Na bydgoskich forach na Facebooku zaczęły pojawiać się niepokojące doniesienia na temat rzekomych kradzieży aut.
Pilnujcie swoich aut. Lepiej zapłacić za płatny i strzeżony parking, niż później tego żałować - pisała jedna z internautek z bydgoskich Piasków.
Wpis odnosił się do wcześniejszych informacji, jakoby w mieście w ostatnich tygodniach doszło do kilku kradzieży, m.in. Audi A4 B8 i VW Tiguana. - Poza tym złodzieje celują w SUV-y. Najlepiej dwu, trzyletnie. Ceny używanych samochodów idą w górę, bo na auto z salonu trzeba czekać miesiącami.
- Dawniej nie miałem problemu z tym, by zostawiać samochód na noc przed domem - mówi z kolei mieszkaniec Szwederowa. - Rano, kiedy szykuję się do pracy, mniej z tym zachodu. Nie musiałem wyjeżdżać z mojej posesji, zamykać bramy, itd. Teraz jednak faktycznie wolę chuchać na zimne. Wprowadzam auto na noc na podwórko.
To Cię może też zainteresować
Z danych policji wynika jednak co innego. Jak na razie liczby nie pokazują, by kradzieży przybyło.
- Od początku 2021 roku do końca listopada wszczęto 181 spraw dotyczących kradzieży samochodów - mówi mł. insp. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy. Zaznacza przy tym, że to 68 proc. liczby wszystkich takich spraw, w których zostały wszczęte postępowania w analogicznym czasie 2020 roku. Od stycznia do końca listopada tamtego roku było ich 266.
Policjanci nie dysponują statystyką, która by pokazywała, jakie marki cieszą się największym wzięciem. Tłumaczą, że dane które mogą być zaprezentowane dotyczące kradzieży poszczególnych modeli aut wcale, wcale nie muszą dawać odpowiedzi na pytanie o to, które samochody faktycznie najczęściej są kradzione. Takiego całościowego opracowania statystyk dotyczących wszystkich marek po prostu nie ma w policyjnej bazie danych.
Nowy ruch "w interesie?"
Specjaliści zajmujący się rynkiem motoryzacyjnym potwierdzają tymczasem, że w tej branży zachodzą poważne zmiany. Po części doniesienia okradzionych właścicieli aut tłumaczą tym, że "trefne" pojazdy zaczynają mieć większe wzięcie, m.in. z powodu problemów z dostępem do nowych samochodów, z salonów. Wpływ na to może mieć kulejący, tak zwany łańcuch dostaw, np. półprzewodników do produkcji nowych aut. Niektórzy eksperci upatrują tu przyczyn w pandemii koronawirusa, która mocno nadszarpnęła rynki.
To Cię może też zainteresować
– Duża liczba kradzieży podyktowana jest problemami z kupnem aut. Nie dość, że na nowe z salonów trzeba czekać miesiącami, to i używane rozchodzą się w ekspresowym tempie, a ich ceny są znacznie wyższe niż przed rokiem. W efekcie właściciele – niejako z przymusu – wydłużają czas eksploatacji swoich dotychczasowych pojazdów, co skutkuje zapotrzebowaniem na różnego rodzaju podzespoły. To z kolei napędza rynek kradzieży, bo większość samochodów padających łupem przestępców jest rozbieranych na części pierwsze – wyjaśnia Mirosław Marianowski, security manager w spółce Gannet Guard Systems.
Dodaje, że popytowi na elementy z demontowanych aut sprzyja też pora roku. – Śliskie nawierzchnie oznaczają więcej stłuczek i idący za tym wzrost uszkodzeń pojazdów. Do ich naprawy potrzebne są części, a te – w atrakcyjnych cenach – gotowi są dostarczać przestępcy – mówi Mirosław Marianowski.
