Pewnego razu, w krainie zwanej Wielką Brytanią, spotkało się dwóch studentów sztuk pięknych. Jeden z nich lubił muzykę gitarową z wokalami, drugi fascynował się nieco bardziej syntetycznymi brzmieniami. Kiedy połączyli swoje siły powstał jeden z najbardziej wyrazistych duetów na angielskiej scenie breaks, czyli „połamanej” odmiany muzyki klubowej. W piątek, 4 lutego z okazji imprezy urodzinowej dj Screwballa, na scenie bydgoskiego Tabubaru wystąpi Ned Woodman z formacji The Magnet Men.
<!** Image 2 align=none alt="Image 165771" sub="Ned Woodman - urodzony w angielskim Harwich (hrabstwo Essex) w 1978 roku, połowa duetu The Magnet Men, tworzonego razem z Adamem Relfem. W 1999 roku przeniósł się do Londynu, gdzie studiował na Kingston Uniwersity. Obecnie mieszka w Finsbury Park w północnym Londynie. Jako dziecko był fanem gier rpg, podobno regularnie biegał po lasach przebrany za elfa.">
Którym z Magnet Menów jest Ned Woodman – czy to człowiek od gitar i wokali, czy raczej ten drugi, od elektroniki?
Haha, zdecydowanie jestem człowiekiem, który lubi elektroniczne brzmienia. Wyrosłem na didżejskiej diecie ścisłej, składającej się z hiphopu, oldskool hardcore, później karmiłem się jungle, happy hardcore, drum and bass, a nawet uk garage. Zdecydowanie jestem osobą, która kocha wszystko, co syntetyczne. Ale w zasadzie każda muzyka taneczna zwraca moją uwagę.
Jak się zaczęła twoja przygoda z muzyką?
Kiedy miałem jakieś dwanaście lat słuchałem dużo hiphopu (i cały czas to robię), ale rzeczą, która naprawdę zwróciła moją uwagę, sprawiła, że chciałem zaangażować się w muzykę i całą scenę (mam tu na myśli chodzenie na imprezy, kupowanie winyli, w końcu robienie własnych kawałków), było pożyczenie kasety od starszego brata jednego z moich przyjaciół. Nagrane były tam sety z dużych imprez, zwanych rave’ami, które w tamtych czasach były bardzo popularne [wielkie, nie do końca legalne rave’y z początku lat 90. stały się legendą w świecie muzyki klubowej, przyczyniły się nawet do zmiany angielskiego prawa, zabraniającego tego typu zgromadzeń – przyp. red]. Byłem wtedy dzieciakiem, nie miałem nawet pojęcia, czego słucham, co to za muzyka, w jaki sposób została stworzona. Nie wiedziałem nawet, że dj’e grali to z płyt! Dorastałem w Harwich, niewielkim nadmorskim mieście, kilka godzin drogi od Londynu, więc nie specjalnie mogłem doświadczyć wszystkich muzycznych, kulturowych trendów, których doświadczam teraz, mieszkając w stolicy Wielkiej Brytanii. Kiedy scena zaczęła się rozwijać, również ja sam zacząłem bardziej ją rozumieć, coraz bardziej angażowałem się w kulturę dj/rave. Niedługo później zdobyłem własne adaptery, zacząłem brać udział w lokalnych imprezach w Colchester i Ipswich. Tak to się zaczęło.
Magnet Men łamie typowo elektroniczne konwencje, jeżeli mówimy o muzyce breaks. Często sięgacie po żywe brzmienia, układając je w niemal orkiestrowe aranże. Piszecie i gracie na wszystkich instrumentach sami, czy może używacie gotowych partii, inaczej mówiąc samplujecie?
Tak naprawdę robimy obydwie rzeczy. Możemy zacząć od prostej próbki i zacząć dogrywać wokół niej, albo Adam [Relf, druga połowa duetu – przyp. red] pisze melodię i to do niej szukamy brzmień, które obudują całość. Adam jest bardziej muzyczną częścią Magnet Men, więc prawie wszystkie melodie są pisane przez niego na klawiszach. Ja wnoszę pomysły, sample, układam sekcje perkusyjne i robię herbatę. To organiczny, złożony proces, za każdym razem wygląda inaczej. Oczywiście, nie zawsze to wychodzi tak, jak byśmy chcieli, ale obydwoje mamy pewne kryteria, które musimy zachować, kiedy piszemy kawałki. Celem Adama jest, by numer był interesujący od muzycznej strony, natomiast dla mnie musi on mieć uderzenie i siłę rażenia ręcznego granatu!
<!** reklama>
Na „połamanej” scenie od kilku lat rządzi dubstep. Jak wygląda w tej chwili scena breaks w Wielkiej Brytanii?
Mówiąc szczerze termin „breaks” w Wielkiej Brytanii nieco się zużył. Ten gatunek w tej chwili trochę stracił swoją tożsamość, wiele twórców mocno poszło w stronę electro, fidget, drumandbass czy właśnie dubstepu. W rezultacie tego przesunięcia wielu producentów zmieniło swoje podejście do muzyki, a niektórzy przestali ją tworzyć w ogóle! Ciężko powiedzieć, dlaczego tak się stało. Raczej nie pomogła tutaj zmiana, która nastąpiła na rynku przez ostatnie pięć lat. Winyl jest już praktycznie martwy, wiele wytwórni musiało zostać zamkniętych. To wszystko miało na pewno wpływ na popularność breaksów. Można powiedzieć, że scena trochę przysnęła. Natomiast dubstep jest w tej chwili bardzo popularny, przebił się nawet do głównego, mainstreamowego nurtu. Doszło już do tego, że zdarzają się typowo breaksowe numery, które przez media określane są, jako dubstep, także te dwa określenia zaczynają się bardzo przenikać! Dubstep w ogóle jest bardzo pojemnym gatunkiem, poszerza swoje granice, między innymi dzięki coraz częstszemu wykorzystywaniu typowo breaksowych brzmień. Jestem zafascynowany tym, że na moich oczach powstaje nowa, ekscytująca muzyka, pochodząca z tak różnych źródeł, mająca tak różne wpływy. Możesz ją nazwać jak chcesz, ale to wszystko dzieje się na tym samym „połamanym boisku”. Jednak pomimo tego, że czyste breaksy stały się mniej popularne w Anglii, cały czas mają naprawdę silną scenę w Hiszpanii, Ameryce oraz wschodniej Europie, więc nie jest tak, że w tym gatunku nic się nie dzieje.
Wspomniałeś o zmianie na rynku, którą można określić, jako cyfrową rewolucję. Czy dla całej sceny muzycznej to coś dobrego czy złego?
Żadne z powyższych. To się po prostu stało i czy to lubisz, czy nie, musisz się z tym pogodzić. Oczywiście to uderzyło w część sceny, ale to przez fakt, że jesteśmy dokładnie w środku tej rewolucji. Kiedy kurz opadnie, będziemy wiedzieli jak sobie radzić, którymi kanałami promować muzykę. Czasy się zmieniają, tak samo muzyka, ale ludzie zawsze będą chcieli się bawić, żaden Internet tego nie zmieni.
Jakiej muzyki słuchasz w tej chwili w swoim samochodzie?
Niestety nie potrafię prowadzić samochodu, więc raczej nie mam tego dylematu. Ale oczywiście słucham mnóstwo różnych rzeczy. Do odtwarzacza wrzucam raczej konkretne utwory, niż całe albumy, ale zawsze staram się być na bieżąco z takimi artystami jak Noisia, ze wszystkimi projektami Goldiego (jak np. Ruffige Kru), Vent, Reso, Prodigy, Dj Die, Pyramid… Tak naprawdę zawsze czegoś słucham.
Czego możemy się spodziewać podczas Twojego występu w Bydgoszczy?
Jeżeli coś ma moc i poziom ciśnienia, który sprawia, że publiczność szaleje – na pewno będzie można to usłyszeć na imprezie. Gram mocno przekrojowo, więc należy spodziewać się nieco dubstepu, wymieszanego z brzmieniami 4x4, ale mówiąc szczerze będzie to głównie wielki, brutalny i miażdżący breakbeat! Dużo nowego materiału stworzonego przez nas oraz ekskluzywne, niepublikowane jeszcze utwory innych artystów. Spodziewajcie się elektronicznego plugastwa!
Kilka razy grałeś już w Polsce, czy możesz potwierdzić, że polskie dziewczyny są najpiękniejsze na świecie?
Haha, to najbardziej kontrowersyjne pytanie, jakie słyszałem (co ciekawe, zadano mi je już wcześniej). Tak, oczywiście że są… I wątpię, żeby mojej dziewczynie podobała się ta odpowiedź.