- Mogę teraz powiedzieć, ze wiedziałem, gdzie strzeli karnego. Wtedy nie byłem taki pewny. Fajnie, no bo byłem winny to zespołowi. Leo niektóre karne uderza mocno. Wiedziałem, że jak mocno to raczej w moją lewą stronę. Widziałem, że się nie zatrzymywał, więc poszedłem, wyczułem, obroniłem - jesteśmy szczęśliwi! - zaznaczył Szczęsny.
Było nam ciężko, bo graliśmy z zespołem nie z naszej półki. On może pozwolić sobie trzymać piłkę przez 90 minut i nie dać jej nam powąchać. Fajnie jest grać z takimi zespołami; raz na sto się wygra. Dzisiaj się nie udało, ale po raz pierwszy cieszę się z przegranej - dodał.
- Cała moja rodzina ogląda mecz w Warszawie. Moja mama, żona, mój synek. Kocham Cię, Liamku. Tata nie wraca do domu - podsumował Szczęsny.