Mały sens zmiany czasu

Zmianę czasu wymyślili Niemcy. Celem była oszczędność energii, a pozostał chaos. Przestawianie zegarków ma wpływ nie tylko na pracę lotnisk, kolei, ale i naszego organizmu. Na szczęście na krótko.

W nocy z soboty (27 października) na niedzielę (28 października) zmienimy czas z letniego na zimowy. Przestawimy wtedy wskazówki naszych zegarków z godziny 3.00 na godzinę 2.00. W ten sposób pośpimy godzinę dłużej. Do czasu letniego wrócimy 31 marca 2013 roku.

<!** reklama>

Co rozkaże Wielki Brat

- Zmianę czasu narzuca nam Unia Europejska - mówi Sławomira Olejniczak, nauczycielka geografii z Międzynarodowego Zespołu Szkół UKW dla dzieci oficerów NATO. - Na samym początku zdecydowały względy polityczne, nie tylko gospodarcze. Krajem, który zapoczątkował dzisiejszy chaos, były Niemcy (w 1916 roku). Podczas I wojny światowej chciano w ten sposób zaoszczędzić paliwo, służące do produkcji energii elektrycznej. Po II wojnie światowej Polska, podobnie jak cały blok wschodni, bo tak chciał Wielki Brat, czyli ZSRR, musiała się do zmiany czasu zastosować. W dzisiejszej rzeczywistości to jednak bez sensu - uważa nauczycielka. - Pozostały tylko sztuczne argumenty. Oszczędności energii z tego tytułu są żadne, a nasłonecznienie o godzinę dłuższe prawie nieodczuwalne. Zmiana czasu w Australii (wprowadzana regionalnie) zupełnie mija się z celem, bo tam pory roku występują odwrotnie niż w Polsce. W Rosji i na Białorusi teraz z kolei jest inaczej - czasu nie zmieniają, co może tylko przysparzać dodatkowych utrudnień w naszych podróżach na wschód - mówi Sławomira Olejniczak.

Nasiadówka w przedziale

Największe zamieszanie ze zmianą czasu jest zawsze w komunikacji. Rzecznicy tym razem uspokajają, że cofnięcie zegara na zimę będzie uciążliwe tylko dla tych osób, którym przypadnie ten czas spędzić akurat na przesiadkach lub dla samych pracowników, którym praca się przez to wydłuży. - Na szczęście, potem będą mogli to sobie zrównoważyć - zapewnia Marek Ostrowski, wicedyrektor Zakładu Przewozów Regionalnych w Bydgoszczy.

Z klubu o 2.00. czy o 3.00?

PKP Intercity na swojej stronie internetowej podaje listę pociągów należących do spółki (TLK, Ex, EIC), które o trzeciej w nocy zatrzymają się na najbliżej stacji, gdzie będą czekać godzinę, by ruszyć w dalszą drogę zgodnie z obowiązującym rozkładem jazdy.

- Nasze pociągi kończą bieg około godz. 24, a rozpoczynają około godz. 4 nad ranem - mówi Marek Ostrowski. - Z rozkładem nie będzie więc problemu. Niektóre składy wyjechać muszą około godz. 3, więc po prostu rozpoczną trasę już według zimowego zegara.

Problemów nie będzie także w Porcie Lotniczym Bydgoszcz.

- Ostatnie samoloty lądują około godziny 23.30 - mówi Joanna Sowińska, rzeczniczka prasowa portu. - Zmiana czasu nie będzie dla pasażerów w regionie odczuwalna.

Dyskomfort podróży to jedno, a nasz zegar biologiczny - drugie. - Jeśli cierpimy na zaburzenia snu, to może to być kropla, która przeleje dzban - mówi dr n. med. Daria Pracka, fizjolog z Collegium Medicum UMK. - Taka zmiana czasu to dla wielu jednak czynnik obciążający. Na szczęście, nasz organizm ma duże zdolności adaptacyjne, dzięki czemu w ciągu kilku dni przestaniemy odczuwać tę różnicę. Zamiast wykorzystać ten czas na regenerację, niestety głównie dla młodych ludzi jest to doskonała wymówka, aby zostać w klubie dłużej.

***

W Polsce zmianę czasu wprowadzono w okresie międzywojennym, potem stosowano ją w latach 1946-1949 i 1957-1964. Nieprzerwanie obowiązuje od 1977 roku.

Reguluje ją rozporządzenie prezesa Rady Ministrów z 5 stycznia 2012 roku w sprawie wprowadzenia i odwołania czasu letniego środkowoeuropejskiego w latach 2012-2016.