Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mięsna afera wyczuwalna od zaplecza

Grażyna Ostropolska
- Gdyby wojewódzki inspektor sanitarny w Bydgoszczy nie przymykał oka na to, co ujawniały kontrole w marketach, nie byłoby afery mięsnej w Violi - mówi były powiatowy inspektor sanitarny.

- Gdyby wojewódzki inspektor sanitarny w Bydgoszczy nie przymykał oka na to, co ujawniały kontrole w marketach, nie byłoby afery mięsnej w Violi - mówi były powiatowy inspektor sanitarny.

To przekonanie wynika z osobistych doświadczeń Mariusza Felsmanna, doktora nauk weterynaryjnych i byłego powiatowego inspektora sanitarnego w Chełmnie. - Podczas kontroli przeprowadzonej w jednym z marketów ujawniłem na zapleczu ponad 200 kg starych wędlin bez oznakowania i jakiejkolwiek dokumentacji. Część z nich straciła przydatność do spożycia pół roku wcześniej. Schowano je w w chłodni - w workach foliowych, plastikowych pojemnikach, kartonach i zakryto innymi produktami spożywczymi. <!** reklama>Sklep działał od ponad roku, a nie było dokumentu na to, by jakikolwiek przeterminowany produkt trafił do utylizacji - mówi były inspektor. Przy markecie działał niewielki zakład przetwórstwa, ale nadzorowały go służby weterynaryjne i Felsmann nie miał tam wstępu. - Natychmiast powiadomiłem Jerzego Kasprzaka, państwowego wojewódzkiego inspektora sanitarnego, o wykrytym zagrożeniu. Wniosłem o ukaranie właściciela marketu karą 18000 zł, ale pan Kasprzak uznał, że jeśli towar nie ma dokumentów i nie można określić jego wartości, to kara jest za duża i zmniejszył ją do... 2140 zł - wspomina Felsmann.

- Ta kwota została nałożona przez głównego inspektora sanitarnego, rozpatrującego odwołanie przedsiębiorcy, a teraz sprawa jest w WSA - ripostuje Jerzy Kasprzak.

Na niewspółmierne do stopnia szkodliwości czynu obniżenie kary zareagowała Najwyższa Izba Kontroli, wskazując, że takie działanie ogranicza skuteczność powiatowej inspekcji. Przepisy unijne nakazują, by wprowadzana do obrotu żywność była identyfikowana na każdym etapie: od pola do stołu. - Tymczasem dla wojewódzkiego inspektora ważniejsza była podstawa wymiaru kary pieniężnej niż fakt, że jest w obrocie towar niewiadomego pochodzenia, a więc potencjalnie groźny - ocenia Felsmann.

Twierdzi, że wojewódzki inspektor jego sygnały zignorował i nie zainteresował choćby służb weterynaryjnych wykrytym towarem niewiadomego pochodzenia. - Nie tylko przymknął na to oko, ale wręcz dał przyzwolenie na podobne praktyki, uchylając moją kolejną decyzję o zakazie sprzedaży w tym markecie pociętych w plastry wędlin na tackach bez metki producenta, bo uznał, że wystarczy data zapakowania towaru. Co na te zarzuty sanepid?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!