Tomasz Dębek: Kiedy rozmawialiśmy przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu powiedział pan, że woli walczyć z Legią o najwyższe cele niż z klubem z silniejszej ligi o utrzymanie...
Marko Vesović: Tak, nadal się tego trzymam.
Ostatni sezon skończyliście jednak bez żadnego trofeum. To było dla pana duże rozczarowanie?
Oczywiście. Cała drużyna była bardzo rozczarowana. Przegraliśmy walkę o mistrzostwo, wcześniej o Puchar Polski, a na początku sezonu mecz o Superpuchar. Z europejskich rozgrywek też odpadliśmy bardzo szybko. Dla Legii to był bardzo zły sezon, każdy z piłkarzy jest tego świadomy. Trzeba było się z tym pogodzić i dołożyć wszelkich starań, żeby coś takiego się nie powtórzyło. Przed nami nowy sezon. To okazja na świeży start. Swego rodzaju odrodzenie się jako zespół. Latem doszło do wielu zmian w szatni. Sporo zawodników odeszło, w ich miejsce pojawili się nowi. Przerwa między sezonami była krótka, dlatego nie było czasu na narzekanie na to, co stało się w poprzednim sezonie. Od razu trzeba było wrócić do pracy. Mamy przed sobą nowe cele. Jesteśmy mocno zmotywowani i gotowi do walki o trofea. Daliśmy z siebie wszystko podczas letnich przygotowań. Mam nadzieję, że kibice wkrótce zobaczą tego efekty. Już w czwartek czeka nas bardzo ważny mecz. Na otwarcie sezonu zagramy na Gibraltarze w eliminacjach do Ligi Europy. Pokażemy w nim nową twarz drużyny.
Jak wytłumaczy pan brak sukcesów w poprzednim sezonie? Nie wytrzymaliście psychicznie, coś było nie tak z przygotowaniem fizycznym?
Wydaje mi się, że w niektórych meczach nie wyglądaliśmy na murawie jak prawdziwa drużyna, zwarta grupa zawodników, którzy skoczą za siebie w ogień. Może nie wytrzymaliśmy też presji, w każdym meczu byliśmy faworytem. Możemy sobie teraz gdybać i szukać różnych powodów. Najważniejsze jednak, by zapobiec powtórzeniu się takiej sytuacji. Musimy uczyć się na błędach z poprzedniego sezonu. A tych było wiele. Wierzę w to, że jesteśmy teraz mądrzejsi. Z nową siłą, motywacją i nastawieniem sprawimy, że nadchodzący sezon będzie zupełnie inny.
Po tym, co zobaczył pan podczas przygotowań w Warce i austriackim Leogang ma pan w sobie dużo optymizmu?
Oczywiście. Wiadomo, że sparingi to jedna sprawa, a mecze o stawkę są zupełnie inne jeśli chodzi o poziom motywacji, koncentracji czy chęci zwycięstwa. Dają jednak pewien pogląd na sytuację. Fizycznie jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. W meczach o punkty pokażemy naszą jakość. Jako indywidualności, ale też drużyna.
ZOBACZ TEŻ:
Wspomniał już pan o rozpoczynającym sezon spotkaniu z wicemistrzem Gibraltaru Europa FC. Co wie pan o tej drużynie?
Jesteśmy jeszcze przed tradycyjną odprawą sztabu szkoleniowego na temat najbliższego rywala. [rozmawialiśmy we wtorek – red.] Tam poznamy wnioski trenerów po ich analizie gry drużyny z Gibraltaru. Wiem, że wielu kibiców i ekspertów spodziewa się spacerku w naszym wykonaniu. Ale w pucharach naprawdę nie ma już słabych drużyn. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze w dwumeczach ze Spartakiem Trnawa czy Dudelange. Przykładów jest wiele, zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet teoretycznie słabych przeciwników nie można zlekceważyć. W każdym meczu trzeba dać z siebie sto procent. Inaczej nie osiągniemy sukcesów.
Z tego co wiem, ich stadion ma sztuczną murawę. Dla piłkarza przestawienie się na taką z naturalnej nawierzchni to spory problem?
Osobiście nie lubię grać na sztucznej trawie. Nie czuję się na niej tak komfortowo jak na naturalnej. Cały sezon gramy na takiej nawierzchni, podczas przygotowań też korzystaliśmy z trawiastych boisk. Ale to tylko jeden mecz. Musimy wykonać swoją robotę i przywieźć dobrą zaliczkę przed rewanżem. Sztuczna murawa nie będzie żadną wymówką. Mamy takie boisko treningowe, po przylocie na Gibraltar odbędziemy też trening na stadionie rywali. Zdążymy się przyzwyczaić i „poczuć” to boisko.
Celem Legii jest awans do fazy grupowej. Jakie według pana są na to szanse?
Taki jest cel, ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że to bardzo trudne zadanie. Zwłaszcza w tym roku, kiedy startujemy już od pierwszej rundy eliminacji. W trzeciej i czwartej można trafić na naprawdę wymagających rywali. Duże europejskie firmy, które będą w spotkaniach z nami faworytem. Jeśli przejdziemy dwie pierwsze rundy, trzeba będzie liczyć na trochę szczęścia w losowaniu. Albo inaczej, na brak pecha. Mam nadzieję, że jego limit wyczerpaliśmy już w poprzednim sezonie.
Pana zdaniem kadra Legii jest mocniejsza niż w poprzednim sezonie?
Tak. Trafili do nas bardzo dobrzy zawodnicy. Młodzi, a już doświadczeni. Niektórzy zaaklimatyzowali się bardzo szybko, bo byli wyróżniającymi się postaciami w ekstraklasie i doskonale znają polskie warunki. Jestem pewien, że będą dla naszej drużyny dużym wzmocnieniem i podniosą jakość gry Legii o kolejny poziom.
Jak ocenia pan poziom naszej ligi po 1,5 roku gry w Polsce? Jak wypada w porównaniu do rozgrywek w Chorwacji, Serbii czy Włoszech, gdzie grał pan w przeszłości?
Do lig chorwackiej i serbskiej nie ma co ekstraklasy porównywać, bo w Polsce poziom jest dużo wyższy. Zdecydowanie większa jest intensywność meczów, na murawie trzeba pracować bardzo mocno. I to w każdym meczu, niezależnie od rywala. Piłkarze mają duże umiejętności, są świetnie przygotowani fizycznie. Polska liga nie jest może techniczna, ale każde zwycięstwo trzeba tu wybiegać, wyszarpać przeciwnikowi. Na Bałkanach piłka jest dużo mniej siłowa. Pod względem przygotowania fizycznego piłkarze w Polsce nie odbiegają mocno od tego, co widziałem w Serie A. Gdyby dodać do tego trochę więcej umiejętności technicznych, ekstraklasa byłaby naprawdę bardzo silną ligą, jedną z poważniejszych w Europie poza czołową piątką. Rozmawiam z kolegami, którzy grają w innych krajach. Oglądają mecze i widzą, że w Polsce gra się bardzo trudno. Mistrz jest tu prawdziwym mistrzem. Nie ma drużyn, z którymi wygrywa się łatwo. Niezależnie czy grasz z liderem, czy z ostatnim zespołem w tabeli, zawsze musisz być doskonale przygotowany i skoncentrowany. Inaczej bardzo łatwo o stratę punktów. Inne ligi nie są aż tak bardzo wyrównane.
Poziom niby jest niezły, ale kiedy przychodzi do gry w Europie, dużo niżej notowane kluby brutalnie weryfikują polskie drużyny. W poprzednim sezonie już 16 sierpnia nie mieliśmy żadnego przedstawiciela w pucharach...
Ostatnio rozmawiałem na ten temat z Domagojem Antoliciem. Jak to możliwe, że w Polsce każda drużyna jest świetnie przygotowana, ma siły na 90 minut walki na całym boisku, a w pucharach tego nie widać? Chyba przychodzą momenty, kiedy brakuje troszkę jakości piłkarskiej. Poprzedni sezon był dużym rozczarowaniem. Śledziłem poczynania wszystkich polskich drużyn w pucharach. W tym roku też będę starał się oglądać ich mecze. Mam nadzieję, że nam i innym klubom będzie szło lepiej. Trzeba zdobywać punkty do rankingu UEFA, to bardzo ważne. Bez nich trafia się na lepszych rywali i trudniej o zwycięstwa dające awanse.
W Legii grał pan już dla czterech trenerów: Romeo Jozaka, Deana Klafuricia, Ricardo Sa Pinto i Aleksandara Vukovicia. Spotkał się pan wcześniej z tak szybkimi zmianami szkoleniowców?
Taka sytuacja nie jest dla mnie czymś wyjątkowym. W Crvenej Zvezdzie Belgrad mieliśmy nowego trenera co pół sezonu. Przez trzy lata pracowałem tam z sześcioma szkoleniowcami. Moim zdaniem to nie jest dobre dla drużyny. Kiedy zaczynasz rozumieć się z trenerem, przychodzi kolejny, który też potrzebuje czasu na przekazanie piłkarzom swojej wizji. A po nim kolejny i następny. Trzeba zachować w tym wszystkim równowagę. Postarać się dać trenerowi szansę, być z nim jak najdłużej. Kiedy dobrze znasz trenera, a on ciebie, dużo łatwiej o dobre występy na boisku.
Jest coś, czym Vuković wyróżnia się spośród poprzednich trenerów, z którymi pracował pan w Legii?
Piłka to prosta gra, wszędzie jest mniej więcej taka sama. Trudno, żeby trener Vuković był nie wiadomo jak inny od pozostałych kolegów po fachu. W moim odczuciu z jego przyjściem zmieniła się jednak atmosfera w szatni. Wprowadził większy luz, w niego jesteśmy bardziej zrelaksowani podczas treningów i meczów. Myślę, że to ważna umiejętność. W poprzednim sezonie czasem tego nam brakowało. Było bardzo dużo stresu, a przed każdym meczem musisz czuć przyjemność z wyjścia na boisko. Presja jest potrzebna, ale kiedy piłkarze odczuwają ją za mocno, nie potrafią pokazać pełni swoich umiejętności. Trudno to logicznie wytłumaczyć, ale coś takiego siedzi w naszych głowach. Dlatego żeby odnieść sukces trzeba być świetnie przygotowanym nie tylko fizycznie, ale też mentalnie.
Po czasie spędzonym w Warszawie może pan powiedzieć, że czuje tu się jak w domu?
Tak, miasto bardzo mi się podoba. To też idealne miejsce dla mojej rodziny. Żona i córka wspaniale czują się w Warszawie. Na razie nie myślimy o żadnej przeprowadzce.
Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
ZOBACZ TEŻ:
- Najwyższe transfery Polaków w historii. Kiedy padnie rekord?
- Nietypowe koszulki piłkarskie. Hity czy kity?
- Novikovas: Oferta z Legii nie zdarza się często [WYWIAD]
- Gwilia: Mecze z Piastem nie będą dla BATE łatwe
- Błachowicz znokautował byłego mistrza UFC! [WIDEO]
- Podwójna mistrzyni. Zobacz gorące zdjęcia Alex Morgan
Walerian Gwilia: Piast to dobry klub, powalczy o awans z BATE
