Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na kosmicznym tropie

Tomasz Skory
Rafał Pawłaszek, współtwórca bydgoskiej firmy Sybilla Technologies
Rafał Pawłaszek, współtwórca bydgoskiej firmy Sybilla Technologies Tomasz Czachorowski
To było szalone, miało swoje perturbacje, ale koniec końców udało się nam stworzyć oprogramowanie, które samo prowadzi obserwacje nieba w obserwatoriach na całym świecie - mówi Rafał Pawłaszek, współtwórca bydgoskiej firmy Sybilla Technologies, Lidera Innowacji Pomorza i Kujaw 2016, w rozmowie Tomaszem Skorym.

Podejrzewam, że nie będzie to łatwa rozmowa, skoro będziemy mówić o kosmicznych technologiach...
Koncepcyjnie to, co robimy jest proste. Dziedzina pewnie jest nietypowa, ale w Kujawsko-Pomorskiem, a szczególnie w Toruniu, dobrze znana.

Sybilla powstała w 2011 roku przy Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika. Jak wyglądały jej początki?
Razem z kolegą ze studiów, Piotrem Sybilskim, chcieliśmy tworzyć gry komputerowe z dziedziny psychologii. Mieliśmy doświadczenie w programowaniu, a jest zapotrzebowanie na takie produkty. Z wykształcenia jesteśmy jednak astronomami. Gdzieś po drodze w CAMK pojawił się projekt Solaris, do którego zostaliśmy zaproszeni, z początku jako doktoranci, a później jako partnerzy. Celem projektu jest poszukiwanie gwiazd w układach podwójnych, czyli krążących wokół siebie. Technologicznym zadaniem projektu było natomiast stworzenie sieci teleskopów, którą można by było zarządzać z Torunia. Chcieliśmy ją początkowo oprzeć na istniejącym już oprogramowaniu, ale brakowało takich rozwiązań, które by nas satysfakcjonowały. Postanowiliśmy więc opracować własne i tak powstał Abot.

Abot to oprogramowanie do robotycznego zarządzania obserwatoriami. Ale co to właściwie oznacza?
Teleskopem można zarządzać na kilka sposobów. Przede wszystkim manualnie, czyli ktoś sam przychodzi do obserwatorium, nastawia teleskop i obserwuje niebo w nocy. Można też robić to za pomocą komputera i zdalnie, bo też jest do tego odpowiednie oprogramowanie. Ale te rozwiązania wymagają, by człowiek cały czas siedział przy tym teleskopie czy komputerze. Są jednak branże, w których cały proces biznesowy czy technologiczny jest zautomatyzowany. I my coś takiego postanowiliśmy zrobić dla branży astronomicznej. To było szalone, miało swoje perturbacje, ale koniec końców udało się nam stworzyć oprogramowanie, które samo prowadzi obserwacje nieba w obserwatoriach na całym świecie. Ta sieć cały czas działa, nawet teraz, jak rozmawiamy i nikt nie musi do niej wcale zaglądać. I dla przykładu, w projekcie Solaris wszystkie dane, które są zbierane, są przesyłane do bazy w Toruniu, gdzie naukowcy mogą nad nimi pracować.

A skąd ten sprzęt wie, co ma obserwować? Człowiek nastawi sobie teleskop na to, co go interesuje, a robot?
Wiedząc jaki mamy cel naukowy, tworzymy pewien plan obserwacyjny - kolejkę obiektów, które chcemy obserwować. Właśnie ten proces możemy zautomatyzować. Każde z obserwatoriów wyposażone jest w sensory pogodowe i środowiskowe, które decydują o tym, czy dany teleskop może prowadzić w danym momencie obserwacje. Cała automatyka polega na tym, że system jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy jest gotowy na obserwację wskazanych obiektów i szybko zaadaptować się do danej sytuacji. Wszystko jest robione na poziomie szybkości komputera, sprawniej niż bylibyśmy w stanie to zrobić sami. Przykładowo, w projekcie Solaris liczba obserwacji waha się w zależności od pogody od 200 do nawet 2500 na noc. To bardzo dużo. Człowiek sam nie dałby rady tylu przeprowadzić.

Naukowcy nie wolą odkrywać nieba sami?
Wielu naukowców wciąż lubi obserwować w nocy niebo, ale powoli zdają oni sobie sprawę, że obserwacje - choć są na swój sposób romantyczne - zabierają czas i po prostu męczą. A w astronomii naukowej nie chodzi o to, żeby robić obserwacje, tylko by poznawać Wszechświat, a w tym celu trzeba analizować dane. Poza tym wykorzystywanie robota do prowadzenia obserwacji pozwala obniżyć koszty na kilku poziomach.

Na czym to polega? I co właściwie generuje koszty tych obserwacji?
Przede wszystkim, obserwator musi dotrzeć do obserwatorium, więc pojawiają się koszta transportu. Poza tym taka osoba musi być odpowiednio przygotowana, a często dodatkowo w pomieszczeniu musi być z nią operator - dochodzą koszta osobowe. Jest w tym pewien romantyzm, że można pojechać sobie do takiego egzotycznego kraju jak Chile czy RPA, ale to bardzo droga przyjemność. Często jest też tak, że jedzie się na konkretny termin obserwacyjny, ale nie ma pogody i trzeba wykupić kolejny termin. Dochodzi też kwestia wydajności. Człowiek nie jest optymalnym bytem, bo może być zmęczony i popełniać błędy, na przykład za wcześnie lub za późno zamknąć sprzęt. Dodatkową zaletą naszego oprogramowania jest więc to, że osoba, która z niego korzysta, nie może wyrządzić mu krzywdy. Nie może zjechać zbyt nisko teleskopem czy zrobić coś nieprzyjemnego dla kamery.

Jak Abot wpływa na bezpieczeństwo teleskopów?
Przede wszystkim oprogramowanie nie pozwoli na otwarcie kopuły, gdy sensory wykryją deszcz, wiatr czy inne zjawiska, które mogłyby go uszkodzić. Jest też kwestia zabezpieczenia elektrycznego. Kiedy nastąpi przerwanie dopływu prądu, to mamy jeszcze zapas czasu dzięki bateriom na prowadzenie obserwacji. Jeśli napięcie nie wróci, to kopuła się zamyka, a teleskop sam się ustawia w pozycji bezpiecznej. Do tego dochodzi kwestia monitorowania sprzętu i redundancji, by uniknąć sytuacji, że jak coś się zepsuje, to nie będzie można prowadzić obserwacji przez kolejny miesiąc.

Kto korzysta z Waszych rozwiązań?
Pod naszym oprogramowaniem zarządzane jest obecnie osiem obserwatoriów na całym świecie. Chcielibyśmy oczywiście, by było ich jeszcze więcej, natomiast - jak wspomniałem - wciąż dużo naukowców-romantyków lubi osobiście prowadzić obserwacje. Oferujemy swoje oprogramowanie również dla instytucji. Korzystają z niego naukowcy z BlackGEM, MeerLICHT, Instytutu Maxa Plancka oraz brytyjskiego Open University. Swoje rozwiązania tworzymy także w ramach Europejskiej Agencji Kosmicznej, z którą podpisaliśmy kontrakt na znalezienie sposobu przyspieszenia procesu wynajdywania i śledzenia satelitów albo planetoid. Takie filmy jak „Grawitacja” czy „Armageddon” pokazują, jakie są niebezpieczeństwa związane z tymi obiektami. Patrząc w przyszłość, to, co robimy jest więc dla nas bardzo interesujące.

Zanim rozwinęliście skrzydła, musieliście znaleźć sponsorów. Odbijaliście się od drzwi czy od razu zauważono potencjał Waszego projektu?
Wiedzieliśmy, do kogo chcieliśmy pojechać. Zastanawialiśmy się wprawdzie na początku, czy jesteśmy w stanie znaleźć w Polsce możliwości inwestycyjne, ale poza projektem Solaris, który jest nietypowy, bo finansowany z Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych, było bardzo małe zainteresowanie ze strony polskich inwestorów. Może to wynikało częściowo z tego, że jako Polska nie byliśmy wtedy jeszcze członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej i nie mieliśmy tym samym dostępu do pewnego rynku. Dlatego w poszukiwaniu inwestorów wyjechaliśmy za granicę. Zrobiliśmy tournée po Europie, prezentując, co mamy do zaoferowania. W pewnym momencie dostaliśmy odpowiedź, że jest chęć partnerstwa strategicznego i skorzystaliśmy z tego. To był strzał w dziesiątkę, bo się bardzo rozwinęliśmy i możliwości kontraktowe nam się bardzo otworzyły. Dzięki temu dziś jesteśmy przygotowani do potrzeb rynkowych, jakie ma ESA. Tam widzimy swoją teraźniejszość i bliską przyszłość.

Mieliście też okazję zaprezentować się w Dolinie Krzemowej...
Zaczynaliśmy w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości w Toruniu, gdzie wystartowaliśmy w programie Business Mixer. Wyróżniono nas jako start-up o największym potencjale na przyszłość i w nagrodę wybraliśmy się na trzytygodniowe szkolenie do Krzemowej Doliny. Było to bardzo ciekawe doświadczenie, tym bardziej że NASA też ma tam swoje siedziby. Pomyśleliśmy, że pokażemy, że jesteśmy w stanie - a przynajmniej próbujemy - w optymalny sposób śledzić wspomniane satelity i planetoidy. Natomiast tam bardziej interesowano się tematami B2B, co z punktu widzenia inwestorów jest naturalne, bo wiedzą, jak przeliczyć je na zyski. Cały czas jesteśmy otwarci i rozmawiamy z niektórymi podmiotami, natomiast rynek amerykański jest rynkiem stabilnym wewnętrznie. Kluczową strategią jest przyciągnięcie firm do siebie - firma musi stworzyć w Stanach swoją siedzibę i tam mają pozostać własności intelektualne. A my chcielibyśmy zatrzymać te własności intelektualne w Europie.

Konkurencji dużej chyba nie macie? Przed kilku laty były tylko dwa podobne projekty - w Czechach i właśnie w Stanach.
Jeśli mówimy o oprogramowaniu sprzedażowym, to się dalej nie zmieniło. Cały czas jest rozwijany czeski system RTS2 i amerykański ACP. Swego czasu w Niemczech narodził się też pomysł, by stworzyć pewne interfejsy komunikacji z teleskopami, ale po jakimś czasie spowolnił ze względu na brak finansowania. Największym problemem było to, że każdy teleskop to oddzielny byt i stworzenie wspólnego interfejsu ponad wszystkim to bardzo trudne zadanie. Natomiast prędzej czy później na pewno coś takiego powstanie.

Niedawno zostaliście docenieni za swoje rozwiązania w naszym regionie...
Jest to dla nas wielkie wyróżnienie i to podwójne, bo otrzymaliśmy tytuł Lidera Innowacji Pomorza i Kujaw wśród małych przedsiębiorstw, a także Nagrodę Specjalną Prezydenta Bydgoszczy. Cieszymy się, że to, co robimy jest zauważane i doceniane, szczególnie w Kujawsko-Pomorskiem, gdzie astronomiczne tradycje i renoma Kopernika wciąż się utrzymują. Natomiast nie powinniśmy spoczywać na laurach i tylko patrzeć na historię. Ta historia jest cały czas żywa i chcemy, by rozwijała się dalej.

Jakie macie plany na przyszłość?
Chcielibyśmy utrzymać ten profil rozwojowy, który mamy teraz. Widzimy zapotrzebowanie w kwestii zabezpieczania satelitów, oczywiście poprzez ich obserwację. Musimy wiedzieć, jakie są wokół nich warunki, czy w pobliżu nie znajdują inne satelity lub śmieci kosmiczne, które mogłyby je uszkodzić. A to jest przyszłościowo bardzo ciekawy rynek. Mamy w końcu usługi telekomunikacyjne, które się bardzo mocno opierają na satelitach. Samsung planuje wynieść na orbitę 4 tys. satelitów, SpaceX planuje wynieść kolejne 4 tysiące. Zwiększy się ruch na niebie, a to rodzi też niebezpieczeństwo. A my za pomocą naszego oprogramowania i sieci, którą zarządzamy, jesteśmy w stanie zaoferować śledzenie tych obiektów.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera