Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce magiczne inaczej

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Każdy szanujący się program telewizyjny gościł w poniedziałek wieczorem siatkarskiego „złotopolskiego” - u Lisa siedzieli Woicki, Pliński I Bartmann, u Sekielskiego Bąkiewicz i Zagumny, u Olejnik - kęcko/bydgoski Gruszka. Wszyscy bez wyjątku grzaliśmy się w cieple ich mistrzowskiego sukcesu.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Każdy szanujący się program telewizyjny gościł w poniedziałek wieczorem siatkarskiego „złotopolskiego” - u Lisa siedzieli Woicki, Pliński I Bartmann, u Sekielskiego Bąkiewicz i Zagumny, u Olejnik - kęcko/bydgoski Gruszka. Wszyscy bez wyjątku grzaliśmy się w cieple ich mistrzowskiego sukcesu. Na moment nawet fani basketu docenili, że prawdziwe emocje są gdzie indziej niż na koszykarskim boisku. A przecież w tym czasie Polska była gospodarzem imprezy tego samego, wielkiego formatu, czego i my tu w Bydgoszczy doświadczyliśmy wprost. I niestety, jeśli oglądając relację z siatkarskigo Izmiru mogliśmy się irytować, że na takie zawody nikt tam nie chodzi, to samo mogli o nas powiedzieć telewidzowie rosyjscy czy francuscy. „Łuczniczka” świeciła pustkami, jeśli nie liczyć barwnych grup zagranicznych, jeżdżących za swymi ekipami. Pytanie - czy lepiej zarobić trochę na horrendalnie drogich biletach, czy lepiej stworzyć kapitalną atmosferę, wypełniając puste trybuny wpuszczoną za półdarmo młodzieżą - pozostaje otwarte. Przynajmniej do zbliżającego się szybko europejskiego czempionatu siatkarek. I one również będą podejmowane przez Bydgoszcz, i wśród nich zabraknie polskiego zespołu, który gwarantowałby frekwencję. Władze miasta mówią, że 5 milionów wydanych na przygotowanie EuroBasketu nie poszły na darmo. Bydgoszczanie przepytywani przez nas w okolicznościowych sondach nie byli tego pewni. Nie dostrzegali na ogół niczego z „koszem” związanego, co wpłynęłoby na nasze życie tu, nad Brdą. Wejście do „Łuczniczki” było zbyt drogie, a miejska oprawa - zbyt jałowa. A zatem poczekamy, aż przyjadą do nas grać ligowo mistrzowie Woicki i Gruszka? Po błyskawicznej sprzedaży karnetów na mecze Delecty już wiadomo, że wtedy będzie się działo!

<!** reklama>W ten sam poniedziałek wieczorem, w centrum miasta, miało miejsce wydarzenie... fantastyczne. Tak jak reżyser Maleszka obiecał, prapremiera jego „Magicznego drzewa” odbyła się w Bydgoszczy. Maleszka to też co najmniej mistrz Europy w dyscyplinie „film adresowany do widowni dziecięcej”. Ba! Dorośli krytycy nie mają wątpliwości - to produkcje nawet na tle świata wybitne, nic więc dziwnego, że interesuje się nimi wytwórnia Disneya. Tenże Andrzej Maleszka usłyszał kiedyś o niedocenianym mieście Bydgoszcz i przyjechał tu robić dokumentację do pełnometrażowej wersji swego znakomitego serialu. I nie zraził się nawet, gdy pierwszy napotkany bydgoszczanin powiedział mu, że nie ma tu czego szukać, bo nawet tutejsi mówią o swoim miejscu rodzinnym „Brzydgoszcz...”. Sfilmował nas tak, że dech zapiera. Mało tego, nie tylko wydobył magię miejsc, ale i talenty ludzi. Takich jak pan Ryszard, kierowca autobusu „69”, który wykonał rajd ulicami miasta do tego stopnia brawurowy, że nie chcieli się go podjąć zawodowi kaskaderzy... A zatem - obejrzenie „Magicznego drzewa” winno być dla każdego bydgoszczanina jazdą obowiązkową.

***

Dzieci z Przemysłowej na pewno filmu z Bydgoszczą w roli głównej nie widziały, pewnie nawet go w ogóle nie zobaczą. Bo nawet gdyby, to te obrazki z Wyspy Młyńskiej czy Gdańskiej okażą się dla nich równe nierealne co zamek z filmu o Harrym Potterze. W środowisku dziennikarskim funkcjonuje opinia, że reportaż ze slumsów przy Przemysłowej to reporterski samograj. Że tam tekst sam się pisze - jak wszędzie na świecie w takich miejscach. A jednak, żadnego reportera żadna wizyta tam nie pozostawi obojętnym. Tak jak naszą ekipę, gdy była tam ostatni raz. O tym, że nie mają ciepłej wody, nawet się już mieszkańcom mówić nie chce. Zachęcają za to, by spróbować przeżyć tam choć dwa dni - ze szczurami i wyjącym ćpunem Radziem, którego boją się dokładnie wszyscy, choć byle co na ludziach z Przemysłowej nie robi wrażenia. Pewnie dzieci stamtąd też chciałyby krzesła z „Magicznego drzewa”, które spełnia marzenia. Na początek to, żeby mieć inny plac zabaw niż ten, z którego korzystają. Zamiast piaskownic - zawieszone na drzewach sznurki, budowlane wykopy. Zamiast berka - wybijanie szyb w pustostanach, rozwalanie drzwi i wałęsanie się z dorosłymi. Prawdziwie magiczny świat...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!