Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Murem głowy nie rozbijesz

Redakcja
Tacy ludzie to zawsze są trochę wariaci. Bo przecież nikt normalny nie rusza z motyką na słońce i nie wali do upadłego głową w mur.

Żeby to robić, trzeba mieć w sobie choć odrobinę szaleństwa - racjonalny człowiek podsumuje sobie za i przeciw, podliczy i wymości miękkie lądowanie, które nie burzy żadnego status quo. Tyle, że to ci "trochę wariaci", których głowa jest twardsza od okolicznych murów, tak naprawdę pchają świat do przodu. I sporo za to płacą.

Takim "trochę wariatem" na pewno był profesor Zbigniew Religa. I to całkiem niedawno, bo przecież świetnie pamiętamy, jak maszeruje Sejmem przygarbiony, "zamiatający" rękami, z aureolą faceta, który zmienił polską medycynę, a potem trochę niepotrzebnie wpakował się w politykę... "Bogowie" to film o nim i pierwszych przeszczepach serca w Polsce, ale to także uniwersalna opowieść o mierzeniu się z niemożliwym w dusznej atmosferze marazmu. Bo sporo tu też ballady o klimacie przyzwolenia na średniość i ludziach, którzy średni być nie chcą. Film ani nie jest nowatorski, ani odkrywczy, ba, wyprany jest przecież z tajemnicy, bo doskonale wiemy, jak to się skończy. I co? I znakomicie. Opowieść jest żwawa, na przemian wzruszamy się i śmiejemy, a role obsadzono tak, że żadna nie brzmi fałszywie. Po prostu bardzo dobre, bardzo zwyczajne kino z lekkimi ambicjami. Czyli coś, czego najbardziej nam brakuje.

To zresztą ciekawe, że właśnie film o Zbigniewie Relidze okazał się najciekawszym obrazem biograficznym ostatnich lat. Ale Religa jest tu po prostu bardzo ludzki - podziwiamy go, ba, lubimy, choć za parcie do przodu się płaci, w tym przypadku arogancją, topieniem stresów w alkoholu, rozwaleniem sobie życia rodzinnego. Może największy sukces twórców filmu to to, że nie przeginają - ani ze studium postaci, bo raczej koncentrują się na wydarzeniach, ani w odmalowywaniu epoki. Schyłkowy PRL pokazano zgrabnie, jako świat, w którym wszystko grzęźnie w kompromisach, w którym najlepiej się nie wychylać, a Polak Polakowi nawet klęski zazdrości. Bonusem jest portret emocji, towarzyszących w latach 80. dyskusjom o przeszczepach serca, bo przecież w Polsce serce to świętość... Dzisiaj po tych debatach nie ma śladu, za to mamy inne spory okołomedyczne. Ciekawe, co z nimi będzie za 20 lat.

Tak więc przenosimy się w brzydki świat PRL, z bylejakością, przepitymi robociarzami i sekretarzami partii. Docent Religa razem z grupką zapaleńców zamierza rozpocząć w Polsce program przeszczepów serca. Wynosi się z Warszawy do Zabrza, dostaje klinikę i startuje. Ale cena sukcesu jest wysoka.

"Bogowie" to świetnie obsadzony film, ale najważniejszy jest oczywiście Tomasz Kot. Kiedy w pierwszych sekwencjach widzimy go jako młodego Religę, już wiemy, że to będzie mocna rola. I jest. Kot ma niezwykłe talenty do naśladowania gestów czy ruchów, ale przecież nie tylko o to chodzi - buduje kapitalną postać, wiarygodną w każdym momencie. Bo jego Religa to sympatyczny gość, ale też raptus i choleryk, ratujący się używkami. Mam wrażenie, że kiedyś Kot jako Ryszarda Riedel trochę widzom umknął, teraz - jako Religa - wreszcie zostanie należycie doceniony. I nikt już nie będzie pamiętał o tych dziwacznych komedyjkach, w których grywał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!