Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Wróblewski z UMK: Ze skutkami pandemii będziemy się mierzyli jeszcze wiele lat

Karina Obara
Karina Obara
Prof. Michał Wróblewski: - Świat po pandemii nie będzie radykalnie różny od tego sprzed pandemii, chociaż wiele już istniejących procesów przyspieszy i będzie z większą siłą zmieniało naszą codzienność.
Prof. Michał Wróblewski: - Świat po pandemii nie będzie radykalnie różny od tego sprzed pandemii, chociaż wiele już istniejących procesów przyspieszy i będzie z większą siłą zmieniało naszą codzienność. archiwum prywatne Michała Wróblewskiego
Rozmowa z prof. Michałem Wróblewskim, socjologiem z UMK, o szczepieniach i nowym świecie po pandemii.

Zobacz wideo: Pfizer dla uczniów. Od września szczepienia w szkołach

- Stoimy u progu czwartej fali koronawirusa, a zaszczepiona jest nieco ponad połowa Polaków. Dlaczego tak mało?
Jedną z przyczyn jest to, że jeszcze przed pandemią stosunek Polaków do szczepień sezonowych był sceptyczny. O ile większość z nas nie ma problemu ze szczepieniami obowiązkowymi, które podawane są dzieciom, to już nie szczepimy się na przykład przeciwko grypie. W tym względzie jesteśmy w innej sytuacji niż kraje Europy Zachodniej, których mieszkańcy szczepią się o wiele chętniej. Przed pandemią stopień zaufania wobec personelu medycznego, zwłaszcza wobec lekarzy, był w Polsce niższy niż w innych krajach UE. Wynika z tego, że właściwie przed rozpoczęciem programu szczepień mieliśmy trudniej niż nasi zachodni sąsiedzi. Już w trakcie trwania pandemii COVID-19 zyskał miano choroby starszych ludzi. I teraz to młodzi nie odczuwają potrzeby szczepienia się, myśląc, że koronawirus nie jest dla nich niebezpieczny. Do tego dochodzi dezinformacja produkowana z różnych powodów przez ruchy antyszczepionkowe, które w ostatnich latach w Polsce przedostały się do głównego nurty mediów i polityki. Badania pokazują, że ci którzy nie chcą się szczepić, boją się skutków ubocznych i związanej z tym dezorganizacji życia codziennego.

- Czy pana zdaniem byłoby lepiej, gdyby szczepienia stały się obowiązkowe?
Nie, chociaż jestem zwolennikiem obowiązku szczepień w normalnej, nie kryzysowej sytuacji. Uważam, że w tych okolicznościach wprowadzenie przymusu szczepiennego mogłoby odnieść skutek odwrotny. Nie przekonałoby to sceptyków, a jedynie zaostrzyło ich stanowisko. Trudno oczekiwać, że państwo, które ma problem z nakłonieniem obywateli do noszenia maseczek, będzie skutecznie egzekwować przymus szczepienny, a jest to dużo poważniejsza operacja. Niestety, wszystkie miękkie metody przekonywania do szczepień nie zadziałają już w takiej skali. Ani kolejne kampanie społeczne, ani autorytet nauki i medycyny nie przekonają tych dotąd nieprzekonanych. Jestem zwolennikiem podejścia francuskiego, czyli nakładania obostrzeń na osoby niezaszczepione. Badania pokazują, że główną motywacją tych, którzy się zaszczepili jest powrót do normalności. Ograniczenie aktywności społecznych osobom niezaszczepionym może podziałać na osoby poniżej 40 roku życia, z którymi jest największy problem.

- Zachęty, loterie, nagrody pracodawców specjalnie nie działają. Może wielu po prostu machnęło ręką. Wchodzą do sklepu bez masek, a zamaskowani boją się zwrócić im uwagę. Czym to się może skończyć?
Mam wrażenie, że dla wielu mieszkańców naszego kraju pandemia już się skończyła. Kolejne fale, bo oprócz tej najbliższej, jesiennej, być może czeka nas również wzrost zachorowań w pierwszym kwartale 2022 r., mogą ten nasz optymizm brutalnie zweryfikować. Niezastosowanie się do obostrzeń i niski poziom wyszczczepienia spowoduje wzrost liczby zachorowań, a w rezultacie przeciążenie infrastruktury szpitalnej i kolejny lockdown. Przewiduję również, że konflikty wokół szczepień przybiorą na sile, gdy instytucje międzynarodowe dopuszczą szczepionki do stosowania u dzieci poniżej 16 r. życia. To na pewno rozpali emocje i da nowe paliwo ruchom antyszczepionkowym.

- W nowej książce „Socjologia epidemii. Wyłaniające się choroby zakaźne w perspektywie nauk społecznych”, pisze pan razem z Łukaszem Afeltowiczem o roli, jaką patogeny odegrały w procesie rozwoju ludzkich cywilizacji i że późnonowoczesny świat sprzyja wyłanianiu się nowych zagrożeń zakaźnych. Dlaczego sprzyja?
Poprzednie pandemie wybuchały często w momencie zwiększonej mobilności. Dobrym przykładem jest grypa hiszpanka, którą po świecie roznieśli wracający z frontów I wojny światowej żołnierze. To jednak były dość specyficzne i ujawniające się raz na jakiś czas warunki. Współcześnie globalna mobilność jest stałym elementem naszego świata. Ludzie i towary bezustannie krążą w gęstej siatce powiązań. A wraz z nimi mogą krążyć mikroby. Wraz z kontenerowcami, samolotami i pociągami stworzyliśmy infrastrukturę idealną do szybkiego przemieszczania się wirusów. Żyjemy również w świecie, w którym musimy się bezustannie mierzyć z nieplanowymi konsekwencjami rozwoju technologicznego. Dobrym przykładem jest pojawienie się lekoodpornych szczepów wirusów wskutek nadużywania antybiotyków. Wiemy, że antybiotyki są niezwykle ważnym narzędziem w medycynie, ale ich nieodpowiednie użycie może zagrażać zdrowiu. Jako ludzie ponosimy również konsekwencje tego, że zbyt mocno ingerujemy w ekosystemy. Nasza przemysłowa aktywność niszczy naturalne habitaty wielu gatunków, co sprawia, że zwierzęta zmuszone zostają do migracji, a to sprzyja ewolucji wirusów i pojawieniu się nowych, groźnych chorób zakaźnych. Z drugiej strony jest wiele pozytywnych rzeczy, które sprawiają, że jako ludzkość jakoś radzimy sobie z zagrożeniami epidemicznymi. Myślę tutaj nie tylko o lekach czy szczepionkach, ale również takich wynalazkach jak internet. Pomyślmy przez chwilę jak dużo trudniejsze byłoby przetrwanie pandemii bez pracy zdalnej czy zakupów w sieci.

- To w jakim świecie możemy się obudzić za 10, 20, 30 lat?
Świat po pandemii nie będzie radykalnie różny od tego sprzed pandemii, chociaż wiele już istniejących procesów przyspieszy i będzie z większą siłą zmieniało naszą codzienność. W trakcie pandemii okazało się, że wiele aktywności można z powodzeniem przenieść do sieci. Konsumpcja kultury w świecie cyfrowym czy praca zdalna to oczywiście zjawiska, które istniały wcześniej, ale w świecie postpandemicznym zyskają one na znaczeniu. Mówi się również dużo o konsekwencjach wynalezienia szczepionek mRNA. Chociaż nie zdajemy sobie jeszcze z tego sprawy, być może mamy do czynienia z wielkim przełomem w medycynie, którego owoce będziemy zbierać przez lata. Nie można jednak zapominać o negatywnych konsekwencjach pandemii, zwłaszcza w kontekście naszego kraju. Roczniki uczące się w formie zdalnej mogą w przyszłości być upośledzone, jeżeli chodzi o kształcenie w porównaniu z osobami, które uczyły się w normalnych warunkach. Będziemy się również borykali z konsekwencjami zdrowotnymi, na przykład w związku z rehabilitacją osób ciężko przechodzących COVID. To będzie wymagało od nas dużej odpowiedzialności w zarządzaniu ochroną zdrowia, która, jak doskonale wiemy, nie działa w optymalny sposób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Michał Wróblewski z UMK: Ze skutkami pandemii będziemy się mierzyli jeszcze wiele lat - Gazeta Pomorska