Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

My na Nobla nie idziemy, mamy robić coś użytecznego

Dorota Witt
W dziedzinach ścisłych lepiej radzą sobie mężczyźni - tak mówi stereotyp. Prawda to czy fałsz?

O trudnym porozumieniu nauki z biznesem mówi dr ANNA SZKULMOWSKA, fizyk doświadczalny z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, członkini zespołu, który zbudował tomograf optyczny.

<!** Image 3 align=right alt="Image 199978" sub="[Fot.: Jacek Smarz]">W dziedzinach ścisłych lepiej radzą sobie mężczyźni - tak mówi stereotyp. Prawda to czy fałsz?

Tak się opowiada, ale doświadczenie uczy mnie czegoś zupełnie innego. Zaczynając od szkoły podstawowej, przez liceum - w klasach, do których chodziłam, z matematyki lepsze były dziewczyny. Na studiach na fizyce znacznie wyższe oceny mają dziewczyny niż chłopcy. Dziewczęta są wręcz predestynowane do studiowania kierunków ścisłych, bo doskonale radzą sobie z przedmiotami wymagającymi systematycznej pracy i dobrej organizacji. Widać to przy kompletowaniu zespołów naukowych.

Często szuka się kobiet, bo są bardziej precyzyjne, cierpliwe. Nie chcę przez to powiedzieć, że mężczyźni nie potrafią tacy być, bo potrafią, ale obecność dziewczyn w zespole gwarantuje pewną jakość jego pracy. Mężczyźni mogliby tu nawet narzekać, że oto rodzi się inny stereotyp, wskazujący na wyższość kobiet.

Odbyła Pani kilka staży na zagranicznych uczelniach. Jak studiuje się na świecie?

Pamiętam słowa szefa pewnej dużej organizacji europejskiej: „Dziewczyny mają takie same możliwości jak chłopcy, ale trzeba je trochę bardziej zachęcić do tego, by to wykorzystały, bo nie wierzą w siebie”. Chyba muszę się z tym zgodzić, ale też dodać, że coraz chętniej wybieramy bylejakość. W tym roku byłam na uniwersytecie w Stanfordzie. W oczy rzuciło mi się, że dwudziestodwuletni studenci amerykańscy marzą, by zmienić świat, chcą być kolejnymi Markami Zuckerbergami czy prezesami Googla. <!** reklama>

Wróciłam i spojrzałam na polskich dwudziestodwuletnich studentów. Też marzą - by po studiach mieć bezpieczny etacik. Chcą zaliczać egzaminy na tróje, a nie być najlepszymi. Młody Amerykanin potrafi rzucić pracę na pół roku, by za darmo zająć się czymś, w co wierzy, co może przynieść mu sukces. Mnie nigdy nie wydawało się, że czegoś nie mogę. Co prawda, kiedy wybierałam studia, bardzo chciałam iść na biologię molekularną na Wojskową Akademię Techniczną, ale wtedy przyjmowali tylko chłopców. Już rok czy dwa lata później mogły tam aplikować również dziewczyny.

To jednak niczego nie zmieniło, bo wybrałam coś równie interesującego. Niechęć do ścisłych nie ma płci - i u nas, i na świecie. Nie mogę się nadziwić, dlaczego mamy tylu chętnych do studiowania zarządzania i marketingu czy psychologii. Rocznie na rynek pracy wychodzi kilka tysięcy absolwentów tych kierunków. Przy takiej konkurencji zauważeni mogą być tylko najwybitniejsi z wybitnych. Razem ze mną fizykę kończyło 20 osób. To daje skalę porównawczą.

Fundacja Aleksandra Jabłońskiego, której Pani prezesuje, ma łączyć lokalny biznes i naukę. Udaje się?

Naukowcy nie są przyzwyczajeni do prac zleconych na rzecz przedsiębiorców, ci z kolei nie są przyzwyczajeni, by płacić naukowcom za technologie. Kiedy biznesmen prosi nas o rozwiązanie problemu, zazwyczaj przedstawiamy skomplikowane, lecz najlepsze rozwiązania, które dla niego są jednak za drogie. Każdy musi pójść na jakieś ustępstwa, ale to się udaje. Ludzie zaczynają doceniać efekty porozumienia na linii naukowiec - przedsiębiorca.

Kiedy zaczynałam pracę nad doktoratem, postrzegano nas jako tych, którzy sobie trochę pokręcą śrubkami. Teraz wreszcie prace w dziedzinie nauk stosowanych stały się ważne i dostrzegane. To, że budowany u nas tomograf optyczny udało się wdrożyć do szerokiej produkcji, że urządzenie sprawdza się w diagnostyce, ustawiło nas na wyższym poziomie wśród naukowców. Pamiętam swoje początki w grupie profesora Andrzeja Kowalczyka, która zaczynała prace nad budową prototypu tomografu. Nam, żądnym sukcesu młodym naukowcom, mówił wtedy: „My na Nobla nie idziemy, mamy robić coś użytecznego”. Wszystkim nam się wtedy udało. Zaczynaliśmy w szóstkę, dziś zespół liczy ponad 20 osób.

W fundacji pracujecie też nad przystosowaniem system kształcenia do potrzeb rynku pracy. Czego dziś pracodawcy wymagają od absolwentów fizyki?

Nie mamy problemu z kształceniem kadry naukowej, bo uczymy według naszych zasad. Problem jest z tymi, którzy po studiach mają być świetnymi pracownikami przeróżnych firm. Wymagań ich pracodawców już tak dobrze nie znamy. Na fizyce studenci są przyzwyczajeni do samodzielnego rozwiązywania problemów, szukania rozwiązań w sposób systematyczny, do przejrzystego prezentowania wyników analiz i wniosków.

To daje szeroki wachlarz umiejętności. Poza tym, kiedy student fizyki opanuje fizykę kwantową, wie, że już nic go w pracy zawodowej nie zaskoczy, że nie ma nic bardziej skomplikowanego ponad to, co stworzyła natura. To daje mu miłe poczucie, że poradzi sobie ze wszystkim.


Teczka osobowa

Dr Anna Szkulmowska

Urodziła się w 1980 roku.

Pracę doktorską z zakresu fizyki medycznej, uznaną za wyróżniającą, obroniła na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Przez 6 lat pracowała w Zespole Fizyki Medycznej Instytutu Fizyki UMK, który przygotował prototyp i finalną wersję tomografu optycznego.

Została laureatką ministerialnego konkursu „Top 500 Innovators - Science Management and Commercialization”, dzięki temu odbyła staż na Stanford University w Kalifornii.

Odbyła staż na Uniwersytecie Fizyki Medycznej w Wiedniu.

Od 3 lat prowadzi Fundację Aleksandra Jabłońskiego, wspierającą WFAiIS UMK.

Wkrótce urodzi trzecie dziecko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!