Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MŚ w Lahti. Adam Małysz: Miałem podobną przygodę w Sapporo. A potem była torpeda

Przemysław Franczak, Lahti
Adam Małysz
Adam Małysz Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska
- Nie wylewajmy smutków, walczymy dalej - mówi Adam Małysz, czterokrotny mistrz świata, dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego.

Dożyliśmy ciekawych czasów. Trzech zawodników w pierwszej ósemce konkursu mistrzostw świata, a prawie wszyscy kręcą nosem.
Właśnie, oto zupełnie nowy problem polskich skoków. Kiedyś bardzo chcieliśmy takie mieć... Z jednej strony to wszystko rozumiem, bo chłopcy skakali świetnie na treningach i teraz każdy czuje niedosyt, ale teraz nie da się z tym już nic zrobić. Trzeba zamknąć ten rozdział i skoncentrować się na rywalizacji na dużej skoczni.

Brak medalu jeszcze bardziej zaostrzy apetyt polskich skoczków?Zawsze tak jest, jeśli coś nie wychodzi, jak by się chciało. Oczekiwania były bardzo duże i nie jest łatwo im sprostać. Jesteś faworytem, wszyscy na ciebie patrzą, klepią po plecach. Na dodatek nasi zawodnicy na treningach skakali na treningach bardzo, bardzo dobrze i jeszcze bardziej podgrzali media, kibiców. I wtedy przychodzi taki moment, że coś może się stać. Chociaż jedną rzecz ustalmy: te skoki nie były złe. Kamil może swoje spóźniał, ale on z takimi skokami już w tym sezonie wygrywał. Zabrakło takiego pstryknięcia, błysku, świeżości. Poza tym trudno mówić o sensacji. Kraft i Wellinger też byli uważani za faworytów, a Eisenbichler doskoczył do nich na podium tym drugim skokiem. Zabrakło bardzo mało.

Dyskusja, czy sędziowie nie przecenili swoimi notami skoku Niemca trwa.
Przecież ja miałem tak samo na mistrzostwach świata w Sapporo, gdzie polski sędzia dał mi pół punktu mniej niż pozostali i byłem czwarty. Nie kierujmy rozmowy w tę stronę. To prawda, że Eisenbichler nie odjechał przy lądowaniu tak jak powinien, ale jeśli skacze się tak daleko, to sędziowie zawsze przymykają na to oko. Potraktowali go nie tak surowo jak powinni, ale taki jest sport, tego nie zmienimy.

W Pana przypadku w Sapporo w drugim konkursie była…...torpeda. Dobrze więc wiem po sobie, że po takim konkursie jest w człowieku wielka determinacja. Chcesz jeszcze bardziej udowodnić, że jesteś w formie, że stać się na sukces. A że nasi zawodnicy są w dobrej dyspozycji, co nie ulega wątpliwości, więc to może tylko przerodzić się w coś dobrego.

Media mediami, kibice kibicami, ale zawodnicy też mieli duże oczekiwania wobec siebie.Słyszałem Maćka, który mówił, że czuje się bardzo zawiedziony i to jest dla niego porażka. Nie powinien tak mówić. Wiadomą sprawą jest, że też miał duże apetyt, aby stanąć na podium. Ale nie może od razu w ten sposób wylewać swoich smutków, tylko wręcz przeciwne, powinien powiedzieć: „Kurczę, teraz im pokażę, duża skocznia będzie moja”. I skoncentrować się na tym, żeby tego powera było jeszcze więcej.

Wygląda też na to, że w konkursie drużynowym będą liczyć się trzy kraje.Bardzo mocni są Niemcy, ale przed nami też jest wielka szansa. Będzie dobrze.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: MŚ w Lahti. Adam Małysz: Miałem podobną przygodę w Sapporo. A potem była torpeda - Gazeta Krakowska