Przeciwnicy GMO twierdzą, że to igranie z naturą, biotechnolodzy mówią o nieuniknionym postępie, a inspektorzy sanitarni i handlowi starają się, abyśmy mieli świadomość tego, co jemy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 167828" sub="W UE od lat uprawiana jest modyfikowana kukurydza MON 810 / Fot. Thinkstock">- Dziś nawet oddychanie może być szkodliwe, więc specjalnie nie przejmuję się tym, czy to, co trafia na mój stół, jest genetycznie modyfikowane. Jadam kukurydzę i soję i żyję - uśmiecha się pani Marzena.
Przeciwnicy GMO argumentują, że w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, gdzie od lat produkuje się żywność modyfikowaną genetycznie, zaobserwowano więcej przypadków ostrej alergii.
Uczulenie ostrzeżenie?
- Rzeczywiście, kilka lat temu pojawiły się doniesienia o możliwych alergiach na produkowaną przez rośliny genetycznie modyfikowane toksynę Bt, ale ostatecznie się one nie potwierdziły. Gdyby tak było, rośliny z Bt zostałyby wycofane, tymczasem w ciągu ostatnich pięciu lat powierzchnia ich upraw wzrosła z 25 do około 40 milionów hektarów. Jest to jednak pewne ostrzeżenie, żeby jeszcze bardziej wszechstronnie testować GMO i ciągle je udoskonalać - mówi prof. Elwira Śliwińska, kierowniczka Zakładu Biologii Molekularnej i Cytometrii Katedry Genetyki i Biotechnologii Roślin UTP.
Wśród negatywnych skutków długotrwałego spożywania żywności GMO wskazuje się także na to, że toksyczne białko, wytwarzane przez rośliny w celu ochrony przed pestycydami, kumuluje się w organizmach spożywających je ludzi i zwierząt, co z kolei może upośledzać reakcje na antybiotyki.
<!** reklama>- Prawdopodobieństwo przeniesienia genów oporności na antybiotyki do bakterii przewodu pokarmowego człowieka i zwierząt szacuje się na ułamek procenta, jednak naukowcy zadbali, aby nawet tak niewielkie zagrożenie usunąć. Geny te są potrzebne jedynie we wczesnym etapie laboratoryjnej procedury otrzymywania transgenicznych roślin i znaleziono sposób ich eliminacji w późniejszych etapach, a więc produkty końcowe są ich pozbawione - mówi prof. Śliwińska. - Alternatywnie stosuje się inne geny, np. gen białka zielonej fluorescencji, które pełnią tę samą rolę co geny oporności na antybiotyki, a jednak nie budzą obaw.
W Polsce to eksperyment
Na terenie Unii Europejskiej od ok. 12 lat uprawiana jest kukurydza MON 810. Głośno ostatnio było o dopuszczonych przez Unię transgenicznych ziemniakach zawierających zmodyfikowaną skrobię. W Polsce uprawa GMO jest ograniczona do celów eksperymentalnych. Zakaz uprawy GMO wprowadziły: Austria, Szwajcaria, Francja, Grecja, Włochy. I chociaż Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi Parlamentu Europejskiego prawdopodobnie będzie chciała uchylić furtkę dla upraw żywności genetycznie modyfikowanej w Unii, to jednak wielu polityków zaleca ostrożność.
- W dyskusji nad GMO podstawą powinno być bezpieczeństwo konsumentów. Zanim zapadnie decyzja, czy zezwolić na GMO, musimy być absolutnie pewni, że nie będą one wywierały negatywnego wpływu na zdrowie i środowisko - mówi europoseł Janusz Zemke. - Konsumenci muszą mieć prawo wyboru produktów i pewność, że te, które kupują, nie zetknęły się przypadkowo z GMO. Produkty zawierające GMO powinny być dokładnie oznakowane, by konsumenci świadomie mogli je wybierać.
Nawet 1 procent
Przepisy unijne nie od dziś dają klientom możliwość wyboru poprzez nałożony na producentów obowiązek oznakowania wszystkich produktów GMO lub zawierających przetworzone GMO - nawet jeśli stanowi ono 1 procent składu.
Jak przestrzeganie tego przepisu wygląda w praktyce?
- W ciągu ostatnich trzech lat nie kwestionowaliśmy niezgodności między zawartością a składem podanym na opakowaniu produktu - mówi Renata Zborowska-Dobosz, rzeczniczka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy, która podobnie jak wszystkie oddziały sanepidu w naszym regionie na bieżąco kontroluje sklepowe półki i bada laboratoryjnie produkty pod względem zawartości GMO. Inspektorzy sanitarni korzystają też z międzynarodowego systemu wczesnego ostrzegania w zakresie żywności i pasz RASFF, dzięki czemu są szybko informowani, jeśli ktoś chce wprowadzić na rynek towar nierzetelnie oznakowany lub gdy taki znalazł się już w sprzedaży.
Jak się jednak okazuje, problemem jest nie tylko brak informacji, lecz i to, jak są zamieszczane na opakowaniach. Na przykład wyjątkowo niekomfortowo w sztucznym oświetleniu sklepowym czyta się informacje podane czarnym, drobnym drukiem na czerwonym tle.
- Wydaje mi się, że bardzo mało osób potrafi też odpowiednio odczytywać oznaczenia. Na przykład napis na opakowaniu wędliny, że jest ona wysoko wydajna, oznacza, że oprócz mięsa, zawartych jest w niej dużo innych składników, które mięso zastępują, by zwiększyć masę wędliny - wyjaśnia Luiza Chmielowska z Wojewódzkiego Inspektoratu Handlowego.
Inspektorzy handlowi kontrolują też sprzedawane produkty pod względem zawartości GMO. Ostatnio wzięli pod lupę mięso, które było podejrzanie tanie. Badania laboratoryjne nie potwierdziły jednak, by wędliny te zawierały modyfikowaną soję lub skrobię.
Gołym okiem nie zobaczysz
Nie wszystko ma jednak opakowanie, np. owoce i warzywa sprzedawane są luzem.
- Wyjątkowo okazałe lub idealnie piękne bez najmniejszego śladu po robaczku zawsze budzą moje podejrzenie, dlatego bardzo ładnie wyglądających owoców i warzyw raczej nie kupuję - mówi pani Maria.
Czy jednak gołym okiem można rozpoznać, czy pomidory są transgeniczne? Modyfikacja genetyczna dotyczy tylko niewielkiego fragmentu informacji genetycznej, często jednego lub dwóch genów, a powstała w wyniku tej zmiany cecha rzadko jest widoczna. Gdzie zatem kupować, jeśli ktoś chce uniknąć GMO? Pozostają sklepy z ekologiczną żywnością, choć jak twierdzą naukowcy, w produktach „eko” mogą być obecne szkodliwe dla zdrowia toksyny grzybowe...