https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najlepiej leczy plaża w środku lata

Krzysztof Błażejewski
Sanatoria to jeden z cudów PRL-u. Jeździło się całkowicie za darmo, zwracano nawet koszty przejazdu. Taki dodatkowy bonus dla „świata pracy”, jak mawiano.

Sanatoria to jeden z cudów PRL-u. Jeździło się całkowicie za darmo, zwracano nawet koszty przejazdu. Taki dodatkowy bonus dla „świata pracy”, jak mawiano.

<!** Image 3 align=right alt="Image 81672" sub="W Ciechocinku najpopularniejszym miejscem spotkań kuracjuszy są tężnie z solanką / Fot. Jacek Smarz">Nic dziwnego, że większość traktowała sanatoryjne pobyty jak dodatkowe gratisowe wczasy. Tym bardziej, że przy ówczesnej ubogiej ofercie wakacyjnej pobyt nad morzem czy w górach to było naprawdę coś. Dodatkową zachętę stanowiła możliwość postarania się „po znajomości” o wyjazd do atrakcyjnego miejsca i w dobrym (czytaj: letnim) czasie.

Jak się okazuje, wiele z tej spuścizny pozostało w nas do dziś. Tyle że mamy do wyboru: jechać na leczenie za pieniądze Narodowego Funduszu Zdrowia z własną niewielką dopłatą albo całkowicie za własne środki.

Teoretycznie do sanatorium za pieniądze z NFZ można jeździć nawet kilka razy w roku, jeżeli tylko lekarz uzna, że dla naszego zdrowia tego typu leczenie jest niezbędne.

Skąd kolejki?

Stało się to możliwe dzięki rozporządzeniu ministra zdrowia z 2005 roku. Jego skutek jest jednak dokładnie odwrotny. Wydłużyły się bowiem kolejki oczekujących na tanie pobyty w sanatoriach.

<!** reklama>- Okres oczekiwania na wolne miejsce trwa w tej chwili 14 – 15 miesięcy - mówi Barbara Nawrocka, rzecznik prasowa oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Bydgoszczy. - Codziennie wpływa do nas ponad 100 wniosków. Ich liczba rośnie właśnie w okresie wiosennym. Większość chciałaby bowiem pojechać do sanatorium nad morze i to koniecznie latem. Jest jednak ogólne zalecenie medyczne, by z sanatoriów korzystać raz w roku.

Największym powodzeniem cieszą się Sopot i Kołobrzeg, ale i pozostałe nadbałtyckie kurorty są oblężone. Sanatoria w górach mają już dużo mniejsze powodzenie, i co ciekawe, tu „obłożenie” jest dużo bardziej równomierne w różnych porach roku, a nawet bardziej wyraźne zimą. Czyżby „trendy” stawały się sanatoryjne wyjazdy na narty?

Zdaniem Barbary Nawrockiej, ludzie starsi z kolei wolą wyjazdy do lokalnych uzdrowisk na terenie naszego województwa, jak Ciechocinek czy Inowrocław.

- Jest blisko, więc dojazd nie jest kosztowny – dodaje – a ponadto dla tych pacjentów liczy się możliwość odwiedzania ich przez najbliższych.

Piętnaście tysięcy

Sanatoryjny boom trwa, a nawet nasila się. Każdego roku z województwa kujawsko-pomorskiego do sanatoriów wyjeżdża około 15 tysięcy osób. Mimo tego, że na czas leczenia trzeba w pracy wziąć urlop.

Zdarza się, że pacjenci niemal jednocześnie udają się do kilku lekarzy, czasem różnych specjalności, żeby uzyskać od nich skierowanie do sanatorium. Bywa, że pacjent jeszcze nie zdążył wyjechać, a już podejmuje kolejne starania. Każde skierowanie jest weryfikowane przez lekarza specjalistę w dziedzinie balneoklimatologii, który musi potwierdzić zasadność wysłania pacjenta na leczenie uzdrowiskowe.

O miejscu i terminie leczenia decyduje NFZ. Nie zawsze pokrywa się to z oczekiwaniami pacjentów.

Zupełnie z innej puli do sanatorium można pojechać tanio za środki refundowane przez ZUS i KRUS.

Jeszcze inna sprawa to wyjazdy w stu procentach odpłatne. Tu można w ofertach przebierać, kierując się wyłącznie wysokością kwoty, jaką chcemy przeznaczyć na komfort pobytu i zabiegi leczniczo-zdrowotne.

Inna z kolei kwestia to pobyty na zasadzie tzw. rehabilitacji szpitalnej i w szpitalach uzdrowiskowych. W takich przypadkach jest dokładnie odwrotnie – to NFZ płaci za wszystko, łącznie z dojazdem.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski