https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Muzyczne dedykacje

Wojciech "Szczapa" Romanowski
Z MACIEJEM ŚWITOŃSKIM – złożycielem nowej formacji muzycznej Dża Dża Binks Jesteś lekarzem, a jednak muzyka aktywnie towarzyszyła Tobie jeszcze zanim jeszcze nim zostałeś.

Z MACIEJEM ŚWITOŃSKIM – złożycielem nowej formacji muzycznej Dża Dża Binks

Jesteś lekarzem, a jednak muzyka aktywnie towarzyszyła Tobie jeszcze zanim jeszcze nim zostałeś.

To prawda. Jeszcze w liceum tworzyłem efemeryczne zespoły. W tamtych latach w niektórych składach bardziej chcieliśmy grać niż umieliśmy. Mam na myśli granie zespołowe. Druga połowa lat siedemdziesiątych była okresem fascynacji rodzącym się jazz – rockiem. Próbowaliśmy to robić jako nastoletni młodzieńcy. Miałem wówczas przyjemność spotkać na swej muzycznej drodze m.in. Jacka Pelca, Piotra Biskupskiego i wielu innych znakomitych muzyków. Jednak najważniejszym wydarzeniem muzycznym w czasie liceum był zespół „Imo Pectore” prowadzony przez Waleriana Krenza. Zespół uprawiał gatunek nazywany poezją śpiewaną.

Na studiach medycznych miałeś czas, by kontynuować swoją muzyczną pasję?

Ten kierunek studiów jest faktycznie obciążający czasowo i intelektualnie. Co oczywiste, nie miałem zbyt wiele czasu na życie estradowe stąd też nie prowadziłem żadnego zespołu ani w żadnym nie grałem. Epizodem był natomiast duet z Janem Jakubem Należytym, śpiewającym poetą, z którym dwukrotnie zagrałem na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu: w roku 1981 i 1983. Właśnie ten drugi występ dał Jankowi główną nagrodę w konkursie debiutów. Teraz Janek z powodzeniem pisze sztuki teatralne. Jedna z nich pt. „3 razy łóżko” ostatnio gościła w Bydgoszczy. Na scenie mogliśmy zobaczyć m.in. Adę Biedrzyńską w towarzystwie Piotra Skargi, Anny Cieślak i Mateusza Damięckiego. Ada w latach licealnych grała zresztą we wspomnianym wyżej zespole Imo Pectore na skrzypcach.

W 1985 roku skończyłeś studia, ale fortepianu nie porzuciłeś.

To prawda. Połowa lat osiemdziesiątych, to pierwsze kontakty z zespołem Żuki i w końcu własny projekt Air Force One. Miałem szczęście spotkać się w tym zespole z perkusistą Grzegorzem Daroniem, basistą Wojtkiem Królem i śpiewającym gitarzystą Piotrem Andrzejewskim. Każdy z tych muzyków to mistrz swojego instrumentu. Zespół wydał dwie płyty i przestał istnieć. Chyba było na ten rodzaj muzyki, albo za wcześnie, albo za późno. W 1994 zorganizowałem z grupą przyjaciół (duża pomoc i zaangażowanie Jacka Partyki) koncert charytatywny pod nazwą „Dwa Światy”. Z orkiestrą symfoniczną FP w Bydgoszczy zagrały gwiazdy polskiej sceny rozrywkowej  m.in. Bajm z Beatą Kozidrak, Oddział Zamknięty, Ira, Kobranocka. Aranżacje orkiestrowe były dziełem Grzesia Daronia, który aktualnie gra w zespole Justyny Steczkowskiej i pisze muzykę filmową.
Potem przyszedł epizod współpracy z zespołem Ira. Wspominam, go szczególnie ciepło mimo dziwnego końca. Na płycie „Znamię” w utworze „Na zawsze” odnaleźć można partię orkiestrową skomponowaną przeze mnie i zagraną na syntezatorze.

Miałeś również moment współpracy w Krzysztofem Krawczykiem.

Tak. Znamy się od 25 lat. Tuż po wypadku Krzysztofa pod Buszkowem w 1988 roku pojawiałem się na scenie wraz z Jego zespołem. W czasach mojej współpracy z TVP w ramach medycznych programów edukacyjnych w cyklu „Aleja Gwiazd na L4” Krzysztof był bohaterem jednego z odcinków. Udało się też umieścić jeden z moich utworów pt.  „Modlitwa o 2 słowa” na płycie Artysty „Country Album” wchodzącej w skład kolekcji „Leksykon Krzysztofa Krawczyka”. Z tego co wiem, ale póki co to jeszcze tajemnica, szykuje się pewna miła dla mnie niespodzianka na nowym wydawnictwie Krzyśka. Zobaczymy.

Co jest dla Ciebie inspiracją przy pisaniu nowych piosenek?

Większość, o ile nie wszystkie piosenki powstałe w pierwszej dekadzie XXI wieku były efektem dedykacji. Tworzyłem je z myślą o konkretnych osobach i sytuacjach. Powstały zatem utwory dla bliskich: Rodziny, Przyjaciół. Moje piosenki rodziły się zatem z fundamentalnego uczucia rządzącego naszym istnieniem: z Miłości. Miałem wielką radość nagrywania ich u Kuby Pacanowskiego w Yacob Studio współpracując z Grzegorzem Daroniem, Tomkiem Pacanowskim, Piotrem Andrzejewskim, Joachimem Perlikiem, Wiesiem Mekką i Jarkiem Weberem. Wielkie dzięki im za to!

Wiem, że utwory te ostatnio otrzymały nowe życie za sprawą zespołu Dża Dża Binks, którego jesteś założycielem i członkiem.  

Tak! Dża Dża Binks to moje najmłodsze muzyczne dziecko. Zespół powstał niespełna rok temu. W całkowicie nowych aranżacjach piosenki ostatniej dekady weszły do repertuaru Dża Dża Binks tworząc recital pt. „Dodaj mnie”. Słuchacze Radia PiK mogli w listopadzie wysłuchać naszego koncertu na antenie tej rozgłośni. W skład Dża Dża Binks wchodzą niezwykle utalentowani młodzi ludzie, studenci zarówno Akademii Muzycznej, jak i Wydziału Edukacji Muzycznej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego. Kris Forbot to zjawiskowy gitarzysta, którego nie tylko dobrze się słucha ale i dobrze ogląda. Świetna niezawodna i punktualna (muzycy wiedzą o co chodzi ) sekcja (bębny + bas) to Wojtek Jerzy Szachnowski i Kasper Łbik. Oni grają po prostu wszystko. Ciekawy wokalista Adam Marynowski wpisuje się w znakomicie w charakter grupy. Skład uzupełnia mój osobisty szwagier Radek Marut znany wcześniej z piłkarskiego boiska m.in. Zawiszy. Brzmienie zespołu świetnie ubarwiają nasze śpiewające dziewczyny: Agata Pufal i Agnieszka Leis.

Gracie sporo koncertów?

Sezon się zaczyna. Świetnie wspominamy bardzo udany wieczór w klubie Józka Eliasza Eljazz. Internet powoduje, że nasze utwory faktycznie dotarły do sporej grupy ludzi. Świadczy o tym chóralne odśpiewanie niektórych z nich podczas wspomnianej imprezy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski