Jeszcze kilka lat temu szkolne sklepiki należały do rzadkości. Dziś funkcjonują w większości placówek. Nie zawsze promuje się tu zdrowe odżywianie.
<!** Image 2 align=left alt="Image 8775" >Nie istnieją żadne odgórne regulacje, które narzucałyby konieczność odpowiedniego doboru asortymentu właścicielom szkolnych sklepików. Można nabyć tu gazowane napoje w puszkach, wodne lody, batony, i chipsy - produkty, które nie mają wiele wspólnego z promocją zdrowego odżywiania i walką z problemem otyłości.
- Sklepiki muszą stosować się jedynie do regulacji prawnych, dotyczących sprzedaży konkretnych produktów osobom małoletnim - potwierdza Jan Światłowski, zastępca kujawsko-pomorskiego kuratora oświaty. - Dodatkowe zakazy czy odpowiedni dobór asortymentu zależą już od indywidualnych ustaleń pomiędzy dyrekcją szkoły a danym przedsiębiorcą.
Jednak dyrektorzy szkół zwykle niezbyt stanowczo ingerują w kwestie asortymentowe.
Za to sporo emocji budzą ostatnio instalowane w niektórych szkołach automaty sprzedające gazowane napoje i słodycze. Większość pedagogów jest przeciwna takim rozwiązaniom.- Automaty do słodyczy? U nas tego nie ma i nie będzie - przekonuje Maria Mozol, dyrektorka SP nr 17 w Toruniu. - Przecież my walczymy z próchnicą i otyłością u dzieci.
I bardzo słusznie. Tyle tylko, że obecność tych samych produktów w ofercie szkolnych sklepików nie budzi już takiego oburzenia. Colę i chipsy oferuje, między innymi, sklepik działający w toruńskim Zespole Szkół nr 28.
- Z pewnością tego nie popieram - twierdzi Jan Daniel, dyrektor szkoły. - Ale dzierżawa pomieszczenia pod działalność sklepiku to dla nas konkretny zastrzyk finansowy.
To najpopularniejsza wymówka. Dyrektorzy nie chcą zbyt brutalnie ingerować w ofertę sklepików, aby nie zniechęcać do siebie przedsiębiorców.
- Nie wydaje mi się, aby ten problem był aż tak poważny - przekonuje tymczasem Elżbieta Brzozowska z Centrum Edukacji Nauczycieli w Bydgoszczy. Pani Elżbieta jest konsultantem ogólnopolskiego programu „Szkoły Promujące Zdrowie”.
- Naciskamy, aby w szkolnych sklepikach sprzedawane były jogurty, kefiry, naturalne soki i owoce. Proponujemy również rezygnację z napojów w puszkach. Wielu przedsiębiorców rozumie tę konieczność i współpracuje z nami.
Niestety, nie wszyscy. Być może opracowanie obowiązującego wykazu produktów, które można sprzedawać w szkolnych sklepikach rozwiązałoby ten problem? - Nie sądzę - uważa kurator Światłowski. - Zakazany owoc smakuje lepiej. Jeżeli dzieciaki nie kupią sobie chipsów w szkole, to po prostu będą kupować je po drodze. Moim zdaniem, o wiele ważniejsze jest dotarcie do świadomości dzieci i przekonanie ich do zalet zdrowego odżywiania się.