Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzenia się spełniają. Najpierw matura. Fakt, po 30-tce. Teraz wakacje

Katarzyna Piojda
Marzenia się spełniają w każdym wieku. Pani Agnieszka z Bydgoszczy jest tego żywym przykładem
Marzenia się spełniają w każdym wieku. Pani Agnieszka z Bydgoszczy jest tego żywym przykładem Nadesłane
- Na naukę nigdy za późno - pomyślała sobie pani Agnieszka. I po 30-tce wzięła się za siebie. Zrobiła 4 kursy. Skończyła ogólniak. Napisała maturę. A niedługo zostanie kierowcą.

Bydgoszczanka sama wychowuje dwóch synów. Starszy to nastolatek, uczeń technikum. Młodszy: 5-latek, przedszkolak. Niepełnosprawny; autyzm i ogólne opóźnienie. Potrzebuje niemal całodobowej opieki. Mama jest z nim więc non stop.

Gdy junior ruszył do przedszkola, zaczął też robić postępy. Mówi, chodzi, skacze, śmieje się. To zasługa i pań w przedszkolu, i ćwiczeń z mamą. Chłopiec poznał kolegów. Przestał być agresywny, co mu się wcześniej zdarzało.

Pani Agnieszka odetchnęła. Ma wreszcie trochę czasu dla siebie. Postanowiła dobrze go wykorzystać i zapisała się do szkoły średniej. Nie sądziła, że to dopiero początek jej edukacyjnej ścieżki.

- W podstawówce byłam przeciętna - mówi. - Potem uczyłam się w technikum hotelarskim. W pierwszej klasie miałam wypadek samochodowy. Najpierw szpital, potem rehabilitacje. Długo to trwało. Zrobiły się takie zaległości, że przerwałam szkołę. Wtedy nie żałowałam swojej decyzji. Żal pojawił się później, dużo później.

Gdy starszy syn stał się zupełnie samodzielny, a młodszy wyszedł z pieluch, mama skończyła 30 lat. - Nie pracuję zawodowo, bo nie mogę. Byłam zatrudniona na produkcji, ale musiałam zrezygnować, żeby zająć się młodszym synem. Dostaję z tego tytułu świadczenie w wysokości 1800 złotych miesięcznie - wyjaśnia pani Agnieszka. - Wożenie małego do przedszkola (w jedną stronę podróż autobusem i tramwajem zajmuje prawie 2 godziny) i z powrotem, do tego zakupy, no i ogródek. To były moje dotychczasowe wyjścia.

Poszerzanie horyzontów

Postanowiła wyjść dalej. Do szkoły. - Nikt mnie nie namawiał - podkreśla kobieta. - Dojrzałam do tego. Trzy lata temu złożyłam papiery do zaocznego liceum ogólnokształcącego.

Była jedną z najstarszych uczennic w klasie. - Ale nie najstarszą! - uśmiecha się promiennie. - Najstarsza była pani, która skończyła 50 lat. Ona jednak odpadła po pierwszym semestrze.

Na pierwszym zjeździe pokazało się 50 osób. Na kolejnych ubywało po kilka. Potem klasy stały się tak nieliczne, że grupy łączono. Jedni słuchacze zrezygnowali, tłumacząc się brakiem chęci i czasu. Inni zostali skreśleni z listy ze względu na złe oceny.

A pani Agnieszka miała i czas, i chęci, i dobre - nawet bardzo dobre - oceny. Pokazuje świadectwo ukończenia szkoły średniej. Jeszcze pachnące nowością. Większość piątek. Tylko z podstaw przedsiębiorczości, fizyki, informatyki i przyrody - czwórki na koniec. Trój i niższych ocen - zero.

Kiedy nie rozumiała tematu, to albo tak długo czytała podręczniki, aż pojęła, albo prosiła o wsparcie. - Pomagała mi koleżanka mojej starszej siostry. Studiowała matematykę - wspomina bydgoszczanka.

Matura pod znakiem COVID

Tak dotrwała do trzeciej, ostatniej, klasy ogólniaka.

W czerwcu przystąpiła do matury. Innej niż zwykle. - Przez koronawirusa mieliśmy tylko egzaminy pisemne. Ministerstwo Edukacji Narodowej odwołało część ustną - kontynuuje nasza rozmówczyni. - Pisałam polski, matematykę i angielski w wersji podstawowej. Przynajmniej jeden przedmiot trzeba zdawać w rozszerzeniu. Wybrałam trzy. Znów polski, znów matematykę. Plus wiedzę o społeczeństwie.

Poszło dobrze, ale teraz musi uzbroić się w cierpliwość. Wyniki pozna w sierpniu. Świeżo upieczona absolwentka LO w Bydgoszczy na laurach nie spoczywa. - Właśnie zapisałam się na studia, na logistykę - mówi.

Nie tylko dyplom ukończenia szkoły średniej zdobyła. Zaświadczenia o ukończeniu kursów też posiada. Najpierw co miesiąc odkładała trochę pieniędzy na nie, aż wreszcie je rozpoczęła. Zajęcia ruszyły, gdy pandemia już opanowała Polskę. - To jednak były zajęcia internetowe. Skończyłam kurs zawodowy na specjalistę ds. transportu i logistyki. Potem kurs magazyniera, dalej szkolenie z transportu krajowego i międzynarodowego. I jeszcze kurs szybkiego czytania i zapamiętywania.

Autko w planach

Szkolenia kosztowały łącznie około 400 zł. Nie traktuje tego jak wydatek. - Raczej jak inwestycję. W siebie - zauważa.
Teraz robi następny kurs, prawa jazdy. - Teorię zaliczyłam. Czeka mnie egzamin praktyczny i finał. Kupię samochód. Żadną tam limuzynę czy wyścigówkę. Byle bezpieczny był i bezawaryjny. Będę woziła synka do przedszkola.

Żacy w wieku dojrzałym

Pani Agnieszka z Bydgoszczy zreflektowała się po 30-tce, że chce dokończyć szkołę, którą przerwała kilkanaście lat wcześniej. Była jedną z najstarszych uczennic na roku, ale w porównaniu z innymi i uczniami, i studentami w kraju - młódką.

Najstarszy student w Polsce to pan Apoloniusz z Bełchatowa (w województwie łódzkim), 97-latek. - Dopóki człowiek się rusza i jest zdolny logicznie myśleć - żadne choroby się go nie trzymają - mawia senior, który od kilkunastu lat studiuje na Uniwersytecie Trzeciego Wieku.

Mieszkaniec Bełchatowa stanowi podwójny przykład na to, że na dążenie do celu nigdy nie jest za późno. Z okazji 80. urodzin pan Apoloniusz postanowił odbyć pierwszy lot. Przez godzinę latał nad Toruniem.

Rocznik 1933

Kto uważa, że studenci - nie ci z uniwerków trzeciego wieku, przeznaczonych dla seniorów, lecz standardowych z zajęciami na uczelniach - mają 19-25 lat, ten się myli. Rektor Politechniki Świętokrzyskiej podpisuje rocznie prawie 3 000 dyplomów. Tak już ma, że w każdym sprawdza nazwisko, miejsce urodzenia oraz datę urodzin. Podczas niemal seryjnego podpisywania kolejnych dokumentów, jeden odłożył na bok. Myślał, że wkradła się pomyłka. Przy nazwisku świeżo upieczonego absolwenta magistra elektrotechniki widniał rok urodzenia: 1933. Może powinno być 1993 czy coś... Okazało się, że dyplom został wypisany prawidłowo.

Pan Ryszard, wspomniany rocznik 1933, przeszedł na emeryturę górniczą w latach 90. Na tej całej emeryturze czegoś mu brakowało. Zagospodarował sobie więc czas studiami; koleżanki i koledzy z roku byli w wieku jego wnuków. Różnica międzypokoleniowa - w tym przypadku - była jedynie na papierze. W praktyce - żadna. Pan Ryszard po obronie poszedł, a jakże, ze swoją ekipą do klubu. Na piwo. Zabawa była przednia.

Co uczeń czy student, to inny powód porzucenia szkoły bądź studiów. Złe oceny, nieobecność nieusprawiedliwiona, a spowodowana brakiem czasu. Czasem, po prostu, szkoła zawodzi ucznia. Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii w 2019 roku zleciło przeprowadzenie badań polskiej szkoły od podszewki. Wyniki zszokowały nie tylko zamawiających raport. Wszystkich zdziwiły.
Wyszło na jaw, iż nasza szkoła mentalnie zatrzymała się w XIX wieku. Nie kształtuje w uczniach w wystarczającym stopniu kompetencji wychodzenia poza schematy, zaś uczniowie boją się myśleć kreatywnie i nie potrafią współpracować. Główny grzech edukacji po polsku to promowanie powierzchownej nauki. Skutek taki, że 90 procent wiedzy zostaje wkute bez większego zrozumienia. W myśl zasady „trzech zet” - zakuć, zdać, zapomnieć.

Dochodzi „czwarte zet”. Tym razem pozytywne. Nie wolno się zniechęcać. Trzeba brnąć do przodu. Prawie 70 proc. Polaków na drodze do realizacji marzeń napotyka bariery. Tak wynika z raportu opracowanego przez Bridgestone w ramach kampanii „Podążaj za marzeniami”. Najczęściej są nimi kłopoty finansowe (44 proc.), problemy ze zdrowiem (25 proc.) albo brak czasu (23 proc.). I najczęściej trudności, jakie napotykamy, piętrzą się jednocześnie.

Im później, tym lepiej

Plus natomiast jawi się taki, że im starsi jesteśmy, tym wytrwalej dążymy do celu. Blisko 6 na 10 ankietowanych twierdzi, że nigdy nie rezygnuje z walki o marzenia.

Bronnie Ware, australijska pielęgniarka, przez wiele lat opiekowała się nieuleczalnie chorymi pacjentami, w ostatnim okresie ich choroby. Spisała ostatnie wyznania pacjentów. To, co zrobiliby, gdyby mogli cofnąć czas. „Żałuję, że nie miałem więcej odwagi, by żyć zgodnie ze sobą, a nie z oczekiwaniami innych ludzi” - to zdanie, najczęściej wypowiadane przez osoby na łożu śmierci, przez Bronnie Ware usłyszane.

W swojej książce, „Czego najbardziej żałują umierający”, wyjaśnia: „Niektórzy z nas, uświadamiając sobie, że życie naprawdę wkrótce się skończy, próbują patrzeć na nie z dystansu i dostrzegają, z jak wielu marzeń i planów zrezygnowali”.

Grunt to konsekwencja. Pewien mieszkaniec Opola podchodził 113 razy do egzaminu teoretycznego na prawo jazdy. Wreszcie zdał testy. Egzamin praktyczny poszedł mu prawie bezboleśnie - „już” za piątym razem go zdał.

Ślubny kobierzec

Niektórzy realizują swoje marzenia w niekonwencjonalny sposób. Amerykanka o imieniu Linda trafiła do Księgi rekordów Guinnessa. 23 razy wychodziła za mąż; rekordzistka świata. Jakoś szczęście jej nie sprzyjało. Dwóch mężów okazało się homoseksualistami, jeden kaznodzieją, kolejny byłym więźniem. Najkrótsze małżeństwo trwało 36 godzin. Najdłuższe - 7 lat. Pani Linda nie poddawała się. Szukała kolejnego kandydata - miała marzenie.

Inni mają je mniej oryginalne. - Dowiedzieć się, że zdałam maturę, zacząć studia, no i je skończyć w terminie - wzdycha pani Agnieszka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marzenia się spełniają. Najpierw matura. Fakt, po 30-tce. Teraz wakacje - Gazeta Pomorska