Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcja preorientacji

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak Dariusz Bloch
Niedawno napisałam (przy okazji publikacji przez „Express” informacji o spadającym w naszym mieście bezrobociu) komentarz, w którym wykorzystałam zasłyszaną historię o poszukiwaniu przez studentów pracy wakacyjnej. Problem (?) został tam tylko zasygnalizowany, a że wywołał poruszenie odbiorców większe niż się spodziewałam, dziś do niego powrócę.

Punktem wyjścia były doświadczenia bydgoskich studentek w szukaniu tymczasowego zajęcia na czas wakacji - w mieście większym od Bydgoszczy. Od razu trzeba zastrzec, że nasze „bohaterki” mają tu poniekąd rolę drugorzędną, bo ciekawsze od nich są postawy stron w takim przedsięwzięciu, na swój sposób będącym eksperymentem socjologicznym. Interesująca jest bowiem swego rodzaju filozofia szukających zatrudnienia, dających je i oceniających obie strony.

Studentkę A wyróżnia znajomość trzech języków obcych (w tym jednego rzadkiego), poświadczonych certyfikatami. Studentkę B - biegłość w sztukach plastycznych, poparta różnymi kursami. Pod koniec maja, ramię w ramię, roznoszą po wielkim mieście ponad 20 „cefałek”. Do obu oddzwaniają najpierw agencje pracy tymczasowej. Pierwsza z ofertą dwutygodniowego zatrudnienia w magazynach znanej firmy odzieżowej (poza miastem), druga - kontroli ekspozycji w sklepach produktu znanego koncernu (też dwa tygodnie, miasto i teren). Tylko studentką A zainteresowały się natomiast: dwie kawiarnie, sushi bar i sześć sklepów sieciowych. I tu pojawia się dla socjologa problem nr 1: dlaczego znajomość flamandzkiego (!) okazała się dla pracodawcy atrakcyjniejsza od znajomości sztuki wzorniczej? Czy szczegółowo opisane umiejętności i zalety mają dla rekrutantów jakiekolwiek praktyczne znaczenie - czy cv to tylko informacja teleadresowa? Jakich naprawdę kwalifikacji oczekuje się „na wejściu” w drogerii albo w sklepie z ciuchami młodzieżowymi?...

Już po wejściu bowiem okazało się, czego można się spodziewać po pracodawcach. Agencje pracy tymczasowej wypadły konkretnie: umowa na stół, drobiazgowo określone prawa i obowiązki. Gwarancja służbowych ciuchów i... kierowca do pomocy (w koncernie spożywczym). Znacznie gorzej poszło z gastronomią i handlem. Menedżerka jednego ze sklepów o wysokości zarobków chce rozmawiać dopiero po tygodniu „obserwacji”. W drugim atrakcyjna finansowo ma być dopiero premia, ale tylko pod warunkiem, że się zostanie „pracownikiem miesiąca” (w pierwszym miesiącu?). W trzecim, najważniejszym elementem rozmowy kwalifikacyjnej jest oddanie rzeczy osobistych do depozytu i groźba rewizji... W kawiarni ważną kwestię posiadania książeczki sanepidowskiej wywołuje sama studentka, by się dowiedzieć, żeby się nie martwić tym zawczasu, a potem - jeśli będzie problem - „jakoś sobie radzić”...

W tym naszym „eksperymencie” poszukujące pracy były jednak na swój sposób uczciwsze od pracę oferujących. Studentka A przyznawała od razu, że szuka zajęcia tylko na miesiąc. Choć, stosując miarę przyzwoitości niektórych oferentów, mogła się zatrudnić tylko na ten czas, a potem wymyślić jakieś „okoliczności losowe”. Obie młode bydgoszczanki wybrały ostatecznie dwa tygodnie kontrolowania produktów spożywczych na półkach. W praniu okazało się jednak i tam, że nawet porządnie wyglądająca umowa nieco mijała się, może nie tyle z prawdą, co z rzeczywistością... Obiecanych 12 złotych na godzinę po prostu nie sposób uczciwie zarobić. Przynajmniej bez praktyki. Taka stawka należy się bowiem wtedy, gdy zleconą pracę wykona się w 8 godzin. Żeby się w nich zmieścić, nie sposób jednak zrobić tego dokładnie, zgodnie z zalecaniami. Więc albo będzie po łebkach, albo na czas. Z kolejnym „ale” - robota w mieście jest dla nielicznych, większość sklepów położonych jest w zapyziałym terenie, gdzie kontrolowany sklep od sklepu dzielą dziesiątki kilometrów. I tak z dwunastu złotych robi się osiem. Z których trzeba sobie potrącić za dojazd....

Tegoroczna preorientacja zawodowa dała dziewczynom dużo do myślenia. Także na temat tego, jaki „towar” trafia się rekrutantom, skoro traktują rekrutowanych w taki sposób. Obie cieszą się jednak przede wszystkim, że tym razem chodziło tylko o dorobienie do wakacji. Co będzie, kiedy z tymi swoimi wyjątkowymi flamandzkim czy wzornictwem, poświadczonymi już dyplomami renomowanych uczelni, ruszą szukać roboty na poważnie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!