Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcja polskiego w kraju złym

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Nie lubimy słuchać o sobie, że wcale nie jesteśmy tacy fajni, jak nam się wydaje. I że Polak to czasami nie brzmi dumnie, a strasznie. Zresztą, nie czarujmy się, żaden naród tego nie lubi... Dlatego takie filmy jak „Róża” uwierają nas przez długie miesiące.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Nie lubimy słuchać o sobie, że wcale nie jesteśmy tacy fajni, jak nam się wydaje. I że Polak to czasami nie brzmi dumnie, a strasznie. Zresztą, nie czarujmy się, żaden naród tego nie lubi... Dlatego takie filmy jak „Róża” uwierają nas przez długie miesiące. Nie tylko z powodu pokazania tej paskudniejszej polskiej gęby, ale i z paru innych powodów. A co tu dużo gadać, takie „uwierające” filmy to w kinie najwyższa półka.

<!** reklama>O reżyserze „Róży”, a wcześniej „Domu złego”, mówi się najczęściej Wojtek Smarzowski, co nieco mnie zadziwia, bo ten Wojtek kompletnie mi nie pasuje do jego kina. Smarzowski robi dziś chyba najmocniejsze, najboleśniejsze filmy nad Wisłą. „Róża” boli nas chyba najbardziej. Mamy tu trzy płaszczyzny - historyczną, pokazującą dramat Mazurów tuż po zakończeniu II wojny światowej, psychologiczną, bo obserwujemy, jak dwoje ludzi poharatanych przez los próbuje wspólnie odnaleźć miłość, oraz filozoficzną.

Smarzowski stawia bowiem przed nami problemy generalne i uniwersalne. Jak zachować godność w świecie absolutnie złym? Jak przetrwać próby, którym poddaje nas los, a które wydają się zupełnie nie do przetrwania? Co staje się z ludźmi, którzy trafiają do krainy zła? Jak długo będą się opierać, żeby nie znikczemnieć do reszty?

„Róża” to nieznośnie ciężki film. Nagromadzenie naturalistycznie pokazanej przemocy i niegodziwości człowieczej jest tak wielkie, że po projekcji trudno się ruszyć z fotela. Co wzbudzi największe emocje? Pewnie jednak historia. Bo, owszem, wiedzieliśmy, że na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych działo się źle, ale Smarzowski cały ten dramat pokazał tak mocno, jak nikt przed nim. Widzimy krainę, którą opanował diabeł.

Swojski diabeł, niestety. Przewalają się przez nią armie, bandy i polityczne ideologie, co zwykłych ludzi skazuje na gwałty, mordy i rabunki. Z całkowitym przyzwoleniem władzy, bo strach to przecież znakomita broń. Oczywiście w filmie niegodziwości popełniają różne nacje, w różnych nacjach są też rodzynki, którym udaje się zachować człowieczeństwo. Ale nasza gęba jest chyba najbardziej przykra. Ludzie nowej władzy, obleśnie wysługujący się Rosjanom i katujący rodaków w więzieniach UB, bandziory z centralnej Polski, rabujące to, co Mazurom zostało po wojnie, a nawet przyjezdni z Wileńszczyzny, to na pewno nie są Polacy z narodowych mitów.

A bohaterowie tej opowieści to Róża, Mazurka (świetna Agata Kulesza), wojenna wdowa, wielokrotnie gwałcona przez Rosjan i okradana przez Polaków, oraz Tadeusz (równie świetny Marcin Dorociński). Polak, AK-owiec, na jego oczach Niemcy zgwałcili i zamordowali mu żonę. Oboje mają w pewnym momencie wrażenie, że świat się dla nich skończył. Ale oboje jeszcze raz odkrywają, że na świecie jest nie tylko zło.

Dzięki „Róży” można by jeszcze podywagować i o istocie wojny samców, i o ludziach zbrukanych, którzy odpychani są przez własną wspólnotę, i o wielu innych kwestiach. Szkoda, że to film tak hermetyczny przez swoje historyczne osadzenie... Ale Wojciech Smarzowski to nie jest facet, który przejmowałby się tym, że w Hollywood mogą go nie zrozumieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!