Aniela Mazela 31 stycznia obchodziła 104 urodziny. Dostojna jubilatka na gości czekała już od Bożego Narodzenia. Przyjęła ich, jak przystało na prawdziwą gospodynię.
<!** Image 2 align=right alt="Image 144861" sub="Aniela Mazela urodziła się 31 stycznia 1906 roku w Wielmoży koło Pieskowej Skały. Miała pięć sióstr i trzech braci. Do Bożejewiczek pod Żninem przeprowadziła się w 1946 roku. Wychowała pięcioro dzieci. Lubi śpiewać i jest fanką programu „Jaka to melodia?”. / Fot. Maria Warda">Pani Anielo, jak trzeba żyć, aby doczekać tak pięknego wieku?
Nie ma takiej recepty. Ciężko pracowałam. Gdy mąż musiał iść załatwiać różne sprawy urzędowe, zaprzęgał mi konie i pracowałam w polu. Prowadziłam gospodarstwo, wychowywałam dzieci, ale nigdy nie narzekałam. Nie wiem, czy jest jakiś przepis na długie życie. Mój mąż był cztery lata młodszy ode mnie, a już dawno nie żyje.
Pamięta Pani jak się poznaliście?
Mieszkałam wtedy w Wielmoży, to wieś położona koło Pieskowej Skały. Wtedy było tak, że jak chłopakowi podobała się dziewczyna, to przychodził do jej domu. Do mnie przyszło dwóch. Mój mąż pytał tamtego „Po co żeś przyszedł?”. A tamten odpowiada: „Tak sobie, a ty po co?”. Nie powiedzieli po co, ale w końcu jeden musiał odejść.
<!** reklama>Jest Pani w doskonałej formie, przyjmuje nas przy stole...
Bardzo się cieszę, że przyjechaliście. Czekałam na was już od Bożego Narodzenia. Bardzo lubię, gdy odwiedzają mnie goście. Kocham ludzi i oni mnie kochają. To dzięki nim życie jest radosne. Sąsiedzi też o mnie pamiętają. Mam od nich prezenty. Zbieram wszystkie kartki, jakie mi przysyłają. Opiekują się mną córka Genowefa i jej mąż Stanisław. Mieszka z nami wnuk Tomek. To dzięki rodzinie mogę być szczęśliwa.
Podobno dużo się Pani modli i ma wspaniałą pamięć...
W niedzielę, środę i piątek odmawiam litanie: do Matki Boskiej, do Wszystkich Świętych. Dawniej o tym nie myślałam, ale teraz dużo medytuję i dochodzę do wniosku, że Pan Bóg czuwa nad tą ziemią. Jakby nas opuścił, to nic by nie urosło. Dziękuję też Bogu za to, że mnie tak prosto trzyma, że nie chodzę krzywo.
To prawda, aż trudno uwierzyć, że ma Pani 104 lata...
Też się cieszę, że takiej starości po mnie nie widać. Są młodsi, a gorzej wyglądają. Pamięć też mam dobrą. Z tej książeczki nauczyłam się pięknej pieśni „Zróbcie mu miejsce”. Zaśpiewam ją. (Pani Aniela śpiewa kilka zwrotek). Lubię jak śpiewają. Bardzo podoba mi się program „Jaka to melodia?”. Kiedyś chętnie słuchałam „Koncertu życzeń” w telewizji, ale tego programu już nie ma.
Opiekuje się Panią jakiś lekarz?
Długo nie potrzebowałam opieki medycznej, ale teraz odwiedza mnie doktor Andrzej Stępniewski, bo trochę bolą mnie nogi. To dobry człowiek, prawie jak syn. Troszczy się o mnie też pani doktor Jadwiga Biegała.
A jak się Pani odżywia i o której godzinie kładzie się spać?
Idę spać razem ze słońcem, ale nie zasypiam od razu, tylko dużo rozmyślam. Zasypiam około godziny 22. Wstaję jak jest już jasno. Nie jem ciężkich potraw. Skórek od chleba też nie jadam. Lubię szynkę z indyka i zupy.
Urodziła się Pani, kiedy Polska była w niewoli. Przeżyła trudne czasy, ciężko pracowała. Czy podoba się Pani dzisiejsza Polska?
Wiem, że obecnie ludzie wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu pracy. Kiedyś wyjeżdżali za ziemią. My tak wyjechaliśmy z Wielmoży do Bożejewiczek pod Żninem. Ja bym jednak na stałe z Polski nie wyjechała. Tu jest mój dom, tu czuję się dobrze.
Teczka personalna
Aniela Mazela, mieszkanka Bożejewiczek
Aniela Mazela urodziła się 31 stycznia 1906 roku w Wielmoży koło Pieskowej Skały. Miała pięć sióstr i trzech braci. Do Bożejewiczek pod Żninem przeprowadziła się w 1946 roku. Wychowała pięcioro dzieci. Lubi śpiewać i jest fanką programu „Jaka to melodia?”.