Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość robi z nas człowieka

Renata Napierkowska
Romuald Jaskólski choć prywatnie jest ojcem tylko dwóch córek, jako dyrektor i opiekun wychował i pomógł się usamodzielnić ponad tysiącowi dzieci z Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Inowrocławiu. Zna, dobrze jak nikt, wszystkie problemy, z jakimi mogą się spotkać rodzice na drodze wychowawczej.

Romuald Jaskólski choć prywatnie jest
ojcem tylko dwóch córek, jako dyrektor i opiekun wychował i
pomógł się usamodzielnić ponad tysiącowi dzieci z Ośrodka
Wspierania Dziecka i Rodziny w Inowrocławiu. Zna, dobrze jak nikt,
wszystkie problemy, z jakimi mogą się spotkać rodzice na drodze
wychowawczej.
<!** Image 2 align=none alt="Image 209352" sub="Dyrektor Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Inowrocławiu Romuald Jaskólski.
Fot. Renata Napierkowska">**
Panie Dyrektorze, co jest Pana zdaniem,
najważniejsze w wychowaniu dziecka?**

- Człowiekowi, żeby dobrze
funkcjonował potrzebna jest w życiu miłość. Musi wiedzieć, że
jest ktoś, kto go kocha i wspiera. Szczególnie jest to ważne i
niezbędne w życiu dziecka. Starsze dzieci dobrze znoszą rozłąkę
z najbliższymi, jeśli wiedzą, że jest ona przejściowa. Teraz
mamy dużo takich przypadków, bo ludzie wyjeżdżają za granicę za
pracą. Jeśli jest to rozłąka na jakiś czas, dziecko ma kontakt z
rodzicami stałe, to ono cierpliwie czeka. Jeśli dziecko nie wie,
czy matka w ogóle wróci i nie ma z nią kontaktów, to taka rozłąka
zostawia trwałe ślady. Najistotniejszy w życiu dziecka jest okres
pierwszych trzech lat życia. To wtedy, kiedy matka nas kocha,
pieści, całuje, sami stajemy się zdolni do miłości, uczymy się
jej. To matka uczy nas kochać i sprawia, że ze zwierzątka, jakim
się rodzimy, zamieniamy się w człowieka. Brak takich więzi w
dzieciństwie zawsze skutkuje problemami w życiu emocjonalnym.

Porozmawiajmy teraz o Natalii S., która
przez krótki czas była wychowanką Waszej placówki. Co mogło
sprawić, że zabiła swoje dziecko?

- Na to pytanie na pewno będą szukać
odpowiedzi prokurator i sędzia przy pomocy psychologów i lekarzy.
Nie chciałbym się wymądrzać, bo nie jestem psychologiem. Mogę
powiedzieć tyle: Natalia była w placówce w Gniewkowie przez siedem
miesięcy. Co można w takim o krótkim czasie naprawić w dorosłym
człowieku, jeśli przez całe dzieciństwo dziecko nie zaznało
miłości? Zresztą najlepsza instytucja nie nauczy nas kochać. U
nas ta dziewczyna zachowywała się poprawnie, we wczesnym
dzieciństwie występowały już jednak problemy. Uczęszczała na
zajęcia do świetlicy socjoterapeutycznej, była w innych placówkach
wychowawczych. Podczas pobytu w Gniewkowie Natalia rozpoczęła naukę
w liceum Żeromskiego, nawiązała kontakt z babcią. Proponowaliśmy
jej, żeby została w placówce po osiągnięciu pełnoletności do
czasu, aż ukończy naukę, ale po wielu wahaniach zdecydowała się
wrócić do babci. Przez cały czas nauki miała wsparcie finansowe
od starosty i wszelkie dostępne formy pomocy: na usamodzielnienie,
wyprawkę. Jak dzieci przebywają u nas dłużej, to po
usamodzielnieniu się często wracają, gdy w ich życiu dzieje się
coś złego, szukają pomocy, dzwonią, przyjeżdżają. Dla
wychowanków placówka jest substytutem domu rodzinnego. Jak dziecko
szuka pomocy, to u nas ją otrzymuje. Natalia nie sygnalizowała
problemów. A jeśli chodzi o jej relacje z Filipkiem, to jestem
przekonany, że była to jedyna osoba, którą ona naprawdę kochała
i była przez nią kochana. Nikt jednak nie nauczył tej dziewczyny
prawdziwej miłości, więc nie potrafiła zbudować zdrowych
relacji. Pewnie dlatego, była ta miłość taka zaborcza, że
doprowadziła do śmierci. Tak jednak, jak już wcześniej
powiedziałem, co popchnęło ją do tego czynu i dlaczego nie
szukała innego wyjścia ze swojej trudnej sytuacji, na to odpowiedź
pewnie przyniesie śledztwo.

Jak Pan ocenia polski system opieki i
pomocy rodzinom, które nie radzą sobie z różnymi problemami. Czy
ta pomoc jest wystarczająca?

- W 2011 roku weszła w życie ustawa o
wsparciu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Jest to ustawa, która
miała regulować wszystkie problemy występujące w rodzinach. Są
tam jednak sprzeczne zapisy, a realizacja ustawy wygląda bardzo
różnie. Rodziny, które mają kłopoty miały być wspierane przez
asystentów rodzin, a tych w ogóle nie ma, bo gmin nie stać na
zatrudnianie kolejnych osób. Taki asystent miał nie tylko
zdiagnozować na czym polega problem, ale też udzielać rodzinie
wsparcia, pokierować nią, zapewnić fachową pomoc. Jednocześnie w
ustawie jest zapis, który staram się zwalczyć, że w pierwszym
roku pobytu dziecka w placówce gmina ponosi tylko 10 procent
kosztów. W drugim roku jest to 30 procent, a w trzecim i kolejnych
latach, udział gminy jest 50 – procentowy. Od samego początku ten
udział gmin powinien być 50 - procentowy. To byłoby bodźcem dla
samorządów, by od razu podjąć współpracę z rodziną, w której
występują problemy, bo będzie się to opłacało ekonomicznie.
Tymczasem najczęściej jest tak, że zabiera się dzieci, kieruje do
placówki wychowawczej, bo te 10 procent kosztów utrzymania dziecka,
to nie są w przypadku samorządu duże pieniądze. Szuka się więc
najprostszego wyjścia, zamiast od razu podjąć pracę z taką
rodziną, by ją uratować przed rozpadem. Gmina po prostu nie ma w
tym interesu, by nie umieszczać dziecka w placówce. Takie
rozwiązania zastosowano w przypadku DPS-ów i to tam się
sprawdziło i zafunkcjonowało.

<!** reklama>

Jak wygląda opieka nad dzieckiem w
placówce i kto dokonuje oceny, jak długo ma tam przebywać, czy
może już wrócić do środowiska rodzinnego?

- W placówce pracujemy w oparciu o
indywidualne plany pomocy dziecku. Co pół roku jest posiedzenie
zespołu, w którym biorą udział przedstawiciele gmin, PCPR-u,
sądu, pedagodzy i terapeuci. Wspólnie weryfikujemy zasadność
pobytu każdego dziecka w placówce, oceniamy sytuację rodzinną i
efekty pracy z rodziną, możliwość powrotu dziecka do rodziny.
Niekiedy taki szok, w postaci decyzji sądu o odebraniu dzieci i
umieszczeniu w placówce powoduje, że rodzice podejmują terapię
, przestają intensywnie pić. Na szczęście jest coraz więcej
sytuacji, że dzieci wracają do rodziców, a rodziny tak zaczynają
funkcjonować, że mogą one tam wrócić. Miło jest mi usłyszeć
opinię sądu, że jak my pracujemy, to jest taka możliwość
powrotu. Coraz lepiej funkcjonuje również system opieki
zastępczej.


Co jest najczęstszą przyczyną
problemów w rodzinie?

- Na pierwszym miejscu postawiłbym
alkohol. To właśnie z rodzin, w których występuje problem
alkoholowy wcześniej czy później dzieci trafiają do placówek
opiekuńczych. Nie umiemy pić, a alkohol jest czynnikiem, który
wyrządza najwięcej szkód. Zapominamy też, że dzieci nie możemy
uważać za swoją własność. Zarówno rolą rodziców, jak i
placówek opiekuńczych jest przygotowanie dzieci do samodzielności
i funkcjonowania w społeczeństwie i świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!