Zardzewiały „maluch stoi” od kilku miesięcy pod jednym z bloków na Rąbinie. Jeśli nie znajdzie się jego właściciel, usunięcie auta będzie kosztować kilka tysięcy złotych.
<!** Image 2 align=right alt="Image 133631" sub="Ten niepozorny „maluch”, w którym często bawią się dzieci, jest od wielu tygodni utrapieniem inowrocławskich strażników miejskich / Fot. Kamil Taczewski">Pojazd zaparkowany tuż obok skrzyżowania ulic Wojska Polskiego z Szarych Szeregów jest na razie miejscem zabaw dzieci i przyciąga zgorszony wzrok dorosłych.
Kamil Tarczewski, inowrocławski radny, w sprawie zdezelowanego samochodu zwracał się do Straży Miejskiej już miesiąc temu. Tymczasem auto jak stało, tak stoi. - Najbardziej zastanawiające jest to, że jest otwarte i bawią się w nim dzieci - mówi radny.
„Maluch” denerwuje także mieszkańców. - Czy to taki problem, aby go gdzieś wywieźć? - pyta jeden z naszych Czytelników.
<!** reklama>Okazuje się, że tak. Bo auto było zarejestrowane na mieszkańca Warszawy, który jednak je wyrejestrował i utrzymuje, że sprzedał komuś spod stolicy. Do nowego właściciela nie można dotrzeć. Kilka wysłanych pism nie zostało odebranych. Status pojazdu pozostaje więc w zawieszeniu i nie można go ruszyć.
- Główny problem jest taki, że ten nowy właściciel nie mieszka tutaj, a my nie mamy takich możliwości jak policja, aby docierać do każdego w kraju - rozkłada ręce komendant Straży Miejskiej, Zdzisław Feit.
Municypalni dążą jednak do tego, aby wreszcie namierzyć właściciela i nakazać mu zajęcie się zrujnowanym pojazdem. Jeśli to się nie uda, przejąć go będzie musiało miasto, a to koszt około 6 tysięcy złotych.
Dlaczego tak drogo? Głównie dlatego, że auto musi być przewiezione do Bydgoszczy na strzeżony i - oczywiście - płatny parking firmy, która wygrała przetarg na interwencje w takich sytuacjach. Pojazd będzie musiał stać na nim pół roku i dopiero po tym czasie stanie się „fiatem miejskim”.
Jeśli Inowrocław będzie zmuszony przejąć pojazd, stanie się on prawdopodobnie najdroższym „maluchem” w Polsce. Na internetowych giełdach samochodowych fiaty 126p w takim stanie kosztują bowiem około 300-600 złotych.
Pytamy więc komendanta Straży Miejskiej, czy nie można po prostu zainteresować samochodem złomiarzy, którzy w mig rozwiązaliby problem. - Tego nie mogę zrobić - śmieje się Zdzisław Feit, ale i on zdaje sobie sprawę z absurdalności sytuacji.
Przypomina sobie, że w czasie, kiedy był jeszcze komendantem policji, dochodziło do podobnych zdarzeń. Wtedy jednak za każdym razem udawało się spowodować, że właściciel lub ktoś z jego bliskich zawalidrogę usuwali. Raz był to ojciec chłopaka, który wyjechał do Anglii i auto zostawił na poboczu, innym razem mieszkającemu w Poznaniu właścicielowi samochód się zepsuł, a że był niewiele wart, zostawił je na drodze. Dopiero interwencja policji sprawiła, że ponownie zainteresował się zgubą.
Pewne jest, że to, co było kiedyś fiatem 126p, będzie jeszcze przez pewien czas raziło oczy inowrocławian. Nawet szef municypalnych nie potrafił nam wczoraj powiedzieć, jak długo.