https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Auta do reanimacji

Sławomir Bobbe
Jakie auta używane sprzedają się najszyciej? Reguły są dość proste. Auto musi być tanie, pięciodrzwiowe, z klimatyzacją, najlepiej diesel, bezwypadkowe i dobrej marki.

Jakie auta używane sprzedają się najszyciej? Reguły są dość proste. Auto musi być tanie, pięciodrzwiowe, z klimatyzacją, najlepiej diesel, bezwypadkowe i dobrej marki.

<!** Image 2 alt="Image 154964" sub="Czas oczekiwania na klienta na bydgoskiej giełdzie samochodowej zależy od ceny wystawionego samochodu Fot. Dariusz Bloch">Problem w tym, że takich samochodów nie ma. Zaczynają się więc kompromisy.

- Idzie wszystko do 10 tysięcy złotych. Wtedy nikt nie ogląda się bardzo na model. Za dobrą cenę kupione zostaną nawet rzadkie na naszym rynku marki. Zanim kupi się samochód, warto pomyśleć o tym, że kiedyś będzie trzeba go sprzedać. A wtedy będzie liczyło się to, czy ma 5 czy 3 drzwi. Dla większości kierowców auta pięciodrzwiowe są wygodniejsze, łatwiej wsadzić dziecko do fotelika, łatwiej wejść i wyjść. Dla kupujących używane auta liczy się też pojemność silnika. Popyt jest tylko na małe, ale za to 16-zaworowe - mówi pan Maciej, sprzedawca w Auto-Handel-Kar na ulicy Nakielskiej w Bydgoszczy.

Wbrew pozorom, kupujący nie szukają tańszego w eksploatacji auta na gaz LPG. - Dla wielu gaz w aucie oznacza, że samochód przejechał wiele kilometrów. Tak jest bardzo często, bo gaz opłaca się montować wtedy, gdy planuje się spore przebiegi. Jeśli ktoś chce kupić duże auto, szuka takiego z silnikiem Diesla - mówi specjalista.

<!** reklama>- Jesteśmy biednym społeczeństwem, więc najlepiej sprzedają się auta do 10 tysięcy złotych. Ten rodzaj klientów kupuje na giełdach samochodowych, a to oznacza, że lubi być nabijany w butelkę. Wiele samochodów na placu to auta bite, reanimowane, czasem składane z dwóch w jedno. Teraz place zalewane są importem z Anglii, gdzie przebywa wielu naszych rodaków. Nie wiadomo, kto zmieniał w nich układ kierowniczy, nie wiadomo, kto instalował LPG. Ludzi nie interesuje, że auto ma niemieckie papiery. Nie wiadomo, kto jest właściwie jego właścicielem, czy nie jest kradzione - uważa specjalista z bydgoskiej firmy, która zajmuje się francuskimi autami.

Giełdy i komisy to przeszłość. Dziś liczy się Internet - uważa wielu kupujących.

- Gdy na Allegro dałem ogłoszenie o sprzedaży mojego renault, miałem kilkanaście telefonów z propozycją kupna od ręki, mimo że nikt auta nie widział. W ogłoszeniu pisałem, że auto się paliło, jakie ma wady, itd. Sam bałem się nim jeździć, ale nikomu to nie przeszkadzało. Dzień później przyjechał facet i wziął je za 2 tysiące złotych i był szczęśliwy jak dziecko - mówi pan Arkadiusz z Mroczy.

Pan Mariusz, nasz Czytelnik z Okola, ze swoim trzynastoletnim oplem astrą też nie czekał długo na chętnego. - Wystawiłem go za 2,5 tysiąca, a poszedł za 2 tysiące. Kupujący przyjechał, standardowo go obejrzał i kupił od ręki. Dzień później znalazłem w sieci ogłoszenie z Fordonu, że ktoś sprzedaje kilkuletniego forda. Jeden telefon i byliśmy umówieni. Przejrzałem go ze znajomym mechanikiem i już wiedziałem, że go wezmę.

Najbardziej wytrwali szukają okazji za granicą. - Zmieniam auto przynajmniej raz w roku - mówi jeden z nich. - Celuję w dobre marki - BMW, Mercedes, a także Volvo. Ściąga mi je znajomy, który zapuszcza się po nie pod belgijską granicę. Nie dość, że dostaję paroletnie auto w niemal nietkniętym stanie, które nie cierpiało na polskich drogach, to po jakimś czasie, gdy mi się znudzi, sprzedaję je bez strat. Takie marki mają w Polsce swoich amatorów. Gdy nie kupujesz udziwnionego samochodu, tylko popularnej marki, nie masz później problemów z jego zbyciem.

 


Opinie. Miliony samochodów poszły w zapomnienie.

Z WALDEMAREM WINTEREM, zastępcą dyrektora Wydziału Uprawnień Komunikacyjnych Urzędu Miasta Bydgoszczy, rozmawia Sławomir Bobbe.

Specjaliści z branży motoryzacyjnej mówią o zastoju na rynku aut używanych. Czy jest on widoczny w pracy Pana wydziału?

Mniejszy ruch na rynku samochodowym to także straty dla budżetu miasta. Kiedy rynek Unii Europejskiej otworzył się dla Polaków, od maja do końca roku 2004 wjechało do Polski około 900 tysięcy samochodów. W następnym roku było ich już ponad milion. Rynek się dość szybko nasycił, ludzie mają już samochody, więc rzadziej je kupują. Jeszcze parę lat temu nie każdy miał auto. Teraz jeden samochód na rodzinę to niemal standard. Bywa, że są dwa, a nawet trzy.

Czyli nie kupujemy już aut?

Jeżeli już, to odbywa się to w ten sposób, że ktoś posiadał samochód i teraz chce zmienić go na lepszy. Zamienia więc kilkunastoletnie auto na kilkuletnie. Te zmiany odbywają się z korzyścią dla bezpieczeństwa ruchu drogowego i środowiska. Nowe auta to nowe normy ekologiczne, które muszą spełniać.

Niektórzy kierowcy kupują jednak auto, ale go nie rejestrują.

Z rejestrowaniem samochodów jest ogromny problem. Formalnie kupujący ma na to trzydzieści dni. Ale za niedotrzymanie tego terminu nie wyznaczono żadnej kary. Bywa więc i tak, że właściciel auta, który już dawno o nim zapomniał, gdyż sprzedał go kilka lat wcześniej, nagle otrzymuje wezwanie do zapłacenia mandatu, bo fotoradar pstryknął zdjęcia. Trzeba wtedy wiele tłumaczeń, by sytuację wyjaśnić. Wiem, że są czynione starania, by za niezarejestrowanie auta w wyznaczonym czasie wprowadzić podwójne opłaty. Może to zmobilizuje kierowców.

Miasto też odczuwa kryzys na rynku motoryzacyjnym?

Koszt rejestracji auta to około 180 złotych. W planowanych dochodach wydziału kwoty z rejestracji aut stanowią nawet 15 procent. Z niepokojem spoglądamy na sytuację na rynku, ponieważ planowaliśmy wpływy do budżetu rzędu 3,5 miliona złotych, a wpłynęło około 3 milionów. Najgorsze były pierwsze miesiące roku. Miało to związek ze srogą zimą. Mamy nadzieję, że sytuacja powróci do normy pod koniec roku, kiedy tradycyjnie rejestruje się najwięcej aut. Wtedy również firmy kupują samochody. 

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski