(…) Urodzona 16 maja 1925 roku w Sartowicach (powiat świecki) pani Klara ma za sobą życie pełne trudnych doświadczeń, ale i niezwykłej siły. Dzieciństwo spędziła w leśniczówce. Podczas II wojny światowej została zmuszona do pracy przymusowej u niemieckiego gospodarza. Po wojnie pracowała jako listonoszka, później w ogrodnictwie, a następnie przez wiele lat w bydgoskiej spółdzielni tapicerskiej. W roku 1969 wyjechała do Stanów Zjednoczonych, by pomóc bratu w opiece nad dziećmi. W USA poznała swojego męża, Antoniego Di Lorenzo, z którym spędziła kolejnych 50 lat życia. Mieszkali w stanie Nowy Jork. Jeszcze jako 94-latka prowadziła samochód. Po śmierci męża wróciła do Polski i mieszka z córką w Bydgoszczy. (...)
To fragment fascynującego życiorysu stuletniej Klary Di Lorenzo, przygotowanego przez biuro prasowe marszałka województwa z okazji nadania medalu Unitas Durat Palatinatus Cuiaviano-Pomeraniensis. Piękny pomysł honorowania równolatków Niepodległej ma już blisko siedem lat. I chwała, że nie został porzucony po roku jubileuszowym. Od lat śledzę z upodobaniem te uroczystości, bardzo często niezwykłe życiorysy pchałam dalej w świat, korzystając z materiałów marszałkowskich urzędników. Bo jakże warto! Pani Klara o oryginalnym nazwisku znamionującym nietypowe losy. Pani Stefania Glinka, która dwukrotnie uciekała do rodzinnego domu z robót przymusowych w Prusach Wschodnich, a po wojnie pracowała jako konduktorka i bileterka w bydgoskich tramwajach. Pani Irena Rychlicka, pielęgniarka, która w latach 80. odbyła samotną wyprawę na wschód - zwiedziła Rosję, Armenię, Gruzję. Pan Stefan Kalisz, instruktor i egzaminator kursów spawalniczych, miłośnik seriali i programów informacyjnych... I wielu innych. I wielu takich, których z nami już dziś nie ma. Tak Ich przedstawialiśmy w naszych galeriach, które zawsze budziły zrozumiałe, ciepłe zainteresowanie i reakcje.
Przypomniałam sobie o tych moich publikacjach podczas rodzinnej wielopokoleniowej uroczystości urodzinowej w śródmiejskiej restauracji. Główne tematy rozmów przy stole były dwa - o tym, jak daleką drogę pokonało pokolenie mojej 91-letniej mamy i o tym, jak niewiarygodnie zmieniło się miasto, w którym mieliśmy zaszczyt podejmować gości z całej Polski. Mówiliśmy, jak szczęśliwie dawne są już wspomnienia dzieciństwa pełnego strachu, opresji, biedy i głodu. Jak żal straconych lat młodości w przaśnej rzeczywistości PRL. Jak dobrze wreszcie mieć Mamę przy stole i móc dawać, co najlepsze, by się jeszcze cieszyła nami i wspomnianymi zmianami wokół. Całe Jej zawodowe życie to nieistniejący Telegraf urzędów telekomunikacyjnych w zabytkowym budynku z widokiem na Brdę. Tym samym widokiem, który zachwycił naszych przyjezdnych gości. Do tego stopnia, że nie wystarczył im jeden spacer - wieczorem ruszyli raz jeszcze, fotografować pełną światła panoramę naszej Starówki. Część z Warszawy, część aż z Bielska - Białej, wszyscy widzieli pulsujący wielkomiejski sznyt Bydgoszczy. A w nim zapowiedź weekendowych atrakcji z okazji Dnia Dziecka i nie tylko. Od familijnego zwiedzania gabinetu prezydenta miasta, przez niezliczone pikniki, po start naszego bydgoskiego „dziecka”, wyścigu Rowerowej Stolicy Polski.
To jednorazowa impresja kogoś, kto - po dziesiątkach lat miejskiej reporterki - doskonale zdaje sobie sprawę z wad i niedoskonałości życia w Bydgoszczy. Ale może warto, w ten szczególny weekend, pomyśleć o tym z innej perspektywy. Wolnej od demonów przeszłości, z satysfakcją korzystającej z danej nam teraźniejszości, z ufnością patrzącej na to, co przed nami. Życiorysy naszych Rodziców i Dziadków były skomplikowane. Zadbajmy o lepsze życie naszych Dzieci o Wnuków.
