

Rekruci podczas stażu zdobywali informacje na temat funkcjonowania grupy, wyposażenia, sprzętu i technik ratowania - udzielania pierwszej pomocy, w tym w trudnych warunkach, na gruzach itd. Grupa zajmuje się takimi działaniami w razie klęsk i katastrof.

- Egzamin składał się z dwóch części. Pierwsza była teoretyczna - wyjaśnia Magdalena Michułka-Kuraś. - Druga część była praktyczna z obsługi sprzętu. Jedną z umiejętności, którą musieli się wykazać, było rozłożenie masztu do łączności radiowej, a także odpalenie agregatu prądotwórczego. A to dla niektórych jest trudne, bo potrzeba do tego sposobu i trochę siły. Jeżeli ktoś tego nie robił, nie ćwiczył z grupą, to nie będzie w stanie zaliczyć tej części.
Ostatnia część to był egzamin typowo medyczny. Grupa wybrała się na teren sympatyka grupy pod Barcinem. Tam na kursantów czekały prawdziwie polowe warunki, egzamin odbywał się na gruzach pofabrycznych.

- Jest tam wiele ciekawych zakamarków, rozpadających się budynków, złom, zapadnie, piwnice - wylicza Michułka-Kuraś. - W tym miejscu umieściliśmy pozorantów, symulujących różnego rodzaju urazy. Z dziewięciu osób, które były u nas na stażu, dwie dotrwały do końca i zdały egzamin. To dla nas duże wsparcie. Mamy teraz trudne czasy, do naszych zadań należy pomoc osobom dotkniętym covidem, potrzebujemy nowych ludzi.
Osoby, które dostają się do grupy i zdają egzamin, trzymują stopień młodszego ratownika PCK. Otrzymują umundurowanie, na kórym stopień młodszego ratownika jest zaznaczony literą "V".