Bydgoska oferta nie przekonała ministra sprawiedliwości. Obiekty, które miał zająć sąd apelacyjny i prokuratura, zajmą szkoły.
Ostatnio minister Andrzej Kryże potwierdził, że nie doczekamy się w Bydgoszczy sądu apelacyjnego.
- A brakowało już tylko podpisu poprzedniego ministra sprawiedliwości Andrzeja Kalwasa. - Niestety, list bydgoskich działaczy PiS wszystko zepsuł - twierdzi prezydent Konstanty Dombrowicz.
<!** reklama left>W korespondencji przekazanej ministrowi politycy popierają powstanie apelacji w naszym mieście, ale zarzucają mu, że wizyty w Toruniu i Bydgoszczy to element kampanii wyborczej na rzecz SLD.
- Byłby to sukces tej partii, ale też nasz - denerwuje się prezydent. - Teraz kolejni ministrowie, powołując się na analizy, twierdzą, że Gdańsk dobrze zaspokaja potrzeby naszego województwa.
- Prezydent chciał zamknąć Szkołe Podstawową nr 8 i wykorzystał ku temu okazję - twierdzi poseł Tomasz Markowski. - Minister Kalwas nie miał w budżecie pieniędzy na bydgoską apelację. Jego zastępca mówił o tym wprost, ale on wolał jeździć po regionie i składać puste obietnice. Podczas wizyty w Toruniu zapewniał, że to tam będzie sąd.
Co zatem stanie się z opuszczonym budynkiem przy placu Kościeleckich oraz siedzibą Wojskowej Komendy Uzupełnień, który zająć miała prokuratura apelacyjna?
W pierwszym mieścić się będzie Policealna Szkoła Organizacji i Zarządzania, która obecnie działa przy Grodzkiej 18. Na jej miejsce przybędą studenci Wyższego Seminarium Duchownego.
- Na razie podpiszemy umowę użyczenia z kurią, a potem przekażemy budynek na własność - twierdzi Konstanty Dombrowicz. - WKU natomiast pozostanie na miejscu.
Komplikuje się również proces powołania w naszym mieście oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Regułą jest bowiem, że oddziały są tam, gdzie znajduje się sąd apelacyjny. Prawdopodobnie pozostanie nam jedynie delegatura instytutu.
- Apelacja nam się należy. Postaramy się dobrze przygotować do rozmów z ministrem Ziobrą i przekonać go, że musi się u nas znaleźć - nie składa broni poseł Tomasz Markowski.