Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mijając studentów, czułam zazdrość

Justyna Król
Grzegorz Olkowski; na zdjęciu: Wioletta Papurzyńska
„Że ci się chce…” słyszę najczęściej, gdy ktoś dowiaduje się, że po czterdziestce poszłam na studia. A mnie się wiele rzeczy chce! I jeszcze znajdę na nie czas.

- Ofertę znalazłam przypadkiem, w sieci. Obok niej były komentarze, jak się mogę domyślać zamieszczone przez młodych ludzi: „studia dla obiboków i oszołomów”, „trzeba było się uczyć w młodości…” . Żenujące, ale zniechęciły mnie. Długo się wahałam - opowiada 58-letnia Wioletta Papurzyńska, obecnie studentka pierwszego roku studiów wschodnich na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Z pochodzenia jest bydgoszczanką, a od niemal 30 lat mieszka w Toruniu.

Zapisy zaczęły się w lipcu, ale Wioletta dopiero w sierpniu złożyła świadectwo maturalne do konkursu. Na jego podstawie rekrutowano przyszłych żaków z różnych roczników, według specjalnego systemu przeliczania punktów. Zmieniły się przecież i egzaminy dojrzałości, i przedmioty, i same oceny. Dostała się.

Tej jesieni na UMK, jako drugi kierunek dla grupy „40 plus”, ruszyła politologia. W tym samym czasie utworzono go także w Bydgoszczy, na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego.
- Od października jestem pilną studentką politologii - opowiada bydgoszczanka Dorota Gruszka, lat 46. Na co dzień jest koordynatorką Działu Marketingu Polskiego Radia PiK. - Kiedy przeczytałam w „Expressie” o studiach na UKW dla osób po czterdziestce, od razu pomyślałam, że to najlepszy moment dla mnie. Dziecko dorosłe, w domu wszystko ogarnięte. A studia to też świetny sposób na przedłużenie młodości - dodaje.

Brakowało czasu

Obie po raz pierwszy w życiu udały się po indeks. Jak mówi Dorota: w dzisiejszych czasach wypada mieć wykształcenie na papierze, bo lata pracy i zdobyte doświadczenia już nie zawsze wystarczają do odnalezienia się na rynku pracy, z którym nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie się zmierzyć. Ale zrobiła to nie tylko dlatego. Decyzję podjęła przede wszystkim dla siebie.

Dorota pracuje zawodowo od siedemnastego roku życia. Zaczynała jako goniec stacji radiowej, roznosząc dokumenty do urzędów i program radiowy do lokalnych gazet. Regularnie odwiedzała też cenzurę. Te czasy wspomina z uśmiechem. - Robiłam za faks, w czasach, gdy nawet o nim nie słyszano. Nie mówiąc już o Internecie, bez którego dziś trudno wyobrazić sobie pracę. W ogóle nie w głowie było mi wtedy studiowanie, projektowanie przyszłości. Zaraz po liceum miałam co robić, potem urodziłam córkę. Pierwsza myśl o zdobywaniu wykształcenia przyszła przy zmianach ustrojowych w 1989, ale wówczas brakowało czasu, by zacząć tę przygodę - tłumaczy.

Polityką interesuje się od zawsze. Z pasją pochłania kolejne wydania wiadomości, analizując je i wypośrodkowując, by jak mówi, nikt nie narzucał jej punktu widzenia. Chce mieć swoje zdanie.

Inteligencja bez indeksu

Wioletta o studiowaniu zawsze marzyła. Interesowała ją archeologia lub konserwatorstwo. Życie to jednak zweryfikowało. - Zdałam na studia, ale mnie nie przyjęto, bo jako osoba o korzeniach inteligenckich nie dostałam punktów za pochodzenie. Zaproponowano mi naukę w Białymstoku, tylko kogo było wtedy stać na stancję? Zaczęłam pracę, założyłam rodzinę, ale mijając studentów, zawsze czułam szczyptę zazdrości - wspomina.

Lata minęły, a w Polsce ruszyły studia zaoczne, wieczorowe, uczelnie prywatne… Opcji pojawiło się wiele. - Brałam je pod uwagę, ale wiązały się z kosztami, które mnie przerastały. Dopiero teraz pojawiła się szansa na normalne, stacjonarne, bezpłatne studia. W dodatku na pełnych prawach studenckich! Dostałam legitymację, która uprawnia do zniżki w komunikacji miejskiej mimo wieku, oraz prawo do stypendium naukowego. Nie spodziewałam się tego - mówi Wioletta.

Od poniedziałku do piątku w godzinach 7.30-15.30 jest w pracy, a od 16.45 na uczelni. Zdążyłaby wrócić do domu przed szkołą, ale nie traci czasu. Zawsze może jeszcze pozałatwiać jakieś sprawy w mieście. Jeśli pogoda sprzyja, Wioletta siedzi z książką na ławce w parku i nadrabia zaległości. Lista zadanej literatury jest długa. Po powrocie do domu jest ciepły posiłek i przygotowywanie się do kolejnego, długiego dnia.

Młodym jest łatwiej?

- Nasza grupa to mieszanka ludzi pracujących w różnych firmach, urzędach, mających własne działalności. Głównie z Bydgoszczy, ale też dojeżdżających z Szubina czy Inowrocławia. Podziwiam ich determinację i w ogóle cieszę się, że poznałam tyle nowych, interesujących osób - mówi Dorota. - Dogadujemy się świetnie. Pracujący na zmiany starają się być chociaż na ćwiczeniach, reszta robi frekwencję na wykładach. Wykładowcy są bardzo wyrozumiali, doceniają naszą pilność, zarażają optymizmem, mobilizują. Na zajęciach sporo dyskutujemy. Każdy już coś w życiu przeżył i ma coś powiedzenia niemal na każdy temat. Teraz uczymy się jak to łączyć z różnymi teoriami - opowiada Dorota.

Potwierdza to Wioletta: - Na studiach doświadczenie życiowe i wiedza ogólna bardzo się przydają. Przecież nie wystarczy przeczytać dwóch książek filozoficznych, by mieć pole do manewrowania teoriami. Aby filozofia nie była martwa, trzeba odnieść ją do życia. Bardzo mnie cieszy, że wiele przedmiotów opiera się na historii, którą uwielbiałam. W średniej szkole była moją mocną stroną. Zawsze byłam na bieżąco ze sprawami międzynarodowymi, ale świat, o którym się teraz uczymy, przeszedł tyle transformacji, że geopolityka jest dla mnie wyzwaniem. Tu na pewno młodym osobom, zaraz po maturze, jest łatwiej się odnaleźć - mówi.

Dorota obecnie za swą piętę achillesową uważa zagadnienia prawne. Pomaga jej mąż, który ma wykształcenie prawnicze i chętnie koryguje jej notatki. Córka też bardzo ją wspiera, podzieliła się z tatą większością domowych obowiązków. Mąż Wioletty ucieszył się, że żona dostała się na studia, ale do tematu podchodzi sceptycznie - pogratuluje, gdy zobaczy dyplom.

Wszystko trzeba przeklikać

Dorota i Wioletta muszą radzić sobie także z nowymi mediami, a przede wszystkim korzystaniem z dobrodziejstw Internetu. Bez niego obecnie ani rusz.

- Każdą sprawę teraz załatwia się elektronicznie. Indeks jest w sieci, szkolenie biblioteczne i BHP też trzeba „przeklikać”. Zajmuje to niemało czasu, ale np. książek bez tego nie wypożyczysz. Dawniej pisało się referaty, dziś ich rolę spełniają prezentacje, łączone z pokazem multimedialnym, puszczanym przez rzutnik na dużym ekranie - mówi Wioletta. - Ale tutaj też wbrew pozorom łatwiej może być tym starszym studentom. Osobom, które mają już za sobą wiele kontaktów z otoczeniem, są otwarte i potrafią opanować stres, towarzyszący wystąpieniom publicznym - przyznaje. Sama przez większość życia zawodowego pracowała z ludźmi.

W jej grupie jest tylko kilka osób z przedziału „40 plus”, reszta poniżej trzydziestki.
- Tak wyszło, ale okazało się, że wiekowo fajnie się uzupełniamy. Młodzi dają nam energię, my im opanowanie. Wykładowcy chwalą sobie ten mezalians. Studia wschodnie to unikatowy kierunek i niezwykle interesujące, wciągające przedmioty. Żartujemy sobie czasem z wykładowcami, że kapitalnie byłoby wsiąść razem do pociągu i wybrać się w podróż na Wschód - dodaje z uśmiechem.

Indonezyjski na dokładkę

Ważne są też języki obce. Wioletta we wczesnej młodości pasjonowała się rosyjskim, najpierw korespondowała z uczennicą ze Wschodu, a później nawet odwiedziła ją na Syberii. - Chętnie przypomnę sobie słownictwo. Do wyboru, poza obowiązkowym angielskim, mamy właśnie rosyjski i japoński. Dodatkowo można zapisać się też na indonezyjski, ale nie starczy mi czasu na takie atrakcje - śmieje się.

Dorota stawia na angielski. Co roku sprawdza swoją komunikatywność w tym języku podczas wakacyjnych wyjazdów, więc i na studiach na tym polu czuje się dość pewnie. Europę zwiedza z ogromną ciekawością i zaangażowaniem. W tym roku wybrała Grecję, bilety są już kupione. - Śladami Platona i Arystotelesa. Kolebka myśli politycznej Europy na pewno usystematyzuje wiedzę po pierwszym roku studiów - żartuje.

Po wakacjach powoli będzie pora zacząć zastanawiać się nad tematem pracy licencjackiej. Jako specjalizację chce wybrać reklamę i PR, z którymi styka się od lat. A po obronie - może magisterka?

- Że ci się chce… - te słowa najczęściej słyszę, gdy ktoś dowiaduje się, że poszłam na studia. A mnie się wiele rzeczy jeszcze chce! Studiuję z przyjemnością. Pewnie, mogłabym w tym czasie przeczytać dobrą książkę. Chodzić, jak dawniej, na mój ulubiony aerobik wodny dwa razy w tygodniu, ale na to jeszcze będzie czas. Zresztą w trzecim semestrze czeka mnie WF - mam go w rozpisce jak każdy student - śmieje się Wioletta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!