Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupujesz używane auto? Uważaj!

Redakcja
Kupiliśmy używany samochód. Z ogłoszenia wynika, że mieliśmy szczęście: „Bezwypadkowe, garażowane, nie wymaga nakładów finansowych, jeździła kobieta”. W dodatku ma niski przebieg i okazyjną cenę. A teraz zobaczmy, co naprawdę się za tym kryje...

Kupiliśmy używany samochód. Z ogłoszenia wynika, że mieliśmy szczęście: „Bezwypadkowe, garażowane, nie wymaga nakładów finansowych, jeździła kobieta”. W dodatku ma niski przebieg i okazyjną cenę. A teraz zobaczmy, co naprawdę się za tym kryje...

<!** Image 2 align=none alt="Image 223175" sub="Nikt w Europie nie sprowadza tylu starych samochodów, co Polacy. Większość aut z importu ma powyżej 10 lat. Nie mogą być jak „igła”. Blisko 70 procent ogłoszeń zawiera bajki pisane „pod klienta. [Fot. Dariusz Bloch]">Autoryzowana stacja obsługi, w skrócie ASO.

Dobrze ją odwiedzić przed zakupem auta, a nie po, jak, niestety, często nam się zdarza. Standardowe sprawdzenie pojazdu, zależnie od jego zakresu, kosztuje od 200 do 700 złotych. Możemy zbadać sprawność hamulców, zbieżność kół, geometrię podwozia, wychwycić błędy zapisane w komputerze pokładowym, zmierzyć grubość powłoki lakierniczej. Co ważne, w ASO sprawdzimy nie tylko parametry techniczne, ale m.in. dzięki numerowi VIN dowiemy się też wszystkiego o wyposażeniu i co nieco o historii pojazdu. Pamiętajmy jednak, że ASO to nie wszechwiedząca wyrocznia. Nie ma nieomylnych mechaników i urządzeń diagnostycznych, których nie dałoby się oszukać albo przynajmniej trochę zmylić. Ale po kolei...

Bezwypadkowy

Któż z nas, wertujących ogłoszenia motoryzacyjne, nie natknął się na to słowo? Oznacza ono jednak nie to, co w pierwszym skojarzeniu sobie myślimy, czyli że samochód nie brał udziału w żadnym wypadku i kolizji, niczego poważnego w nim nie wymieniono ani nie naprawiono, pomijając oczywiście konieczne naprawy eksploatacyjne. Dla wielu osób handlujących autami słowo „bezwypadkowy” nic nie oznacza. Używa się go, bo tego oczekują kupujący. Tak więc bezwypadkowym może być auto po czołowym zderzeniu, dachowaniu, zespawane z dwóch pojazdów, popowodziowe i co tylko chcemy.

<!** reklama>

Czujnik pomiaru grubości powłoki lakierniczej

Warto go mieć ze sobą podczas oglądania samochodu. Są czujniki magnetyczne i elektroniczne. Te pierwsze to zwykły magnes, im lepiej przylegają do karoserii, tym większa pewność, że samochód nie był przemalowywany. Czujniki cyfrowe pokazują natomiast grubość lakieru w mikronach. Znając wartości fabryczne danej marki, możemy z dużym prawdopodobieństwem ustalić, czy samochód był powtórnie lakierowany. Jak zalecają fachowcy, pomiar należy przeprowadzać na kilku elementach, w różnych miejscach. Nawet w samochodach malowanych fabrycznie zdarzają się różnice w grubości powłoki lakierniczej, lecz nie są one duże.

Full wypas

Bardziej dbający o stronę językową piszą: „Najbogatsza wersja wyposażenia”. Auto „na bogato” ma odwrócić naszą uwagę od usterek widocznych często gołym okiem, a niedostępnych dla laika. Znawcy będą taki „full wypas” omijać szerokim łukiem, ale nieznającemu się na rzeczy handlarz „wciśnie”, że samochód nie może znaleźć nabywcy, bo dla Polaka to jest zbyt droga, zbyt bogata wersja. Tymczasem rzeczywistość jest smutna. Fachowiec nie kupuje, bo widzi inny odcień lakieru na błotnikach; orientuje się, że nie działa podnośnik jednej szyby, a wentylator chodzi na maksa albo wcale; zauważa przegniły wydech; nie umyka mu źle spasowany przedni zderzak itd.

Gwarancja do bramy komisu

W formularzu każdej umowy jest uwaga, że kupującemu znany jest stan techniczny auta. Po podpisaniu takiego dokumentu trudno później dochodzić swoich praw. Można oczywiście skierować pozew cywilny przeciwko komisantowi albo próbować wytoczyć sprawę karną o oszustwo, ale trzeba mieć twarde dowody, że usterka powstała przed wyjazdem z komisu. Warto wiedzieć, czy auto, które stoi na placu, sprzedawane jest przez tenże komis, czy raczej zawieramy umowę z prywatnym właścicielem, a komisant pełni wyłącznie rolę pośrednika. Jeśli zachodzi ta druga ewentualność, dochodzenie praw może być dla kupującego trudne.

Jeździła kobieta

Wielu nadal używa uparcie tego argumentu, zapominając, że dzisiaj przestaje on mieć znaczenie. Kobiety równie mocno eksploatują samochody, jak mężczyźni. Jeżdżą tak samo agresywnie i tak samo często. Samochód od kobiety, wręcz przeciwnie, może mieć więcej ukrytych wad niż pojazd, którym jeździł mężczyzna, ponieważ większość pań, nie czarujmy się, ma jednak mniejszą wiedzę o mechanice niż panowie i mniejszą do tego przykłada wagę. Poza tym, co jest częste, treść ogłoszenia może być w tej kwestii kłamliwa. Pojazd jest co prawda zarejestrowany na kobietę, bo potem łatwiej go sprzedać, ale w rzeczywistości jeździł nim mężczyzna.

Książka serwisowa

Powinna nam powiedzieć wszystko o wymianach eksploatacyjnych i naprawach przeprowadzanych w samochodzie. Na jej podstawie prześledzimy całą historię pojazdu. Jeśli jest skrupulatnie prowadzona, nie umknie nam nawet wymiana żaróweczki. Powinniśmy jej żądać, zwłaszcza gdy kupujemy samochód z wyższej półki lub stosunkowo niedawno wyprodukowany. Warto jednak wiedzieć, że i ten detal nie umyka nieuczciwym sprzedającym. Za odpowiednią cenę na czarnym rynku można kupić czystą książkę serwisową i wpisać do niej to, co trzeba.

Łoś

To klient, który chce być oszukany. Podobno - zdaniem części ekspertów i większości handlarzy - my, Polacy, mamy przeważnie dobre zadatki na łosia. Nie szukamy samochodów pewnych, mających przy tym pełną dokumentację serwisową, tylko aut jak najtańszych („okazja” - to ukochane słowo) o małym przebiegu. Pewien handlarz przeprowadził kiedyś eksperyment. Postawił obok siebie dwa identyczne passaty. Jeden w dobrym stanie, z książką serwisową i autentycznym przebiegiem 350 tysięcy kilometrów, drugi - bez dokumentacji, ze śladami kolizji i licznikiem „przewiniętym” na 150 tysięcy. Który szybko znalazł klienta? To pytanie retoryczne...

Masa szpachlowa

Szpachlowanie pordzewiałych elementów karoserii to, niestety, często stosowany zabieg. Zamiast wymienić zeżarty błotnik lub drzwi, taniej jest wypełnić go szpachlą. Teoretycznie powinniśmy wykryć taką ingerencję za pomocą czujnika pomiaru grubości lakieru. Wystarczy zresztą zwykły magnes do przyczepiania karteczek na lodówce. Niestety, zła wiadomość jest taka, że wymyślono szpachlę z zawartością substancji metalicznych. Przylgnie do niej każdy magnes.

Nie wymaga wkładu finansowego

„Tylko wsiadać i jechać” - piszą ludzie w ogłoszeniach. Jakże kochamy te hasła. A one kochają nas, naiwnych kupujących. Potem okazuje się, że musimy wymienić całą masę kosztownych podzespołów, o których sprzedający „zapomniał”. Napisał wprawdzie, że wymienił rozrząd, klocki hamulcowe i olej, ale zapomniał dodać, że nie ruszał zużytej pompy wody, przez którą rozrząd i tak niedługo szlag trafi; nie wspomniał, że tarcze hamulcowe wołają o ratunek; przemilczał, iż filtr powietrza i kabinowy pewnie są już czarne od brudu, zapomniał napisać o sprzęgle, huczących łożyskach i innych ważnych sprawach. Brutalna prawda jest taka, że nikt nie wkłada wielkich pieniędzy w samochód przeznaczony na sprzedaż. Uczciwi sprzedający po prostu informują, co trzeba wymienić i odpowiednio obniżają cenę. Zawodowi handlarze często naprawiają jak najmniejszym kosztem, byle tylko samochód wypchnąć za bramę. Warto słuchać znawców, którzy nie wierzą w bajki o używanych autach pozbawionych usterek. Nie istnieją przechodzone samochody niewymagające wkładu finansowego.

Przekręcony licznik

To nasza polska specjalność. W pierwszym lepszym serwisie ogłoszeniowym znajdziemy te dwa jakże subtelnie brzmiące słowa „korekta przebiegu”. Z danych firmy MotoRaporter wynika, że w przypadku 40 procent ocenianych samochodów można było podejrzewać przekręcenie licznika. Teoretycznie jest to karalne, w praktyce trudne jednak do udowodnienia, ponieważ osobie przekręcającej licznik musimy udowodnić złe intencje, czyli świadome wprowadzenie w błąd kupującego. Samo oszustwo jest dziecinnie proste. Wystarczą komputer z odpowiednim dla danego auta oprogramowaniem i podstawowa wiedza z zakresu elektroniki samochodowej. Informacje o przebiegu auta kasuje się w komputerze pokładowym i we wszystkich sterownikach, w których jest ona zapisana. Można oczywiście próbować oceniać przebieg pojazdu na podstawie dostępnej dokumentacji i stanu zużycia różnych elementów, ale nigdy nie będzie to precyzyjne. Może nam to jedynie zasugerować, że wykazana na liczniku wartość jest zaniżona.

VIN

Vehicle Identification Number to numer identyfikacyjny pojazdu nadany i umieszczony przez producenta. Zawiera on 17 znaków, cyfr i liter z wyłączeniem liter I, O oraz Q. Informuje m.in. o tym, gdzie i kiedy pojazd został wyprodukowany, jakiego jest typu, jaki ma silnik i wyposażenie. W Internecie działają firmy, które za odpowiednią opłatą i na podstawie numeru VIN przekazują pakiet informacji o konkretnym pojeździe, wykraczający poza standardową wiedzę producenta. Dane pochodzą z policji, wydziałów komunikacji, urzędów ewidencji pojazdów, autoryzowanych stacji obsługi, firm ubezpieczeniowych. Dzięki temu możemy poznać historię pojazdu (właściciele, poważne naprawy, wypadki) i często obejrzeć zdjęcia auta sprzed paru lat (bywają szokujące, bo zdarza się, że przedstawiają samochód po poważnym wypadku).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!