https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na Hornie zdani tylko na siebie

Tekst Sławomir Kabat Zdjęcia Antoni Bigaj
- Opływając przylądek Horn, żeglarze zdani są tylko na własne siły. Dlatego nestor żeglarstwa kapitan Aleksander Kaszowski ostrzegał mnie: jedną ręką pilnuj jachtu, a drugą siebie - mówił Antoni Bigaj.

- Opływając przylądek Horn, żeglarze zdani są tylko na własne siły. Dlatego nestor żeglarstwa kapitan Aleksander Kaszowski ostrzegał mnie: jedną ręką pilnuj jachtu, a drugą siebie - mówił Antoni Bigaj.

<!** Image 2 align=none alt="Image 170273" sub="Zdobywcy Hornu w komplecie na pokładzie „Solanusa”: od lewej Antoni Bigaj, Roman Nowak, Bronisław Radliński, Włodzimierz Palmowski, Jarosław Pietras, Witold Kantak.">29 marca załoga bydgoskiego jachtu „Solanus”, którego armatorem jest LOTTO Bydgostia WSG Bank Pocztowy, dokonała wielkiego wyczynu porównywalnego z „żeglarską wspinaczką na ośmiotysięcznik” - opłynęła przyjądek Horn, najdalej wysunięty punkt Ameryki Południowej.

Miejsce to cieszy się złą sławą wśród żeglarzy, bo wielu z nich z powodu silnych sztormów straciło tam życie.

Bydgoszczanie w rejs „Morskim szlakiem Polonii 2010-2011” dookoła obu Ameryk” wypłynęli 16 maja 2010 roku z Gdańska. Najpierw skierowali się w kierunku Arktyki, pokonując wśród gór lodowych wyjątkowo trudne Przejście Północno-Zachodnie w Cieśninie Beringa. Następnie wzdłuż zachodniego wybrzeża opłynęli obie Ameryki. Etap na Horn rozpoczęli z Valparaiso w Chile.

<!** reklama>- Zanim jacht wyruszył na jeden z dwóch najtrudniejszych punktów wyprawy, musiał przejść obowiązkowy przegląd techniczny - mówił komandor sekcji Antoni Bigaj, który marzył o tym wyczynie od 40 lat. - Na rutynową czynność z powodu „maniany” (jutro) czekaliśmy blisko tydzień.

Rozmawiając z miejscowymi żeglarzami, dowiedzieliśmy się, że o tej porze roku najbezpieczniejsze przejście jest około 50 mil od brzegu, gdzie głębokość wynosi 4 km, następnie spada do 2 km, a dantejskie sceny dzieją się kilkaset metrów od brzegu, gdzie woda kotłuje się. My trafiliśmy na spokojniejszą wodę i minęliśmy Horn lewą burtą oglądając go z odległości 2,5 mili (4 km).

Zdjęcia, które prezentujemy (m.in. skaczących delfinów), wykonane były w bezpiecznych warunkach, na „spokojnym” akwenie, przy wietrze do 8 stopni w skali Beauforta. Wielokrotnie jednak członkowie naszej załogi trafiali na o wiele większy sztorm.

- Wybór drogi daleko od brzegu powodował, że w nocy przy ogromnej fali, która zalewała pokład, momentami kierowałem się podmuchem wiatru, aby utrzymać kurs - dodaje Antoni Bigaj. - W takich warunkach człowiek zdany jest tylko na własne siły w walce z żywiołem, bez szans na pomoc z zewnątrz. Służby ratownicze mogą najwyżej wyłowić ciało lub jacht. Nam szczęście sprzyjało.

Obok Antoniego Bigaja historycznego wyczynu dokonali stali członkowie załogi, którzy żeglują od Gdańska: kapitan Bronisław Radliński, Roman Nowak, Witold Kantak oraz Jarosław Pietras (płynął odcinek od Vancouver) i Włodzimierz Palmowski (z Valparaiso).

Załoga „Solanusa” jako pierwsza w historii polskiego żeglarstwa podczas jednego rejsu opłynęła Horn i Przejście Północno-Zachodnie.

Trzej stali członkowie załogi po 332 dniach żeglowania kierują się w stronę Buenos Aires. W Gdańsku spodziewani są w październiku 2011 r.

Zobacz galerię: Na Hornie zdani tylko na siebie

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
madaga
Żeglarze Jesteście Wielcy :)
O
OFICER
dumni! Szczerze gratuluję odwagi dokonania tego rejsu! Zazdroszczę towarzyszącego Wam w rejsie dreszczyku emocji - strachu! Satysfakcji jego opanowania - Zwycięstwa w boju z nieobliczalną naturą! GRATULUJĘ !
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski