Bydgoszczanie słodycze kojarzą z Jutrzenką, a wodę mineralną z Ostromeckiem. Nie wszyscy są jednak świadomi, że z grodu nad Brdą pochodzą też pyszne bakalie, soki, dżemy...
<!** Image 2 align=right alt="Image 111995" sub="Produkty z „Osowej” znaleźć można w każdym bydgoskim sklepie tuż obok „Bakomy” czy „Danone”. Które z produktów wybierze regionalny patriota? Fot. Dariusz Bloch">Co by było, gdyby ta informacja trafiła do szerszego grona konsumentów? Gdyby w ramach lokalnej solidarności mieszkańcy naszego miasta sięgali po produkty bydgoskich i lokalnych firm, zwiększyłoby to ich sprzedaż, produkcję. Nie trzeba by martwić się więc o miejsca pracy, a to mogłoby okazać się skuteczną bronią w walce z kryzysem. Świadomi tego faktu są urzędnicy z Grudziądza, którzy zorganizowali kampanię promującą tamtejsze marki. Magistrat za pośrednictwem, między innymi, serwisu internetowego, apeluje o sięganie po miejscowe smakołyki.
- Każdy pomysł promocji jest dobry. Na szczęście, nasza sprzedaż na rynku lokalnym utrzymuje się na stałym poziomie. Jest on zadowalający, choć wiadomo, że zawsze mógłby być wyższy. Wydaje mi się, że lokalni klienci są świadomymi konsumentami. Często jednak przyzwyczajamy się do marki, która nie zawsze jest z danego regionu. Pamiętajmy, że tym, czym kierują się klienci, nie jest bowiem miejsce produkcji, a jakość towaru - mówi Filip Gogolewski, dyrektor Fabryki Wyrobów Cukierniczych „Jago”.
Jego zdanie potwierdza Ryszard Maciejewski, dyrektor Spółdzielni Mleczarskiej „Mlekpol”, Zakładu Mleczarskiego „Osowa”. - Tylko jeśli wyrób będzie dobry, przeciętny Kowalski po niego sięgnie. A musimy pamiętać, że to on właśnie reguluje rynek. Z doświadczenia wiem, że lokalny rynek sprawnie funkcjonuje w Toruniu. Nam, jako firmie zewnętrznej, bardzo trudno było się tam przebić, mieszkańcy miasta woleli kupować „swoje” rzeczy. Akcja promująca miejscowe produkty to bardzo dobry pomysł, w Bydgoszczy jednak tego się nie odczuwa. A wielu firmom by się takie wsparcie przydało, zwłaszcza w tym trudnym czasie. Wiadomo, że gdyby sprzedaż szła dobrze, nie trzeba by się do tego uciekać - dodaje.
<!** reklama>- Nie przygotowujemy żadnej specjalnej kampanii tego typu. Robimy to, co robiliśmy dotąd, czyli przy okazji dużych wydarzeń, które coraz częściej organizujemy, promujemy także nasze marki. Sprawia to, że ludzie z interesującej nas branży, którzy jak przyznają, dotąd tylko przejeżdżali przez Bydgoszcz, teraz kierują się właśnie tutaj. Sądzę, że w przypadku naszych producentów, jak „Jutrzenka” czy „Osowa”, mają oni stałych, bydgoskich klientów, którzy są marce wierni - stwierdza Maciej Grześkowiak, zastępca prezydenta Bydgoszczy.
Co do koszyka?
W Bydgoszczy istnieje wiele zaopatrujących nasze stoły firm. Poza gigantem w branży, czyli „Jutrzenką”, są to między innymi, „Frosta” (mrożonki), „Stovit” (dżemy, marmolady), „Domat” (bakalie, orzeszki), „Edbol” (czekolady).
