wcześniej rozmawiali z podopiecznymi - zapewnia Ewa Taper, zastępczyni dyrektora ds. pomocy środowiskowej MOPS w Bydgoszczy, któremu podlegają ośrodki rejonowe.
Zdaniem urzędniczki, wcześniejsze dostarczenie pism nie było możliwe, bo nie można wydawać decyzji, gdy jeszcze obowiązuje poprzednia. Dyrektor Taper nie wyjaśniła, co mają robić ci, których odwołanie zostanie uznane za zasadne w okresie jego rozpatrywania.
Na szczęście, nie wszystkie ośrodki są bierne i w niektórych wykazano się wyobraźnią i elastycznością.
- Gdy ktoś nie ma rodziny, nie zmniejszaliśmy liczby godzin - mówi Lidia Musielewicz, kierowniczka ROPS Wyżyny.
Trudna sytuacja jest w ROPS Śródmieście, który ma pod swoją opieką 160 osób. Część z nich pobiera renty bądź emerytury. Do końca marca czekano na ich waloryzację, bo od wysokości świadczeń zależy, czy zostanie udzielona pomoc. Jak zapewniła nas Violetta Waryszewska, zastępczyni kierownik ROPS Śródmieście, nikt nie zostanie pozbawiony opieki.
Warto wiedzieć
Bydgoska opieka społeczna ma pod swoją pieczą ponad 700 osób, którym udziela wsparcia w domu.