https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kumulacja wiary i nadziei

Katarzyna Oleksy
Odwołują towarzyskie spotkania, uciekają z rodzinnych uroczystości, siadają przed telewizorem godzinę przed wyznaczonym terminem.

Odwołują towarzyskie spotkania, uciekają z rodzinnych uroczystości, siadają przed telewizorem godzinę przed wyznaczonym terminem.

<!** Image 2 align=right alt="Image 9329" >Wszystko po to, by zdążyć na telewizyjne losowanie, bowiem dla graczy lotto świat kręci się wokół ponumerowanych kul.

- Dlaczego wysyłam kupony? Chyba z przyzwyczajenia - mówi pan Andrzej z Fordonu. - Kiedyś wygrałem ponad tysiąc złotych. Od tego czasu codziennie odwiedzam kolekturę i zawsze wysyłam zakłady za 5 zł. Jedni nałogowo palą papierosy, inni grają w totolotka. Tylko że to drugie mniej szkodzi zdrowiu - dodaje z uśmiechem.

W spółdzielni lub pojedynczo

Sposoby wygrania głównej nagrody są różne. Można spędzić na opracowywaniu odpowiednich układów wiele miesięcy, postawić na przypadek czy też wierzyć w magię liczb ukrytą w dacie urodzenia czy dniu naszego ślubu. - Zdarzają się też gracze, którzy w wybrane dni tygodnia udają się do określonych kolektur - tłumaczy Zbigniew Wójt, właściciel kolektury na osiedlu Bohaterów. - Stali gracze potrafią „zostawić” jednorazowo ponad 100 zł. Takich jest jednak niewiele, zazwyczaj klienci grają za „piątkę”.

Gracze mogą też założyć spółdzielnię i zwiększyć tym samym prawdopodobieństwo wygranej. - Spotyka się kilka osób, z których każdy wpłaca określoną kwotę - tłumaczy Zbigniew Wójt. - Gdy wygrają, równo dzielą się wygraną.

Wiele liczb w puli to większe szanse na sukces. - Tak jest w przypadku multilotka - powiedziano nam w jednej z kolektur przy ulicy Dworcowej w Bydgoszczy. - Istnieje wtedy większe prawdopodobieństwo, że „trafią” właściwe liczby. Wszyscy chcą zdobyć chociaż część głównej nagrody, każda złotówka jest bodźcem do dalszej gry. Jeśli udało się wygrać choć minimalną kwotę, oznacza to, że możliwa jest każda wygrana, nawet ta największa.

Cudze szczęście stymuluje

- W psychologii możemy mówić o swego rodzaju sposobie uczenia się, określanego mianem warunkowania - tłumaczy dr Marta Kosiol z Instytutu Psychologii bydgoskiego UKW. - Człowiek uczy się, że za udział w grze może go spotkać nagroda. Gdy po jakimś zachowaniu jesteśmy wynagradzani, prawdopodobieństwo powtórzenia tego zachowania w przyszłości wzrasta. Dodatkowo wcale nie musimy wygrywać osobiście. Wystarczy, że spora suma trafi do kogoś z naszego otoczenia. Wtedy wierzymy, że zwycięstwo jest możliwe.

Jak twierdzą specjaliści, wśród graczy wyróżnić można kilka charakterystycznych grup. Pierwsza z nich to hazardziści, mający rozgrywkę we krwi, potrafiący zostawić w kolekturze kilkadziesiąt złotych. - Swego czasu wysyłałem losy warte ponad 30 zł. Dziwiłem się, że jestem tak miło przyjmowany - śmieje się właściciel kolektury w centrum Bydgoszczy. - Dziś, stojąc po drugiej stronie lady wiem, że klienci zostawiający takie kwoty są bardzo cenni.

Drugą grupę „zawodników” stanowią ci, którzy wierzą w to, iż ich życie odmieni się dzięki jednemu losowi, a wydana kwota nie będzie zbyt dużym ubytkiem w domowym budżecie. - Zazwyczaj są to osoby kupujące najtańsze losy, czyli za 1,25 zł - tłumaczy Zbigniew Wójt. - Rzadko jednak zdarza się, że ich nadzieje się spełniają.

Najprzyjemniej jest czekać

- Badania psychologii behawiorystycznej dowodzą, że jeśli nasze starania o wygraną nie będą regularnie wzmacniane, czyli jeżeli nie będziemy wygrywać po każdym ze skreśleń, nie spowoduje to osłabienia naszego zapału do dalszej gry - tłumaczy doktor Kosiol. - Wręcz przeciwnie, samo oczekiwanie na wygraną będzie wtedy wzmocnieniem do dalszej gry i to w większym stopniu niż przy regularnych wygranych.

Oczekiwanie nie jest obce również tym, do których szczęście już się uśmiechnęło. Wygrani odkładają w czasie moment odbioru nagrody, chcą się nim delektować, przeżyć swoje zwycięstwo. - Nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś w ogóle nie odebrał swojej nagrody - zapewnia Andrzej Dominiak, dyrektor bydgoskiego oddziału Totalizatora Sportowego Sp. z o.o. - Zazwyczaj zgłaszają się do nas następnego dnia, jednak są i tacy, którzy przychodzą dopiero po dwóch lub trzech tygodniach. Największa wygrana, jaka padła w naszym oddziale, to 5 mln zł. Oczywiście zdarzają się i „drobniejsze” zyski. W środę jeden z bydgoszczan wygrał ponad 180 tys. zł.

Jak zapewniają kolektorzy, większa część zwycięzców nie wie, na co przeznaczy wygraną. Ważna jest dla nich sama gra, dostarczająca pozytywnych emocji w szarej codzienności. - Nie ma nic złego w tym, że gra się dla zabawy - tłumaczy Zbigniew Wójt. - Gorzej, gdy gra przeradza się w hazard. Wtedy robi się niebezpiecznie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski