Potwierdziły się koszmarne relacje kobiet, które urząd pracy wysłał na jedną z hiszpańskich plantacji. Pisaliśmy już o tym w październiku.
Na farmę Ribera del Tinto (rodzinny interes rolniczy w prowincji Huelva) trafiały bydgoszczanki, torunianki i mieszkanki innych miejscowości regionu. Do zbierania truskawek wysyłał je WUP w Toruniu, prowadząc nabór za pośrednictwem PUP-ów. Koszmarne relacje pięciu kobiet skłoniły WUP do wysłania kontroli na hiszpańskie plantacje.
<!** reklama left>- Zarzuty kobiet potwierdziły się. Były zmuszane do pracy bez przerw, a kiedy tę pracę porzuciły, Hiszpanie zatrzymali im paszporty i dowody osobiste - mówi Anna Mychlewicz, urzędniczka WUP, która wraz z Marią Bednarek prowadziła kontrolę. - Wspólnie z naszym hiszpańskim partnerem, stowarzyszeniem pracodawców rolników Freshuelva, podjęliśmy decyzję, że w przyszłym roku Ribera del Tinto nie znajdzie się na liście współpracujących z nami przedsiębiorstw.
Kontrolerki WUP przyjrzały się warunkom pracy jeszcze na trzech farmach. Najlepiej jest w Dittmeyer Agricola, gdzie od połowy kwietnia borówki zbiera 25 osób z naszego województwa. Mieszkają w dobrze wyposażonych domkach nad Atlantykiem, korzystają z basenów kąpielowych, pracodawca dowozi je do pracy autobusem. Przyzwoity standard zapewniają też gospodarstwa Alfonseca i Narciso Rodrigues.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, część problemów w Hiszpanii wynika z uprzedzeń narodowościowych. Polki pracujące z Rumunkami - to układ gwarantujący konflikty. Tak było też w Ribera del Tinto.