Na naszym terenie byli niecałe dwa stulecia. Nie tworzyli znaczącej mniejszości narodowej. Pozostały po nich jedynie na ogół zniszczone pamiątki. Ale kultura Żydów to także część naszego dziedzictwa.
<!** Image 2 align=right alt="Image 84907" sub="Synagoga w Izbicy Kujawskiej z 1895 r. Po II wojnie znajdowały się tu magazyn
i sklep
z meblami.
W 2000 roku została zwrócona żydowskiej gminie wyznaniowej, a następnie sprzedana prywatnemu przedsiębiorcy, który rozpoczął prace remontowe. Budynek ma służyć jako obiekt społeczno-kulturalny. / Fot. Archiwum">Trzymetrowa menora i rząd starych macew mają jeszcze w tym roku stanąć na skwerze przy ul. Filareckiej na Wzgórzu Dąbrowskiego w Bydgoszczy. W tym miejscu znajdował się cmentarz żydowski.
Inicjatywa wyszła ze strony Związku Wyznaniowego Gmin Żydowskich i Fundacji dla Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, a wspiera ją Urząd Miasta. Autorem projektu jest Maciej Obremski.
- Na skwerze, na specjalnie usypanej górce, stanie kilkumetrowa menora (siedmioramienny świecznik), zbudowana z prostych cienkich rur, emitująca w górę bardzo ostre laserowe wiązki światła, a także ścianka ułożona z autentycznych macew, znalezionych przez byłego konserwatora zabytków, Macieja Obremskiego, kilkanaście lat temu w chodnikach na tyłach kina „Adria” - mówi Bogdan Kunach z Fundacji dla UKW. - Zaznaczam, że jest to wstępna koncepcja, która może się zmienić. Termin otwarcia tego miejsca pamięci jest ustalony na koniec października. W Bydgoszczy będzie wówczas odbywała się konferencja na temat żydowskiego dziedzictwa. Środowisko żydowskie wyraziło życzenie, aby, przygotowując skwer, zastosować się do pewnych zasad. Menora i macewy nie mają udawać cmentarza, a jedynie upamiętniać społeczność Żydów bydgoskich. Nie mają być tam prowadzone poważniejsze roboty ziemne. Ponadto, zgodnie ze starą żydowską tradycją, wszystkie macewy i świecznik mają być zwrócone w stronę Jerozolimy.
<!** reklama>To pierwsza tego rodzaju próba upamiętnienia obecności Żydów w naszym regionie. Na bydgoskim cmentarzu na Wzgórzu Wolności od dawna stoi stosowna płyta. W Toruniu przed kilkunastu laty pamięć uczczono stosowną tablicą przy ul. Szczytnej, gdzie niegdyś stała synagoga.
Woleli do Niemiec
Żydzi nigdy nie byli znaczącą częścią społeczności naszego regionu. Osiedlali się na Pomorzu właściwie dopiero od końca XVIII wieku ze względu na wcześniejsze zakazy. W całych Prusach Zachodnich w 1870 roku stanowili tylko 2 proc. ludności.
<!** Image 3 align=left alt="Image 84907" sub="Synagoga
w bydgoskim Fordonie z I poł.XIX w. wojnę przetrwała. Do 1988 r. było tu kino. Obecnie
o wyremontowa-nie budynku stara się fundacja Yakiza. Tylko na naprawę samego dachu potrzeba prawie pół miliona złotych... / Fot. Archiwum">W Bydgoszczy gminę żydowską założono w 1788 roku i liczyła wówczas 41 osób. W 1834 roku powstała drewniana synagoga przy ul. Pod Blankami, która później stała się domem gminnym. Nowa, tzw. wielka synagoga, powstała przy ul. Jana Kazimierza w 1884 roku. Mogło się w niej pomieścić jednorazowo 500 mężczyzn, dla kobiet na balkonie było 400 miejsc. Później gminie żydowskiej przybyła mała synagoga przy Jagiellońskiej 7, dom starców przy Jagiellońskiej 44 i przedszkole oraz dwa cmentarze przy ulicach Filareckiej i Szubińskiej. Starania o szkołę spełzły na niczym.
Po odrodzeniu się Rzeczypospolitej większość tutejszych Żydów wybrała opcję niemiecką i opuściła Pomorze - w Bydgoszczy dwie trzecie. Pozostała grupa licząca około 600-700 osób, tzw. Żydów pruskich.
W Toruniu, gdzie Żydzi mogli osiedlać się dopiero po 1848 roku (!), z około tysiąca pozostało 200.
Jednak już od roku 1922 do miast regionu zaczęli napływać zupełnie „nowi” Żydzi, głównie z terenów pozostałych zaborów. Nigdy jednak nie było ich tylu, ilu żyło tu przed 1920 rokiem. W województwie pomorskim stanowili do 1938 roku procent ludności. Był to ledwie promil całej społeczności Żydów polskich. Dopiero tuż przed wybuchem wojny gwałtownie wzrosła liczebność Żydów w Gdyni do 5 tysięcy i w całym województwie po przyłączeniu, jak to wówczas określała prasa, „zażydzonych powiatów” (do 2,3 proc. mieszkańców województwa).
Słowa cytowane w poprzednim zdaniu pojawiały się wówczas często. Lata bezpośrednio przed II wojną światową przyniosły w Polsce nasilenie fali antysemityzmu, co szczególnie widoczne było w Toruniu i Grudziądzu. W Bydgoszczy z kolei wychodziło nawet specjalne pismo antyżydowskie „Szabes-Kurjer”.
Nalewki toruńskie i bydgoskie
W Toruniu w 1939 roku mieszkało prawie 800 Żydów. Ich centrum była synagoga przy ul. Szczytnej (dziś na placu tym znajduje się bar „Małgośka”) i sąsiedni dom. Byli właścicielami 10 sklepów przy Starym Rynku i na sąsiednich ulicach, sześciu na Rynku Nowomiejskim. Ich cmentarz - kirkut zlokalizowany był przy ul. Pułaskiego.
<!** Image 4 align=right alt="Image 84910" sub="Sześcioramienna gwiazda Dawida, umieszczana czasem w ozdobnym otoku, to najważniejszy symbol żydowskiej tradycji / Fot. theta">Podobna liczba Żydów mieszkała w Grudziądzu. Własnością gminy były synagoga przy ul. Mickiewicza i budynki oraz cmentarz przy Groblowej.
Bydgoska elita Żydów mieszkała przy ul. Marszałka Focha, ubożsi gromadzili się w rejonie tzw. Bydgoskich Nalewek - w rejonie Starego Rynku i ul. Długiej.
Ta ostatnia nazwa używana była z dużą przesadą. W końcu 1937 roku do Żydów należało tylko 90 placówek handlowych w Bydgoszczy. W 1939 roku mieli oni w centrum 4 restauracje, dwie przy ul. Długiej, po jednej na Starym Rynku i przy ul. Mostowej. Należały do nich także okazały dom handlowy „Textil” (Stary Rynek 9), fabryka papy przy ul. Jagiellońskiej, wytwórnia cukrów i czekolady (Gdańska 26). Zbudowali również na Bielawkach osiedle zwane „Halucu”.
Najbardziej znanymi postaciami byli Ludwik Aronsohn, długoletni radny i poseł, współzałożyciel banku Stadthagena i Lloyda Bydgoskiego, fundator synagogi i posągu Łuczniczki, Aronowie - właściciele fabryki papy przy Jagiellońskiej, Oskar Robinson - kupiec, który dorobił się fortuny na wywozie bekonu do Anglii i USA. Żadne z tych nazwisk nie funkcjonuje jednak w świadomości dzisiejszych mieszkańców Bydgoszczy…
Ucieczka i cichy powrót
Mniej więcej połowa Żydów opuściła nasz region jeszcze przed napaścią Niemiec na Polskę. Resztę spotkał okrutny los. Już w grudniu 1939 roku gauleiter Prus Albert Forster z dumą oznajmiał, że podległy mu teren „ist Judenfrei” (jest wolny od Żydów).
Ostatni Żydzi z Torunia wywiezieni zostali 17 listopada do Łodzi. Z Bydgoszczy dużo później, bo dopiero w 1940 roku.
Nie jest możliwe ustalenie, ilu Żydów przetrwało wojnę i zamieszkało w pierwszych miesiącach po przejściu frontu w 1945 roku na terenie nowego woj. bydgoskiego. Według niepewnych danych, wojnę przeżyło 71 osób, mieszkających do 1939 roku w Bydgoszczy, spośród których 17 wróciło do tego miasta. W powojennych spisach ludności mniejszości żydowskiej nie uwzględniano. Powszechnie znany był za to jej udział w nowo instalujących się władzach partyjnych.
<!** Image 5 align=left alt="Image 84910" sub="Pięcioksiąg Tory, spisany przez Mojżesza, jest najważniejszym tekstem objawionym judaizmu / Fot. theta">Wiadomo natomiast, że powstały dwa okręgowe komitety żydowskie: w Bydgoszczy liczący w 1946 roku ponad 600 osób i we Włocławku sięgający tysiąca. Skupiska Żydów odnotowano także w Toruniu, Rypinie i Lipnie.
W 1948 roku w Bydgoszczy powstało Żydowskie Towarzystwo Kulturalne. To z jego inicjatywy plac przy zbiegu Wałów Jagiellońskich i ul. Jana Kazimierza nazwano w 1949 roku skwerem Bohaterów Getta.
Lata 50., zwłaszcza po październiku, przyniosły odpływ osób narodowości żydowskiej do Warszawy i Izraela. W 1963 roku bydgoski oddział Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce liczył już tylko 60 członków. Mimo to, na początku lat sześćdziesiątych organizowano tu nawet spektakle teatralne. Jednak po 1968 roku zostało tylko 13 stowarzyszonych Żydów.
Dłużej przetrwał oddział tego towarzystwa we Włocławku, gdzie w 1970 roku liczył 70 członków i rozwiązany został dopiero w latach 90. Po wojnie dysponował on nawet własną synagogą przy ul. Złotej.
Po śladach niepamięci
Do dziś przetrwało niewiele pamiątek po Żydach w naszym regionie. Głównie za sprawą hitlerowskiego obłędu mordowania i niszczenia wszelkich materialnych śladów obecności.
Z kilkunastu pozostało ledwie kilka synagog i to w małych miejscowościach. Nie ocalał praktycznie żaden większy cmentarz. Reszty zniszczenia dopełniły „po cichu” władze PRL, zabudowując liczne tereny po świątyniach i kirkutach - na wielu z nich stoją dziś mieszkalne bloki, hale produkcyjne i sklepy, usytuowane są parkingi. Zachowały się jedynie resztki cmentarzy w Nowem, Świeciu, Chełmży, Golubiu-Dobrzyniu, Sępólnie i Wituni koło Więcborka.
Długo opierał się też czasowi cmentarz w Toruniu przy ul. Pułaskiego, który w 1975 roku został przekształcony w park.
Z drugiej strony, trzeba też wspomnieć, że po wojnie nieliczna w Polsce społeczność żydowska nie była zainteresowana zachowaniem pozostałości.
Kiedy w 1954 roku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Bydgoszczy postanowiło przekazać Ministerstwu Obrony Narodowej pod budownictwo mieszkaniowe teren po cmentarzu przy ul. Szubińskiej, otrzymało od miejscowego towarzystwa żydowskiego nie tylko stosowne „błogosławieństwo”, ale i zaskakującą odpowiedź, że nie jest ono zainteresowane przeprowadzeniem prac ekshumacyjnych ani miejscem pochówku przeniesionych z tego terenu szczątków...
Fakty
Zapomniane obozy
Od jesieni 1944 do stycznia 1945 r. w Bydgoszczy i Toruniu funkcjonowało kilka podobozów KL Stutthof, przeznaczonych dla więźniarek narodowości żydowskiej.
Rozkaz utworzenia podobozu „Bromberg-Ost” na niewielkim placu na narożniku obecnych ulic Kamiennej i Fabrycznej wydał 12.09.1944 r. komendant Stutthofu, Paul Hoppe, a następnego dnia trafiły tam już więźniarki. Było ich 300. Kierownikiem bydgoskiego lagru został SS-scharführer, Anton Kniffke, weteran I wojny światowej, żołnierz Wehrmachtu, w Waffen-SS od 1942 r., kolejno w obozach Mauthausen-Gusen, Stutthof, Bromberg-Ost. Po wojnie wydany został Polakom. 20.11.1947 roku Sąd Wojewódzki w Gdańsku skazał go na karę 3 lat pozbawienia wolności.Kierownikiem podobnego podobozu o nazwie „Thorn” w Toruniu był Paul Ehle.
Milion dolarów dla Żydów
Spadek, który przepadł
Na początku lat 30. pochodząca z Bydgoszczy mieszkanka USA, Lena Cohen, zapisała Bydgoszczy w swoim testamencie milion dolarów.
Spadek był jednak obwarowany. Bydgoski magistrat, m.in., miał przeznaczać określone sumy przez 20 lat na działalność charytatywną na rzecz bydgoskich Żydów.
Zarząd Bydgoszczy początkowo odmówił przyjęcia spadku, obawiając się, że spełnienie woli Leny Cohen przyciagnie zbyt wielu Żydów do Bydgoszczy.
Po oskarżeniach o antysemityzm, pod naciskami ministerialnymi i wojewody poznańskiego decyzję zmieniono. Wyniknęły jednak komplikacje natury prawnej i w tym celu prezydent Barciszewski wybrał się nawet do Stanów Zjednoczonych. Wybuch wojny zniweczył jednak te starania. Co się ostatecznie stało z majątkiem Leny Cohen, nikt w Bydgoszczy nie wie.
