W Bydgoszczy jest zbyt mało mieszkań socjalnych. Wkrótce może okazać się, że gmina srogo za to zapłaci.
- Niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego pozwala właścicielom mieszkań, w drodze sądowej, żądać od gminy odszkodowania w pełnej wysokości czynszu, jaki płaci człowiek z wyrokiem eksmisji, ale nadal zamieszkujący lokal - mówi Janusz Nowak, prezes Bydgoskiego Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości.
<!** reklama left>Zwykle są to ci, którzy oczekują na przyznanie lokalu socjalnego. Dotychczas też można było sądzić się o odszkodowanie, ale jego wysokość była jedynie różnicą między czynszem regulowanym a czynszem wyznaczonym choćby przez mieszkaniowe spółdzielnie. - Mogłoby to być od 200 do 300 złotych - mówi Grzegorz Banach, wiceprezes Fordońskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - My nie występowaliśmy do sądu przeciw gminie o odszkodowanie za mieszkających „eksmitowanych”. Spółdzielnia mieszkaniowa jednak na tym nie traci, bo każdy nasz członek posiada wkład mieszkaniowy. Z niego po skutecznej eksmisji spłacane jest zadłużenie lokalu.
Dla kamieniczników tacy „nietykalni” lokatorzy to jednak ogromny problem. Tym bardziej, że gmina nie wykorzystuje możliwości pozyskania mieszkań socjalnych. Może na przykład opłacać mieszkania o niskim standardzie u prywatnych właścicieli. - Właściciel ma pieniądze z czynszu, ludzie mają dach nad głową, a miasto nie musi budować mieszkań socjalnych - uważa prezes Janusz Nowak. - We wrześniu postanowimy, w jaki sposób zareagujemy na nowe zasady prawne.
Gmina ma więc jeszcze trochę czasu, żeby oswoić się z potencjalnymi roszczeniami prywatnych właścicieli. Już teraz jednak wiadomo, że będą problemy.
- Pieniędzy na ten cel w wydziałowym budżecie nie mamy - mówi Małgorzata Szemiot-Połoczańska z bydgoskiego ratusza. - Negocjowaliśmy z właścicielami wynajem lokali na cele socjalne, ale nie byli tym zainteresowani - odpiera zarzuty.
