https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na osobisty rozkaz Adolfa Hitlera?

Krzysztof Błażejewski
Dzięki niemieckim historykom powoli dowiadujemy się coraz więcej o hitlerowskich zbrodniach w Polsce. Przyznają oni, że to Bydgoszcz była w pierwszych dniach września 1939 r. „epicentrum ludobójstwa”, gdzie nastąpiło „mordercze crescendo”.

Dzięki niemieckim historykom powoli dowiadujemy się coraz więcej o hitlerowskich zbrodniach w Polsce. Przyznają oni, że to Bydgoszcz była w pierwszych dniach września 1939 r. „epicentrum ludobójstwa”, gdzie nastąpiło „mordercze crescendo”.

<!** Image 2 align=right alt="Image 143828" sub="Jedno z kilku zachowanych zdjęć z egzekucji na Starym Rynku w Bydgoszczy 9 i 10 września 1939 r. Pierwszego dnia rozstrzeliwało komando Helmuta Bishoffa z Einsatzgruppe IV, drugiego dnia - żołnierze z 1. Pułku Łączności Lotniczej.">„Pomnik na Starym Rynku to najważniejsze historyczne sacrum Bydgoszczy. Stoi w miejscu, gdzie w bruk wsiąkła w pierwszych dniach września 1939 roku krew. Nikt jednak nie wie, ile osób tam zginęło: 20, 50, a może prawie 100? I ile egzekucji miało miejsce: trzy, dwie, a może tylko jedna?” - tak pisałem na łamach „Expressu” przed kilkoma laty.

Słowa te pozostawały aktualne aż do ostatnich miesięcy 2009 r. Do chwili publikacji książek młodego niemieckiego historyka Jochena Böhlera („Einsatzgruppen w Polsce” i „Wehrmacht w Polsce”).

Ma rację Böhler pisząc: „w polskiej literaturze wiedza o przygotowaniach berlińskiej centrali gestapo, kripo i SD do ataku na Polskę jest nadal w znacznym stopniu szczątkowa”. Niemieckiemu historykowi udało się dotrzeć do nieznanych dotąd dokumentów. Twierdzi on: „Przechowywane w filii Bundesarchiv w Ludwigsburgu akta powojennych zachodnioniemieckich śledztw przeciwko byłym członkom tych jednostek (Eisatzgruppen) okazały się prawdziwą kopalnią informacji o ich losach w czasie wojny”.

<!** reklama>I rzeczywiście. Poblikacje Böhlera rzucają nowe światło na masowe mordy w Bydgoszczy w pierwszych dniach okupacji z egzekucjami na Starym Rynku na czele. Możemy nie tyle poznać osoby odpowiedzialne za te zbrodnie, bo te nazwiska znaliśmy od dawna, ale dowiedzieć się, kto w jakiej występował roli.

Urodzony morderca

Jeszcze dziś w literaturze spotkać się można ze sformułowaniem, iż Eisatzgruppen utworzone zostały wiosną 1941 r., przed atakiem na ZSRR. Mało kto wiedział wcześniej o działalności tych oddziałów specjalnych już w czasie kampanii polskiej. W Bydgoszczy działały EG IV, V i Einsatzkommando 16. Dowódcą EG IV, sformowanej we wsi Krosin koło Drawska Pomorskiego, był Lothar Beutel. Na czele oddziału Einsatzkommando I/IV, które weszło do miasta razem z pierwszymi jednostkami Wehrmachtu 5 września, stał sturmbannfuehrer Helmuth Bishoff. Dotąd znany był głównie jako piewca własnej sławy w cudem ocalałych z wojennej pożogi listach, nadsyłanych w czasie wojny do bydgoskiego radcy Froesego, piszącego kronikę „powrotu miasta do Rzeszy w 1939 roku”.

Bishoff pochodził ze śląskiego Głogowa. W chwili agresji na Polskę miał 31 lat. Do NSDAP wstąpił jako 22-letni student prawa. Po studiach podjął pracę w tajnej policji. W 1935 r. został szefem gestapo w Legnicy, a potem pełnił tę funkcję w Koszalinie.

Bezpośrednio po wejściu do Polski Bishoff osobiście rozkazał rozstrzelać dwóch pierwszych więźniów, cywilów. Rolnika za to, że nie ostrzegł Niemców o zaminowaniu pola, właściciela młyna natomiast za to, że z budynku strzelało polskie wojsko. W Nakle osobiście zastrzelił przechodnia na ulicy. Nawet jego bliski kolega, szef kolejnego komanda, Walter Hammer, jeszcze w czasie wojny wyraził się o Bishoffie jako wyjątkowo brutalnym człowieku.

Dowódcy Einsatzgruppen i wchodzących w ich skład komand spotkali się 18 sierpnia na odprawie w Berlinie. Usłyszeli tam od Himmlera, że w ramach zwalczania ruchu oporu i jego grup wszystkie środki w Polsce będą dozwolone. Decyzje zapadać miały zatem na miejscu, po ewentualnej konsultacji z Berlinem.

W Bydgoszczy, według Böhlera, Bishoff ściśle współpracował z gen. mjr. Waltherem Braehmerem, „panem na mieście” ze strony Wehrmachtu. „Nadawali na tych samych falach” - napisał historyk po lekturze dokumentów. Zapewne dlatego (mimo iż pierwsze zbiorowe egzekucje zostały dokonane przez hitlerowców 4 września w Częstochowie) „Bydgoszcz i okolice stały się epicentrum ludobójstwa w Polsce w 1939 roku”, które swoje „mordercze crescendo” osiągnęło 10 września.

Mężczyźni, czyli zabójcy

Wykonywane od 5 września doraźne egzekucje więźniów w koszarach artylerii i na ulicach Bydgoszczy zgadzały się w pełni z tajnymi instrukcjami Himmlera wydanymi 3 września. Domagał się on, by „powstańcy” byli zastrzeleni na miejscu, jeśli się poddadzą lub jeśli zostanie stwierdzone, że osoba cywilna posiada broń.

Raporty dowódcy Einsatzgruppe IV, Lothara Beutela, o licznych przypadkach śmierci bydgoskich volksdeutschów 3 i 4 września oraz ostrzale wojsk niemieckich, prowadzonym przez cywilów już po zajęciu przez hitlerowców miasta, po dotarciu do Berlina trafiły na biurko Hitlera, który, zdaniem Böhlera, osobiście nakazał Himmlerowi, aby grupa specjalna przeprowadziła w Bydgoszczy 9 września akcję represyjną na szeroką skalę.

Egzekucje na Starym Rynku były zatem tylko fragmentem wielkiego mordu, w którym uczestniczyły, m.in., oddziały Bishoffa i policji gen. Mülverstedta. Naczelne Dowództwo Wehrmachtu nakazało gen Braemerowi, aby „nie przeszkadzał” w egzekucjach. Generał gorliwie rozkaz spełnił, dodatkowo pomagając - wydał na śmierć około 500 więźniów przetrzymywanych w koszarach przy ul. Gdańskiej.

Edmund S., w 1939 r. policjant pomocniczy w Bydgoszczy: „Policjanci z naszego rewiru, wśród nich i ja, zostali wysłani do obstawienia Rynku. Dzięki temu mogłem obserwować egzekucję. Została przeprowadzona przez jednostkę w sile co najmniej 40-50 ludzi. Była to jednostka SS albo SD. Mieli mundury feldgrau z czarnym paskiem na rękawie i małymi, czarnymi wyłogami na kołnierzu. Ludzi ustawiono twarzą do ściany i zastrzelono od tyłu z karabinów maszynowych. (...) ustawieni na Rynku do rozstrzelania ludzie 3-4 godziny musieli stać z podniesionymi rękoma, prażąc się w upale”.

W rzeczywistości egzekucje przeprowadzali członkowie Einsatzgruppen IV.

Następnego dnia, 10 września, rozkaz wykonania drugiej i ostatniej już publicznej egzekucji na Starym Rynku wydał osobiście Braemer. Strzelał 1. Pułk Łączności Lotniczej, będący w dyspozycji Braemera.

Bishoff tego dnia spełniał inną „ważną misję”. Jak wynika z zeznań Ericha M., podczas przesłuchania przed niemieckim prokuratorem 30 listopada 1964 r., Bishoff bezpośrednio przed akcją „oczyszczania” Szwederowa wygłosił do zebranego oddziału mowę. Wywodził w niej, że trzeba pomścić dokonane na volksdeutschach zbrodnie. Dlatego też „należy zastrzelić wszystkich zastanych polskich mężczyzn, bez względu na to, czy mają broń czy nie”. Chociaż on sam nie może oficjalnie akceptować takiego postępowania, bo nie zostało jednoznacznie zarządzone przez berlińską centralę, ale każdy może podczas tej obławy „okazać się prawdziwym mężczyzną”.

Według szacunków Ericha M., tego dnia „udało się” zamordować 120 Polaków, strzelając, m.in., do obłożnie chorego i przechodniów.

Kolejnych około 150 aresztowanych tego dnia zostało rozstrzelanych poza miastem w ciągu dwóch następnych dni przez oddziały pod dowództwem Waltera Hammera i Bishoffa. Gdzie te egzekucje się odbyły, nie wiadomo. Czy ich miejscem mógł być Tryszczyn?

11 września Bydgoszcz opuścił gen. Braemer, a dwa dni później cała Einsatzgruppen IV przeniosła się do Olsztyna.

Kariera Bishoffa po akcji w Bydgoszczy rozwijała się szybko. Mimo że po kampanii polskiej prowadzone było przeciwko niemu dochodzenie w sprawie rabunków w Białymstoku.

Bo Helmuth był chory

Helmuth Bishoff wojnę przeżył. Przez 21 lat po jej zakończeniu nikt go z przeszłości nie rozliczał. Dopiero w 1966 r. został wezwany do prokuratury w Kolonii. Nie miał jednak odpowiadać za swoje postępki w Polsce, lecz za zbrodnie w zakładach Dora, popełnione zimą 1945 r. Śledztwo trwało bardzo długo. Niebawem, podobnie jak Lothar Beutel i Walter Hammer, został aresztowany i miał odpowiadać za swoje zbrodnie w Bydgoszczy. W 1971 r. jednak postępowanie zostało umorzone.Trzy lata później Bishoff został uznany za niezdolnego do uczestniczenia w procesie w sprawie Dory. Sprawę zamknięto. Były organizator masowych mordów w Bydgoszczy miał wówczas 66 lat. Kolejny akt oskarżenia za zbrodnie w Poznaniu przeciwko niemu wpłynął do sądu w Hamburgu w 1976 r., nie miało to już jednak praktycznego znaczenia.

Spośród wszystkich członków Einsatzgruppen w Polsce za zbrodnie popełnione w Bydgoszczy przed sądem stanęli tylko w 1966 r. w Monachium Jakob Loelgen i Horst Eichler. Zostali uniewinnieni. Taki stan Jochen Böhler określa jednym słowem: skandaliczny. Jako jedyne wyjaśnienie podaje przekonanie niemieckich sędziów, że podczas agresji na Polskę hitlerowcy zabijali pod wpływem wzburzenia na wieść o zbrodniach polskich popełnionych na volksdeutschach.

Opinia

<!** Image 3 align=right alt="Image 143828" sub="Fot. Krzysztof Błażejewski">Prof. dr hab. Aleksander Lasik, historyk z UKW w Bydgoszczy:

- Sama idea powstania Einsatzgruppen jest jasna. Pojawiają się one w 1938 r. podczas zajmowania Sudetów jako specjalne oddziały SS. Podczas agresji na Polskę ich rola jako zawodowych „oczyszczaczy”, a raczej wyspecjalizowanych morderców, została sprawdzona w praktyce. Do czasu masowego Holokaustu w Auschwitz i innych obozach śmierci Einsatzgruppen „doskonale” tę rolę spełniały. Dość dobrze znana jest ich działalność na terenie byłego ZSRR, gdzie w ciągu pierwszego roku działania liczące ok. 3000 ludzi jednostki wymordowały pół miliona osób!

Polska stała się zatem pod tym względem swego rodzaju poligonem doświadczalnym realizacji obłąkańczej i ludobójczej polityki władz III Rzeszy. Przez długie lata o członkach tych oddziałów, a przede wszystkim ich dowódcach, w Polsce wiadomo było bardzo mało. Niemcy dbali, by ich zbrodnicze czyny były tajne, a akta - niszczone. To z tego powodu po zakończeniu wojny Polska, m.in., nie występowała o ekstradycję członków Einsatzgruppen. Obwiniano o masowe zbrodnie w 1939 r. Wehrmacht, który dysponował w tym czasie władzą wykonawczą, podczas gdy rzeczywiści sprawcy pozostawali w ukryciu.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski