Najmłodsi mają po 14 lat, najstarsi - pod pięćdziesiątkę. A w sobie alkohol i całą masę innych środków zmieniających nastrój. Są przywożeni w nocy lub nad ranem. Z dyskotek, parków, prywatek. Pobudzeni albo w śpiączce. Często bliscy śmierci.
<!** Image 2 align=left alt="Image 2142" >Tego trzydziestolatka personel Kliniki Medycyny Ratunkowej bydgoskiego Szpitala Uniwersyteckiego prędko nie zapomni. Postawny, muskularny, ze złotym łańcuchem na szyi i krwawiącą ręką, uszkodzoną gdzieś w mieście podczas wybijania szyby. Mimo asysty policji i ludzi z ochrony szpitala, pacjent nie do utrzymania.
- Zrzucił nam komputer, cały czas wyzywał, kogoś uderzył. To był postawny mężczyzna - pamięta dr Iwona Urbanowicz, pracująca w Klinice Medycyny Ratunkowej Szpitala Uniwersyteckiego Collegium Medicum UMK w Toruniu. Analiza toksykologiczna moczu i krwi olbrzyma wykazała spore ilości alkoholu i amfetaminy. Po opatrzeniu rany, kroplówkach i tlenoterapii wrócił do domu.
- Zachowania są bardzo różne, od pobudzenia po stan nieprzytomności. Na początku przeważnie nie wiadomo, czym pacjent jest zatruty - mówi dr Jacek Tlappa, kierownik oddziału ratownictwa szpitala im. Biziela w Bydgoszczy, gdzie rocznie trafia od 20 do 30 pacjentów zatrutych narkotykami. - Nie jest to masowe zjawisko, bo zatruć alkoholem jest cztery razy więcej, ale będzie się zdarzało coraz częściej. Niepokoi też obniżający się wiek tego typu pacjentów. Bywa, że ratujemy czternastolatków, którym ktoś coś dosypał w pubie.
Co tydzień nowy
Jak pokazują statystyki izb przyjęć kujawsko-pomorskich szpitali, nie ma tygodnia, by na oddział ratownictwa czy intensywnej terapii nie trafił ktoś zatruty narkotykami - brudna heroina, amfetamina, ecstasy, kokaina, różnego rodzaju leki, od psychotropowych po nasercowe, wynalazki w stylu gazu do zapalniczek czy bielunia dziędzierzawy. Tylko Klinika Medycyny Ratunkowej Szpitala Uniwersyteckiego notuje w tym roku średnio jedno zatrucie amfetaminą miesięcznie.
- To nie jest pełna liczba, bo na przykład osoby ranne w wypadkach kierowane są do klinik zabiegowych - wyjaśnia dr Urbanowicz.
<!** Image 3 align=right alt="Image 2144" >Pod koniec czerwca do kliniki przywieziono dwóch młodych koronowian w stanie ciężkim. Jeden miał 19 lat, drugi 27. Analiza moczu wykazała u obydwu obecność amfetaminy - u starszego w dużym stężeniu, u młodszego śladowo. Obaj zmarli z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej. Przyczyną zgonu nie było jednak przedawkowanie amfetaminy, lecz zażycie sporej dawki leku spowalniającego pracę mięśnia sercowego. Próby ratowania, m.in. przez pobudzanie serca za pomocą elektrody endokawitarnej nie powiodły się. Jak wynika z relacji świadków, mężczyźni mieli przyjąć od kilku do kilkunastu tabletek, dziesięciokrotnie przekraczając dawkę leczniczą.
- Leki w połączeniu z narkotykiem i alkoholem to kolejna moda, którą obserwujemy. Ci młodzi ludzie z Koronowa prawdopodobnie są pierwszymi jej ofiarami w naszym regionie - przypuszcza dr Iwona Urbanowicz.
Wielkie mieszanie
Moda polega na zażywaniu amfetaminy i specyfików o przeciwstawnym działaniu. Są to przeważnie tzw. betablokery, leki, jakie znaleźć można w prawie każdej domowej apteczce, stosowane przy nadciśnieniu, chorobie niedokrwiennej serca czy zaburzeniach rytmu serca. Po przekroczeniu bezpiecznej dawki, serce zwalnia i zatrzymuje się, w tym czasie pacjent może dostać drgawek i zapaść w śpiączkę.
<!** Image 5 align=left alt="Image 2147" >- Proste zatrucie amfetaminą i alkoholem nie jest tak groźne, bo te substancje w prosty sposób rozkładają się w organizmie. Inaczej jest z lekami. Nasycenie organizmu na przykład betablokerami jest bardzo trudne do wyprowadzenia. Poza stymulacją serca elektrodą oraz intensywną terapią zachowawczą nie ma właściwie innych sposobów - dodaje dr Urbanowicz.
Specjaliści terapii uzależnień nie mają wątpliwości. Minęły czasy uzależnienia od jednego środka. Dziś ponad połowa ich pacjentów to ofiary politoksykomanii, osoby uzależnione od kilku środków równocześnie.
- Robią miksy wszystkiego, co jest dostępne na rynku. Do amfetaminy dodaje się heroinę albo popularne syropy zawierające efedrynę. Jedno z najbardziej niebezpiecznych połączeń to tabletki ecstasy plus alkohol. Skutki dla pracy serca są tu nieprzewidywalne - mówi Robert Rejniak z Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii.
Zabawa, nowe doznania, uwydatnienie pożądanych efektów, zniesienie skutków ubocznych - to główne cele eksperymentów.
Dzikie eksperymenty
Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii:
- Od czasu do czasu obserwujemy pojawianie się lokalnych mód. Są to dzikie eksperymenty z gazem od zapalniczek, środkami przeciwkaszlowymi i pospolicie występującymi u nas roślinami. Mody przemijają, ale powszechne jest to, że coraz więcej ludzi sięga po różne substancje i miesza je. Tego już nie da się zatrzymać, można tylko uświadamiać niebezpieczeństwa.
Ofiarą eksperymentów padają nie tylko ludzie młodzi. Pacjentem Szpitala Uniwersyteckiego był przed rokiem pewien 49-latek, który z ciekawości dodał do alkoholu amfetaminę. Bawił się na dyskotece i poniosła go fantazja. Jak wyznał później, zjadł łyżeczkę narkotyku. Trafił na oddział z bólem w klatce piersiowej. Później został przekazany do kliniki kardiologii z podejrzeniem ostrego zespołu wieńcowego.
Podczas niedawnego Sympozjum Medycyny Ratunkowej i Intensywnej Terapii w Darłówku jednym z tematów były nowe środki. Mówiono m.in. o kwasie hydroksymasłowym (GHB), popularnym ostatnio narkotyku klubowym, zwanym „tabletką gwałtu”, używanym również przez sportowców w charakterze środka anabolicznego. Zależnie od wielkości dawki narkotyk ten wywołuje niepamięć, senność, utratę przytomności i śpiączkę.
<!** Image 4 align=right alt="Image 2146" >Skarbnicą wiedzy na temat narkotycznych nowości jest od dawna Internet. Można tu znaleźć na forach dyskusyjnych wypowiedzi ludzi próbujących na sobie różnych specyfików, ale i całe, profesjonalnie przygotowane witryny, pełne konkretnych wskazówek - jak wyhodować konopie w warunkach pokojowych, jak wyprodukować amfetaminę na bazie powszechnie dostępnych substancji itp. Wszystko umiejętnie podane z zadęciem udającym znawstwo.
Nowym trendem wśród młodych ludzi jest poszukiwanie narkotycznych wrażeń za pomocą ogólnie dostępnych leków. W Internecie roi się m.in. od wynurzeń, w których domorośli eksperymentatorzy, siląc się na fachową terminologię, opisują psychodeliczne doznania wywołane syropem przeciwkaszlowym. Używają medycznych terminów, ostrzegają przed skutkami ubocznymi, podają, jakie inne środki mogą wzmocnić działanie syropu.
Szukanie w internecie
Na końcu instruktażu często widnieje lista z nazwami farmaceutyków, które można kupić w każdej aptece. Wzbogacona o informację, co jest dostępne bez recepty.
„Lek jest na receptę, ale nie zdarzyło mi się jeszcze, aby ktoś o nią poprosił, jednak w większych miastach mogą być z tym problemy. Jedyne pytanie, na które się natknąłem, to czy preparat był już używany. Można mówić, że mama pokasłuje i prosiła” - radzi internetowy eksperymentator.