<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Najlepiej jest złowić sobie Szweda. Albo Szwedkę. Od biedy może być też jakiś inny Skandynaw, bo moda na kryminały z tamtego końca świata pęcznieje z tygodnia na tydzień. Nic więc dziwnego, że każde wydawnictwo stara się upolować sobie jakąś własną gwiazdę - nowego Mankella czy Larssona. Łowy na własnego Szweda czasami są owocne, bardzo często jednak niekoniecznie. Bo skandynawskie kryminały również srodze rozczarowują. Na szczęście ostatni strzał Wydawnictwa Literackiego - Asa Larsson - to ekstraliga.
<!** reklama>Skandynawskie kryminały w ostatniej dekadzie stały się eksportowym szlagierem regionu, w Szwecji nawet zaczęto toczyć żarliwe debaty, jak wykorzystać to do promowania rodzimej kultury w ogóle. Czemu akurat Skandynawia? Pewnie złożyła się na to i ranga kryminału, niewrzucanego tam nigdy do szuflady z tanią pisaniną, i talenty poszczególnych autorów, podkręcające średnią. No a do tego każdy skandynawski pisarz z czołówki ma jakiś bardzo wyjątkowy rys. Czasami zresztą, jak u bardzo nowomodnej Camilli Lackberg - skręcającej niemiłosiernie w stronę literatury kobiecej - to raczej przekleństwo.
Cóż, z kryminałem skandynawskim miałem kilka spotkań szczególnie mocnych - i pewnie nie będę tu jakoś szczególnie odkrywczy. „Śmiejący się policjant” duetu Sjowall i Wahloo, którego dawno temu odkryłem na tej najmniej eksponowanej półce w bibliotece dziadka, „O krok” Mankella, czy - przed paru laty - „Burza z krańców ziemi” właśnie Asy Larsson. Nic więc dziwnego, że pomysł wydania pozostałych jej powieści uradował mnie szczerze.
Na razie mamy na rynku „Krew, która nasiąka” - i dalej jest dobrze. Pani Asa ma oczywiście swoje przegięcia, jak choćby nadeksponowanie modnego motywu przemocy w rodzinie, ale jedno potrafi niewątpliwie - pokazywać nam ludzi. Drobniutkimi szczegółami buduje ich profile psychologiczne i perfekcyjnie prezentuje motywacje działań. Naprawdę sugestywnie - co chwila łapiemy się na tym, że przecież znamy takich ludzi, mieszkają obok nas... Aż zdziwiłem się, że z wykształcenia nie jest psychologiem, tylko prawniczką. Drugi charakterystyczny element to budowanie akcji na dalekiej północy Szwecji - gdzie mniej ważne stają się pułapki nadopiekuńczego państwa dobrobytu, a bardziej relacji człowieka z naturą. Od obyczajowych i społecznych wątków Larsson jednak nie ucieka, wokół śledztwa, prowadzonego równolegle przez policjantkę i wypaloną prawniczkę na skraju załamania, mamy i wątki feministyczne, i obrazek karykaturalnych, przeżartych hipokryzją instytucji kościelnych.
Najzabawniejsze jest to, że pewnie po sukcesie debiutu oczekiwano od Asy Larsson - jak to zwykle bywa - nowego zaskoczenia. A ona kompletnie obśmiała te oczekiwania. W pierwszej książce zaczyna się od znalezionych w kościele zwłok charyzmatycznego guru religijnego, w drugiej - od znalezionych w kościele zwłok charyzmatycznej pani pastor. No to teraz pora na wikarego.