https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Mina w kapeluszu

Mariusz Załuski
No proszę, a wydawało się, że Jan Rokita to już tylko po gazetach pisze i snuje się po krakówku. Tymczasem jego perypetie w Monachium doprowadziły do kolejnej wojny polsko-niemieckiej w temacie narodowego honoru i na dokładkę - do tabloidowego zadęcia. Cała ta historia natchnęła mnie jeszcze dodatkowo do gdybań na temat roli detalu w popkulturze. W końcu cała sprawa poszła o piękne kapelusze państwa Rokitów. I płaszcze.

<!** Image align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >No proszę, a wydawało się, że Jan Rokita to już tylko po gazetach pisze i snuje się po krakówku. Tymczasem jego perypetie w Monachium doprowadziły do kolejnej wojny polsko-niemieckiej w temacie narodowego honoru i na dokładkę - do tabloidowego zadęcia. Cała ta historia natchnęła mnie jeszcze dodatkowo do gdybań na temat roli detalu w popkulturze. W końcu cała sprawa poszła o piękne kapelusze państwa Rokitów. I płaszcze.

Ale żeby nie skupiać się tylko na detalach - Jan Rokita zdecydowanie nie jest typem żula, wywołującego burdy w samolotach i dręczącego stewardesy. Nie jest też Januszem Palikotem, który tańczy na granicy popkultury i prowokuje. Nie sądzę też, żeby zamierzał wywołać powstanie monachijskie, stając na czele naszych gastarbeiterów. Rzeczywiście, mógł paść ofiarą niechęci do tych biednych kuzynów ze Wschodu, którzy wpychają się na europejskie salony i jeszcze pyskują. Cóż, Niemcy mają z tym spory problem. Co ciekawe podobał mi się wspomniany Palikot, który generalnie nie podoba mi się w ogóle. Jego kiedyś również - jak stwierdził - dotknęła podobna przykrość w samolocie Lufthansy i wówczas rozpoczął swój prywatny bojkot niemieckich linii. Panie Janie i fani pana Jana - idźcie tą drogą!

Zastanawiam się jednak, co by było, gdyby małżeństwo R. nie wkroczyło do samolotu w swoich słynnych kapeluszach. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam. Bo cóż, człowiek w wielkim kapeluszu, nawet jeśli chce wyglądać tajemniczo, powabnie i artystycznie, wygląda dziś nietypowo. Żeby nie powiedzieć - lekko dziwacznie. Niby doceniamy oryginalność, ale gdzieś tam nam się uśmieszek błąka... Pamiętam wybory w naszym regionie, w których kandydował Bogdan Lewandowski, mistrz komisji śledczych. Swoją drogą, solidny, lubiany polityk z konkretnymi poglądami. Tyle że na plakatach wystąpił w wielkim kapeluszu, filuternie przechylonym. A wyborcy nie chcą kabareciarzy, jeśli ci mają decydować o ich pieniądzach - co pewnie przełożyło się na wynik.

W kulturze pop kapelusz zawsze pełnił rolę wyróżnika, który paru osobom udało się przekuć w osobisty symbol (no, pełnił też funkcje maskujące, ale to inna sprawa). Pamiętacie kapelusze Hanki Bielickiej, określające jej lekko XIX-wieczny styl? Albo kapelusze Zbigniewa Hołdysa, mające dawać mu twarz „easy ridera”? A Tomasza Stańkę, którego w ogóle trudno wyobrazić sobie bez czegoś tam na głowie - czy to będzie kapelusz, czy jakaś wełniana mycka? A Bogusław Mec? Jego portret to właściwie wielki kapelusz i coś tam więcej. A kapitan Nemo - groteskowa postać z lat 80. w równie groteskowym berecie?

Jan Rokita podkreśla swoim stylem ubioru konserwatywny wizerunek, tak jak Gunter Grass swoją gdańsko-morską czapeczką - wrodzoną hanzeatyckość. Tyle że pan Jan wyleciał na tym jak na minie. Miejmy tylko nadzieję, że nie przerzuci się na melonik.

y

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski