Z wiceprezydentem Bydgoszczy Janem Szopińskim o przyszłości „szkoły NATO” rozmawia Jarosław Jakubowski.
Rektor UKW prof. Józef Kubik zwrócił się do miasta z prośbą o oddanie na własność budynku przy ul. Gałczyńskiego 23. Obecna umowa użyczenia mija z końcem sierpnia tego roku.
Nie wyobrażamy sobie, żeby ta placówka nie miała dalej funkcjonować w Bydgoszczy w oparciu o instytucje NATO-wskie, takie jak choćby JFTC. Miasto zrobi wszystko, żeby szkoła istniała. Jesteśmy zadowoleni z tego, w jaki sposób UKW prowadzi tę placówkę. I cieszymy się, że udało nam się znaleźć organ prowadzący, który zapewnia szkole stabilizację. Tym bardziej, że szkoła przez długi czas miała kłopoty ze znalezieniem siedziby i organu prowadzącego. Ale niezależnie od tego, jak będzie wyglądała umowa z UKW chcemy mieć gwarancję, że w tym miejscu nadal będzie istnieć międzynarodowa szkoła.
<!** reklama>
Rozumiem, że nie wykluczacie przekazania uniwersytetowi prawa własności z możliwością rezygnacji, jeśli uczelnia zmieniłaby plany w stosunku do szkoły...
Wkrótce pan rektor Józef Kubik spotyka się w tej sprawie z prezydentem Rafałem Bruskim i myślę, że dojdziemy do porozumienia. Przekazanie obiektu na własność wchodzi w grę, niemniej musimy uzyskać zapewnienia, o których mówiłem wcześniej. Miasto nie zamierza brać na swoje barki prowadzenia szkoły. Uniwersytet robi to dobrze.
Ale chciałby jeszcze lepiej. Rektor twierdzi, że mając placówkę na własność, będzie mógł łatwiej pozyskiwać środki na jej działalność.
<!** Image 2 alt="Image 173175" sub="Nauczycielka Anna Okońska w trakcie prowadzenia zajęć w ISB
Fot. Tymon Markowski">
To oczywiste i miasto nie zamierza w tym przeszkadzać. Rozwój szkoły, z której korzystają instytucje NATO leży w interesie miasta. Dobrze by było, gdyby na bazie istniejącej dziś placówki powstała jeszcze większa szkoła. Przykłady innych ośrodków gdzie NATO jest obecne, takich jak np. Heidelberg w Niemczech, pokazują, że placówki oświatowe służą lepszemu „wtapianiu się” obcokrajowców czy rodzin wojskowych w lokalną społeczność.
International School of Bydgoszcz otworzyła się także na lokalną społeczność.
To bardzo dobrze, że UKW stworzył możliwość uczęszczania do tej szkoły również uczniom wywodzącym się spoza środowiska NATO-wskiego. Mamy przecież w Bydgoszczy coraz więcej przybyszów z innych krajów. Dla nich szkoła prowadząca nauczanie w języku angielskim jest doskonałym rozwiązaniem. Także coraz więcej rodzimych mieszkańców decyduje się posłać swoje dzieci do szkoły prowadzonej przez nasz uniwersytet.
ISOB oferuje trzystopniowe nauczanie: podstawówka, gimnazjum i liceum. Tylko, co zrobić, żeby jej absolwentów zatrzymać w Bydgoszczy?
Na obydwu bydgoskich uniwersytetach istnieją już wydziały, w których wykłady prowadzone są po angielsku, I to jest właśnie jeden z pomysłów na to, jak zatrzymać w Bydgoszczy absolwentów ISOB. Ale nie możemy stosować jakichkolwiek form promowania obcokrajowców kosztem naszych obywateli. O wszystkim powinien decydować rynek oświatowy, mówiąc najkrócej. Młodzi ludzie sami wybierają uczelnie, które im odpowiadają. Ale powtórzę: miastu zależy na umacnianiu swojej roli jako ważnego ośrodka szkoleniowego w strukturach NATO. Istnienie międzynarodowej szkoły jest doskonałym narzędziem wzmacniającym tę rolę.
Obawiam się, że przeciętny bydgoszczanin niewiele wie o samym JFTC i o szkole działającej przy nim. Co w takim razie Kowalskiemu daje istnienie tych instytucji w naszym mieście?
Przede wszystkim bydgoszczanie mają do dyspozycji szerszą ofertę oświatową. Płacąc UKW na naukę w ISOB, mogą być pewni, że ich dzieci będą dobrze przygotowane, żeby poradzić sobie na międzynarodowym rynku. Po drugie, taka instytucja jak JFTC to naprawdę ważna część struktury Sojuszu Północnoatlantyckiego.