Co można optymistycznego powiedzieć (napisać) kibicom Zawiszy po sromotnej porażce 0:4 w Nowym Sączu? „Nie traćcie nadziei”? Nawet trener Zbigniew Smółka miał problem, jak opisać swoje emocje.
- Dostaliśmy naprawdę srogą lekcję. Musimy przeprosić naszych bliskich, nasze rodziny za zepsute święta. Współczuję moim piłkarzom tego, że zostaliśmy tak mocno dziś sprowadzeni na ziemię. Ale takie mecze bywają, musimy się z tego jak najszybciej podnieść. Ta podróż, te święta będą bardzo trudne dla nas.
A co mają powiedzieć kibice Zawiszy? Ci, którym zależało (zależy) na ekstraklasie są smutni, inni... mieli wyjątkowo udane święta. Wystarczy poczytać komentarze...
Zawisza w czterech meczach rundy wiosennej zdobył tylko 7 punktów, czyli stracił aż pięć! Wszystkie w spotkaniach na wyjeździe. Ten nieudany start od razu ustawił zespół w niekorzystnej sytuacji.
Nie dość, że ekipa z Gdańskiej do wiosny przystępowała z pozycji goniącej czołówkę, to teraz potrzebowałaby kompletu zwycięstw i kilku poważnych wpadek Wisły Płock oraz Arki Gdynia. A na to się nie zanosi. W podobnej sytuacji jest Zagłębie Sosnowiec.
Dla śląskiego zespołu, który jest beniaminkiem, nie będzie to wielka tragedia, bo to, że podopieczni Artura Derbina znaleźli się nagle w czołówce I ligi, było i tak wielkim bonusem dla tego klubu. Co innego cele Zawiszy jako spadkowicza z ekstraklasy. Nie wypadało nie snuć planów szybkiego powrotu do elity, dlatego sytuacja, w jakiej znalazł się teraz zespół z Gdańskiej jest nie do pozazdroszczenia.
Trzeba być naprawdę niepoprawnym optymistą, aby wierzyć, że na koniec sezonu zespół Zawiszy znajdzie się przed jednym z dwóch zespołów, które teraz przewodzą I-ligowej stawce, czyli Wisły, albo Arki. Strata wynosi obecnie odpowiednio 9 i 8 punktów, a biorąc pod uwagę bezpośredni dorobek w dwumeczach, to Zawisza ma już stratę 10 i 9 punktów (bilans z Arką 1:1 na wyjeździe i 2:2 u siebie; bilans z Wisłą 1:3 u siebie)
Jeśliby wyzbyć się lokalnego patriotyzmu i logicznie oceniać siłę zespołów czołówki I ligi, to trzeba przyznać, że Wisła i Arka jak najbardziej zasłużenie przewodzą stawce, a jeśli awansują, to nikt nie będzie mógł powiedzieć, że stało się to przypadkiem, że nie zasłużyły na awans.
Bo zasłużyły jak nikt inny. Mądra, cierpliwa polityka budowania zespołu, bez wymieniania co pół roku połowy kadry zespołu. Wiara w pracę trenerów (Marcin Kaczmarek w Płocku i Grzegorz Niciński w Gdyni), a nie kolejny szkoleniowiec po jakichś dwóch-trzech przegranych lub zmianie wizji prezesa.
A jak wygląda na tym tle Zawisza? Każdy to widzi na boisku, nie trzeba być przy zespole dzień w dzień, ani mieć dostępu do szatni.
Mimo w miarę dobrego startu w rundzie wiosennej (0:0 z Żywcem i 1:0 z Białą Podlaską) piłkarki KKP musiały przełknąć gorzką pigułkę po wyjazdowym 1:2 ze Sztormem Gdańsk. Nie poprawiły swojej sytuacji w tabeli. Miecz Damoklesa, który w ich wypadku może oznaczać spadek z ekstraligi, wisi i wisi nad ich głowami.
Niedługo może się okazać, że jedynymi pozytywnymi aspektami piłkarskiej wiosny w naszym regionie będzie wizyta młodzieżówki U-23 (1:0 z Finlandią w Bydgoszczy i 3:0 z Białorusią we Włocławku) oraz przyjazd na rewanż półfinału Pucharu Polski (6 kwietnia) Legii - kto wie, czy nie zdobywcy trofeum oraz przyszłego mistrza Polski?
Oczywiście chciałbym, żeby było jeszcze coś więcej, coś, co piłkarskiego kibica w Bydgoszczy i w regionie podniesie na duchu (Olimpia Grudziądz, która zagra w piątek na Gdańskiej walczy o utrzymanie).
Można zawsze powiedzieć, że nadzieja umiera ostatnia, ale czy to jest normalne, że mówimy w ogóle o nadziei, zamiast o kolejnym meczu jako piłkarskim święcie?