Z Roberetm Lubrantem, prezesem Stowarzyszenia „Bezpieczeństwo dziecka”, rozmawia Katarzyna Bogucka.
Jest Pan zadowolony z przepisów dotyczących przemocy w rodzinie?
<!** reklama>Lepszych nie potrzebuję. Z wykonawstwem też nie jest najgorzej. Docierają do mnie sygnały, że sądy nakazują izolować sprawcę od ofiary, a o to przecież chodzi. Jeszcze nie jest to standard, ale mam nadzieję, że w pilnych przypadkach będzie to wkrótce normą. Sędziowie decydują również, by sprawcy byli obligowani do uczestnictwa w programie korekcyjno-edukacyjnym. Osobiście zostawiłem w bydgoskich sądach adresy placówek, które tego typu zajęcia prowadzą. To o wiele skuteczniejsze, niż na przykład nakazywanie pozwanemu wstrzymywania się od spożywania alkoholu (co w przypadku alkoholików jest przecież pozbawione sensu), które sąd z upodobaniem sprawcom przemocy zaleca.
Mówi Pan izolacja, a nie wystarczy eksmisja?
Eksmisja jest zupełnie odrębną sprawa, sprawą cywilną, którą prowadzi się obok postępowania o przemoc w rodzinie. Izolacja zaś to też jakby „eksmisja”, ale jej nakaz oznacza, że sprawca od jutra z mieszkania znika. Nie można go jednak wymeldować czy pozbawić majątku. Jest jeszcze inna broń - zakaz styczności.
Kobiecie opisywanej w tekście wyżej nakaz eksmisji męża nie do końca rozwiązał problem...
Gdy ofiara ucieka z domu, a sprawca nadal w nim mieszka, bo gmina nie wskazała mu lokalu zastępczego, to ja uważam, że popełniono w tej sprawie poważny błąd. Prościej jest dać wspomniany nakaz izolacji, który działa od razu, a nie bawić się w eksmisję także dlatego, że to kosztowna procedura. Komornik za wysłanie jednego listu do gminy z zapytaniem o lokal zastępczy kasuje 2 tysiące złotych, a w Warszawie nawet i więcej. Na szczęście współpraca z prokuratorami układa się coraz lepiej, mają na uwadze możliwość izolacji, reszta należy do sądu, który może podjąć inną decyzję.
Od sądu zależy wszystko...
Zauważam pewien paradoks. Zmieni się wkrótce ustawa o eksmisji i będzie możliwość usunięcia intruza oskarżonego o przemoc z domu bez względu na trwanie lub nie okresu ochronnego. Jednak ważne jest, żeby sąd napisał w postanowieniu, że jest to eksmisja w związku z przemocą w rodzinę i bez wskazania lokalu zastępczego. Jeśli nigdzie nie ma takiej adnotacji, to trzeba wskazać inny dach nad głową. Jest kłopot, ale nie poddawajmy się, bo tym dachem może już być schronisko dla bezdomnych.
Przedstawia Pan bardzo optymistyczną wizję, która kłóci się z rzeczywistością ciągnących się w nieskończoność spraw...
To wcale nie bajka. Podam pozytywny przykład z komisariatu na bydgoskim Szwederowie. Funkcjonariusze w 48 godziny usunęli sprawcę przemocy z mieszkania. Nie była to rodzina patologiczna. Dwoje wykształconych ludzi i przemoc psychiczna ze strony męża. Pierwsza i jedyna interwencja w ich domu. Przyjeżdża patrol, głowa rodziny trzeźwa. Nie ma problemu alkoholowego. Policja zapytała kobietę, czy składa zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Odpowiedziała, że tak. Policja skuła sprawcę i zabrała go na komisariat. To był piątek. Zapadła decyzja, że gość zostanie w areszcie przez 24 godziny. W sobotę policja ściągnęła z domu prokuratora. Ten przedstawił zarzuty. W efekcie mężczyzna z nakazem izolacji, z zakazem styczności z ofiarą i z dozorem policyjnym podjechał z funkcjonariuszami pod dom. W godzinę się spakował i od tego dnia, z tego co wiem, nie pojawił się w mieszkaniu. Więc jednak można skutecznie i szybko interweniować.