Nad grobem nie ma dobrej odpowiedzi

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/maka_wojciech.jpg" >Dlaczego doszło do sytuacji, w której aresztowany w lutym za przemoc w rodzinie wychodzi, a jedenaście dni później zabija nożem swoją konkubinę? Tę samą, która z jego powodu poszła na policję, i tę samą, która potem chciała jedynie zakazu zbliżania się do niej? Odpowiedzieć można wprost, pomijając już wszystkie socjologiczne uwarunkowania - gdyby sąd go nie wypuścił, to tragedii by nie było. Czyli że zawiódł system?

<!** reklama>

W tej chwili działa to tak - zawiadomienie o przemocy powinno skutkować natychmiastowym założeniem Niebieskiej karty. Ta umożliwia działania grup złożonych z pracownika socjalnego i dzielnicowego. To oni kontrolują, co dzieje się w rodzinie. Dzielnicowy może ją odwiedzać tak często, jak uzna to za stosowne.

Sytuacja w Fordonie była na tyle groźna, że Waldemar S. został aresztowany, żeby kogoś nie zabił. Siedział w areszcie, więc dla sądu wyglądało tak, jakby niebezpieczeństwo minęło. Postępowanie z Niebieską kartą się skończyło, bo według polskiego prawa zawiesić go nie można. Waldemar S. pewnie manipulował konkubiną, obiecywał poprawę. Tak się naprawdę dzieje, jak dobrze pójdzie, to niebawem zespół ds. przemocy w rodzinie będzie miał terapeutę, który o technikach manipulacji będzie opowiadał policjantom... A więc dla sądu sytuacja była oczywista - koniec Niebieskiej karty, wniosek o zwolnienie. No, to wypuszczamy.

Dlaczego? Znów zastanawiamy się nad kolejnym grobem... Bo to ten rodzaj zagadki, który nigdy nie daje spokoju. Bo nie ma na nią jednej dobrej odpowiedzi.